kategoria : / /
PANI - 2
a u t o r : gukus
H Y O M I N
Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w kobietę stojącą pod moją bramą. Co ona tu robiła znowu?
Deszcz spływał po mojej mokrej twarzy, a ja z niedowierzaniem wpatrywałam się w nią. Ile tak stałam? Sama nie wiem, ale napewno za długo, bo czułam jak spudnica i koszulka kleją się do mnie z mokra.
Pochyliłam się po porasolkę, gdy jasne światło znikąd oślepiło mnie. Poczuła tylko mocne szarpnięcie i to że po chwili wylądowałam na mokrym chodniku. Upadek był mocny i bolesny bo ztarłam sobie całe kolana i dłonie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że leżę na kobiecie, która stała przed chwilą pod moją bramą.
Popatrzyłam na nią zdziwionym wzrokiem. Wyczytała z moich oczu pytanie, które chciałam zadać:
-Co to miało być?!-krzyknęła na mnie po czym dodał- Proszę ze mnie zejść!
Zrobiłam tak jak powiedziała i pomogłam jej wstać. Otrzepała się z błota i zbowu na mnie spojrzała. Teraz zauważyła że to ta sama osoba co dziś oddała mi moje klucze!
-Prawie panią ciężarówka rozjechała! A pani sobie stała na środku ulicy i patrzyła na mnie. Proszę mi wytłumaczyć c o t o m i a ł o być?!- ostatnie słowa zaakcentowała mocno.
- Prze-przepraszam, ja nie wiem co to miało być- próbowałam się tłumaczć.
-Eh...- odpowiedziała ze zmęczeniem w głosie.
Wzdrygnęłam się i z uśmiechem na twarzy dodałam:
- Zupełnie jak z dramy!
Dziewczyna tylko po mnie spojrzała po mnie ponurym wzrokiem. Nie był to jednak dobry pomysł.
- M-może byś chciała coś zjeść, osuszyć się i przeczekać deszcz u mnie w domu.
- No, jeśli mam tu moknąć i ratować więcej takich jak ty, to wolę skorzystać z zaproszenia.
Podniosła moje zakupy i resztki mojego parasola i dodała:
- Prowadź-uśmiechnęła się.
~*~
Dowiedziałam się że moja zbawicielka nazywa się Chae Na. Ślicznie. Dawno nie słyszałam tak ślicznego imienia. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się surowa, i nawet taka jest, ale jak już się pozna troszkę i pogada to jest to naprawdę przyjazna osóbka.
Było około drugiej w nocy, a my cały czas gadałyśmy. Non stop. Spodobała jej się moja fajtłapość. Zwłaszcza kiedy potknęłam się o swojego kota i rozlałam herbatę. Odrazu jej się poprawił humor. Pozwoliłam jej zostać tak długo ile będzię chciała, bo deszcz nie miał narazie zamiaru przestać padać. Ani trochę nie poczułyśmy się zmęczone.
Gdy przynosiłam już trzecią herbatę z koleji, ale nie dlatego że tyle razy ją wylałam, Chae opowiadać jak była z klasą kiedyś na wycieczce w lesie.
- Szukaliśmy drugiej grupy z godzinę, bo rodzieliliśmy się przy wodospadzię, aby znaleźć wyjście z lasu. Ale zamiast je znaleźć zgubiliśmy siebie-zaśmiała się.- Wtedy moja dziewczyna, powiedz...
Przerwałam jej, aby się upewnić się czy się nie przesłyszałam,dziewczyna ?
-Czekaj, czekaj... dziewczyna? Że twoja?
-No, tak. Co w tym dziwnego? -zdziwiła się bardziej niż ja.
-Emm...noo...wiesz. Dziewczyna i dziewczyna...
- Rany,no nie gadaj że jesteś homofobem- jej ton się podniosł.
-Nie, nie. To mi nie przeszkadza. Tylko...
- Tylko, co?!- przerwała mi.
Zaczynało się robić nie przyjemnie.
-No, jak z tym się żyje, nie jest to trochę dziwne- skrzywiłam minę.
-Serio?!- wstała i złapała swoją jeszcze mokrą bluze, po czym udała się do wysjścia.
Zszokowało mnie jej zachwanie. Wstałam i pobiegłam za nią. Złapałam ją za nadgarstek w ostatniej chwili gdy otwierała drzwi.
-Nie! Proszę poczekaj. Źle mnie zrozumiałaś. Nie mialam tego na myśli.
Odwrócił się napięcię.
- Tak, a co? Słucham.
- No bo chciałam tobie powiedzieć że... no ten...ja też jestem...- nie chciało mi to przejść przez gardło.- Też wole dziewczyny- wypaliłam szybko, co nie było prawdą. Nie chciałam żeby szła. Tak dawno nie miałam nikogo do towarzystwa. Brakowało mi tego.
-O, przepraszam za mój wybuch- złagodniała.- Nie wiedziałam, ale jest już w porządku.
Podeszła do mnie i przytuliła na znak przeprosin jak prawdziwy przyjaciel.
O, rany! Co ty Hyo Min zrobiłaś?! Pomyślałam. Zawsze ludzi, których nie trawiłam, brzydziłam się nimi, własnie w tym momencie stałam się jednym z nich. Oby do czasu. Będę musiała jej to jakoś wytłumaczyć, bo jesteśmy już umówione na całe wakacje.