kategoria : / /
Świat według Kiepskich - "Kiepska Eurowizja 2014"
a u t o r : PharellMan
w s t ę p :
Opis: Ferdek jest nieusatysfakcjonowany z powodu wybranej piosenki do Eurowizji. Postanawia napisać jej parodię. Okazuje się ona udanym, mądrym pastiżem, który z pomocą znajomości Paździocha udaje się przedostać do mainstreamu.
u t w ó r :
SCENA I - Salon
Ferdek, Halina i Waldek oglądają telewizję.
TV: Przypominamy, że owa piosenka, czyli „My Słowianie“ Dónata i syrenki Cleo został wybrany do konkursu Eurowizji, który już za miesiąc. Mówił do was Maciej Ośloś, to był TVEXPRESS, życzę miłego wieczoru, dobranoc.
Ferdek: No kurde, upadek moralny Polski. Dupami trzęść i o cyckach śpiewać, żeby się wbić na wyżyny, to se kurde każden głupi umie, a coś mądrego by dali na hit, coś inteligjentnego na przebój by mogli wyłapać!
Halina: Ferdek, przesadzasz. Lepsze to niż nic! Rok temu nic nie było.
Ferdek: I jakoś nikt nie lamentował. Ło
Waldek: A mi się tam podoba to. My Słowianie wiemy jak...
Ferdek: Aaa, bo ty Cycu niewyżyty jesteś, ty żeś se złego wybora małżeńskiego dokonał.
Waldek: A wiesz, że żem se rozwoda planował, by rozowja życiowego zacząć?
Ferdek: O! I bardzo dobrze synek. Ktoś w tym kraju w końcu musi iść do przodu, a nie wciągle do tyłu, jak pół świata z resztą, na przykład taki rząd w USA, cholera go wie po co to i na co komu.
Halina: Dobrze, że ty idziesz do przodu... Pewnie nawet nie umiałbyś tej lepszej piosenki napisać!
Ferdek: Pewnie, żę umiem napisać! Daj mi 2 dni, a ci napiszę taką pieśñ udawadniając ci mój talent, że ci kapcie zlecą za okno. Zakład?
Halina: (chwla ciszy) Dobra! (wyciąga rękę i podaje Ferdkowi)
Ferdek: (ściska rękę żony) Przecinaj Cycu!
Waldek: (udaje karateka) Karateee... HUUUUśśś! (przeciął ręce)
Ferdek: Aaa, bym zapomniał! A co w nagrodę?
Halina: Nie bądź taki hop!Nagrodę ustanowię po. Teraz ci mogę zagrozić, że jak napiszesz jakieś głupie bzdury, to będziesz mi prał ciuchy ręcznie w misce i zmywał naczynia do śmierci.
Ferdek: Stoi!
SCENA II - Korytarz
Ferdek siedzi przy kiblu i próbuje wymyśleć piosenkę. Z toalety ktoś wydaje straszne odgłosy.
Ferdek: Ciszej tam panie Boczku!
Emeryt: Żaden pan Boczek, tu pan Andrzej Latabąk spod szóstki na górze!
Ferdek: Dobrze, ale bądź pan tam ciszej, ja tu się skupiam.
Emeryt: A nie potrzebnie pan tam robisz, za parę minut tutaj będzie wolne.
Ferdek: Ja panie piosenkę wymyślam.
Emeryt: Aaa... A jaką pan piosenkę wyskupujesz?
Ferdek: Mądrościową piosenkę.
Emeryt: To trzymam kciuki!
Paździoch: (wychodzi z mieszkania) Witam panie Ferdku! (przewraca oczami na boki) Gdzieś nie dawno zasłyszałem, że pan mądrą piosenkę piszesz. Więc mnie naszło, o czym?
Ferdek: Właśnie myślę nad tym. (nagle robi wielkie oczy i podnosi palca) Chwilka... Mam pomysła! Parodia Dónatana!
Paździoch: świetny pomysł! Tylko wie pan... niech pan uważa na pewne słówka, bo pana rząd jeszcze dopadnie....
Ferdek: Nie będzie mnie pan cenzurować!!! WOLNOŚĆ SŁOWA!!! WOLNOŚĆ SŁOWA!!!
Emeryt: Skoro wolność słowa, to może pan napisz coś o nadkwasocie. Strasznie męczące uczucie.
Ferdek: Dziękuje, zastanowię się...
SCENA III - Salon
Dwa dni później...
Ferdek: Proszę Halińcia, równo o tej samej godzinie, co zakład.
Halina: (patrzy na zegarek, a potem w okno) Serio?
Ferdek: Nie, powiedziałem tak w celu podkreślunku wypowiedzi
Halina: Dobra... (bierze kartkę) Więc co tam wymodziłeś... (czyta i robi wielkie oczy) Feeeerdeeeek.... Tego się nie spodziewałam! To się nadaje na wystawienie do jakiegoś teatru.
Ferdek: Już mi tak tu nie sarkaźmij Halinka, miejta honor, co?!
Halina: Ale ja nie używam w cale sarkazmu, ja wcale teraz nie żartuję. Na prawdę jestem zdziwiona, że twoja głowa pracuje jak powinna, że jeszcze umiesz coś mądregio wymyśleć. Ta twoja parodia Słowian to arcydzieło!
Ferdek: Aaa, w takim razie dziękuję.
Halina: Wiem! Zadzwońmy do prezesa Kozłowskiego. On z wielką chęcią wystawi naszą parodię w teatrze. Chociaż raczej mi chodzi o jakieś takie drobne klimaty, jak na przykład nasz pustostan na piętrze.
Ferdek: Halińciaaa, czy ty przypadeczkiem nie próbujesz mnie wykorzystać?
HALINA: Tak na poważnie? Może w 1%, ale w 99% chcę, żeby twoja mądrość, ukryta z resztą pod tym... no... jakby cię tu nie obrazić...
Ferdek: Do rzeczów.
Halina: Ujrzała światło dzienne!
Ferdek: No to ja w takim razie dzwonię do prezesa. Aha! A gdzie nagroda?
Halina: To będzie nagroda, jak coś, to się przezes dołączy.
Ferdek: Dla mnie... Bomba.
Halina: Tylko trzeciej wojny nie wywołaj...
Ferdek: Już jest, ale po cichu, ekonomicznie.
Halina robi wielkie oczy. Drastyczna muzyczka.
SCENA IV - salon/przedpokój/korytarz
Przezes Kozłowski idzie do Kiepskiego z wódką. Puka.
Ferdek: (otwiera drzwi) Aaa, to pan!
PK: Panie Ferdku, jak się tylko dowiedziałem, że pan coś naskrobał dobrego, to musiałem przylecieć! Ja znam pańską wielką makówkę! Te pańskie mądrości, to by mogli polityki czerpać, bo dla wielu tego brakuje właśnie, a szczególnie w Polsce!
Ferdek: Nie wspominając o ago... argo... aroganckiej Ameryce Stanów Zjednoczonych.
PK: Panie... Tam czasami mam wrażenie, że bieda gorsza niż u nas. Ale za to ostatnio podobno wyostrzyli wolność słowa, i może pan osrać po całej lini prezydenta, olać po całej lini Biały Dom słownie, i nic panu nie zrobią, a może nawet order dadzą.
Ferdek: Z tym orderem, to nie był bym taki sceniczny... yyy sceptyczny. Kolejna porpa... pror... propaganda. No, wracając do piosenki, to ja w panu mam wielkie zaufanie, i wiem, że pan nie będzie chciał wpychać żadnych pierdół do ukazania na światło dzienne mojego twora. Z resztą do jakiej pan partii ostatnio doszedł...
PK: Ale panie Ferdku, co ma do tego Koko-Mikkej?
Ferdek: Szczerze? ...Ostatni polityk, dla którego partii można choć w 15% zaufać. Reszcie TYLKO w 5%. A PO to już w ogóle 0,0000001%.
PK: Faktycznie, zgadzam się z panem w 100%, dzisiaj takie wyczyny jak Kokokwa w Polsce są dobre na Order Orła...
Ferdek: Panie! Nie Komoruskuj mi tu pan... Ordery za pestki się zachciało mu rozdawać...
PK: W sumie dlatego odeszłem z PPO. Mi też chciał dać order, tylko za co ja pytam? A ten mi na to... „Za ortografię“. Jeszcze Ministrem Szkolnictwa chciał mnie za to mianować! A ja mu na to odmówiłem, bo mam jeszcze honor i nie dam się przekupić. Ooo, widzę panie Ferdku, że pan już stroje przygotował!
Ferdek: Jak najbardziej! Tylko Halinę trochę w biedrach strój uciska, ale już przechodzi na dietę.
PK: A jaką jeśli można spytać?
Ferdek: Same warzywa będzie jeść, jedynie przegotowane, czasem tylko ze śmietaną do smaku. I więcej będzie biegać po szpitalu i ze/do szpitala.
PK: No, to jej życzę powodzenia. Choć z wyglądu, to chyba tylko gorzej będzie wyglądać...
Ferdek: A myśli pan czemu ja wódkę chowam? Bo ona mi zabiera, a potem sama w skryciu sobie łyka, tylko słychać GUL GUL GUL rozchodzące się po korytarzu. A jak jara ostatnio... I to jeszcze te siano najtańsze, lajt. A ja szczerze przyznam, mało piję ostatnio, a palić to już w ogóle rzuciłem. Przestałem palić, to mi nawet trochę włosów na głowie urosło, bo się łeb dotlenił.
PK: No i prawidłowo! Popieram! Od jutra też nie piję.
Ferdek: Dobra. No to za Polskę i jej dobrą dalszę drogę!
PK: Za Polskość!
Łykają kolejkę.
PK: Khm, a panie Ferdku, można przecztać ten pański scenariusz?
Ferdek: Chciał pan powiedzieć tekst do piosenki?
PK: Tak tak, poproszę. (bierze, czyta i robi wielkie oczy) pan powinien iść na prezydenta, i to nie Polski, a USA, może nawet Rosji!
Ferdek: Panie... Gdzie mnie tam wolnomularstwo do władzy dopuści? Przestań pan...
PK: Ale proszę pana, tak czy siak, ten sarkastyczny tekst jest jak najbardziej prawdziwy! Polska się proszę pana sprzedała niestety...
I te dzisiejsze durne teksty i zamydlanie oczu fałszywą miłością mass mediów. To jest parodia nie polityka! To jest parodia nie liryka! To jest parodia nie muzyka! No, ehh... To co, dzisiaj wieczorem, punkt pustostan?
Ferdek: Tak. Będzie się działo!
PK: Będzie zabawa!
Ferdek: A panu tylko jedno w głowie... No jak słowo daję!
PK: Aha! Ktoś jeszcze będzie występował?
Ferdek: Nom. Boczek normalnie się zgłosił, to co chłopa będę oszczędzał. Niech da kurde czadu!
SCENA V - Pustostan
Leci muzyka. Wszyscy się zebrali.
Halina: UUu... Aaa... Ooo... Ferdynand. Halina. Boczek też. Cała banda! Jedziemy! Łuu!
Halina i Boczek: Ref.: My Polacy wiemy jak zżynać coś na chama,
wiemy jak co robić by na Twórczym dostać bana.
To jest taa, Polaka krew,
to jest teen Europejski chlew.
My Polacy [...].
To jest taa Słowiana zew,
tu jest teen Amerykański sklep.
Halina: I. My mamy coś czego nie ma nikt inny, kopiujem gibko profesjonalnie.
Tu było ściernisko a są McDonaldy, wszytko zza granicy se płynie.
Kiedyś był chudy, a dzisiaj jest gruby, E brzuch rozpiera nieubłagalnie.
A propaganda rośnie w siłę, każda laska nosi chińską skórę.
Ref.:
II. Tu Ruska wódka i Greckie winy, polskie piwo wyprzedane w szlag.
Telewizornia nadaje „hity“, bo wszędzie kicz, cokolwiek byś chciał.
Młode pokolenie na GMO chowane, chipsy, żelki i innien śmieć.
Gimnazjum śmierdzi fają i browarem, i już być stary młodym nie chce chcieć.
Bo każdy dzisiaj ma milion kompleksów, choć raczej nie powinien ich mieć.
Wszystkie smutki topią w butli i łóżku, bo jak nie seks to satanistyczny geeeeeeest.
Ref.:
Ferdek:
III. Ja już nie mogę znieść tego szamba, wszyscy potrafią cię zawieść.
Jeden leje cie umysłowo, zaś drugi fizycznie.
Gdzie jest tamta szlachetna Polska, gdzie było dobrze i przyjemnie?
Teraz wszyscy cię napiętnują, tak cicho że rżysz się z byle ble.
Laski chodzą sztucznie opalone, z fryzurami jak małpy.
A z ust wylewa się silikon, cholernie zaciśnięty.
Kolesie wcale nie lepsze, ciasne gacie i na łbie wory.
I ja się pytam kogo to bawi? Przyznać się wy fałszywe żydy!
---
Wszyscy trzej kończą refrenem.
FerdeK: Obudźta się wszyscy!
[Oklaski]
SCENA VI - pustostan
Wszyscy się rozeszli prócz dwóch osób, które idą do Ferdka, Haliny i Boczka.
PK: No państwo Kiepscy, normalnie cymes audiowizualny! Ten pański taniec i pana Boczka - fenomenalny! A pani Halino, pański przepity głos...
Halina: Co? Aż tak źle?
PK: Nie, nie, chciałem wręcz powiedzieć... że pomimo tego faktu dobrze pani pieje... Jak w chórku!