FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Sag mir, warum? - Rozdział 8.

a u t o r :    ProtectTheCoven


Nagle przyszła do niej wiadomość. Otworzyła ją. Gdybym nie siedziała, treść pewnie zmiotłaby mnie z nóg.

"Nie ma ich, musieli zwiać. Daj znać jak gdzieś ich zobaczysz. KC"

Widać było, że zastanawia się nad tym, co odpisać. Marco, niczego nieświadomy, siedział opierając się o szybę. Muszę mu jakoś powiedzieć, ale jak? Przegrzebałam kieszenie w poszukiwaniu czegoś... dobra, nie mam pojęcia czego szukałam. W każdym razie znalazłam papierek po gumie do żucia i minki do ołówka automatycznego, które kupiłam poprzedniego dnia. Okej, zawsze coś. Najdyskretniej jak się dało napisałam koślawe "ona jest z nimi" i podałam chłopakowi. Ten chyba na początku nie uwierzył w to, co widzi, ale gdy spojrzał na mnie i mój wyraz twarzy, momentalnie spoważniał.
Do szpitala było jeszcze około 10 minut drogi. Nie mogliśmy jednak tam dotrzeć. Oni wiedzieli dokąd jedziemy. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
- Przepraszam, czy mógłby się pan zatrzymać na jakiejś stacji benzynowej? Wyszłam z domu w pośpiechu i wie pan... nie zdążyłam skorzystać z toalety.
- Jasne, ale musisz się pospieszyć, bo... - przerwał w pół zdania. Dopiero po chwili zorientowałam się, że kobieta przystawia mu do uda srebrny pistolet. Taksówkarz ze strachu oddychał coraz szybciej. Zaczął się dusić, to chyba astma. Zjechaliśmy z drogi.
Nie pamiętam nic więcej.

***

Ostre światło uderzyło mnie znienacka.
- Budzi się - usłyszałam gdzieś obok.
Powoli otworzyłam oczy. Nade mną stał ktoś, kogo nie spodziewałam się zobaczyć.
- Tata?
- Cś, nic nie mów. Miałaś wypadek, ale już jest wszystko w porządku. Jesteś w szpitalu. Na szczęście masz tylko złamany nadgarstek.
Uniosłam głowę i spojrzałam na swoją dłoń. Była cała zabandażowana. Rozejrzałam się po sali. Obok stały jeszcze dwa łóżka, ale nikt na nich nie leżał.
- Co tu robisz? Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - lekko podniosłam głos, ale po chwili tego pożałowałam, bo potwornie zakręciło mi się w głowie.
- Zadzwonili do mnie ze szpitala. W końcu jestem twoim prawnym opiekunem. Najpierw próbowali skontaktować się z twoją mamą, ale nie odbiera telefonu, w pracy też się nie pojawiła.
- Zaraz, która jest godzina? - spytałam.
- Koło 3:00 nad ranem. Byłaś nieprzytomna przez niecałe 8 godzin. Twoja matka ani raz nie zadzwoniła.
Przecież pamiętam jak wychodziła z domu. Mówiła, że ma pilne wezwanie. Czy jest możliwe, żeby dopadli ją zanim tam dotarła?
- Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła. Nie wiesz wszystkiego - przerwał milczenie. - To prawda, zdradziłem swoją żonę. Przyznaję również, że był to największy błąd mojego życia. Ale ona też nie była fair. Pamiętasz wujka Paula z Niemiec? To u niego mieszkałem po tym, jak wyrzuciła mnie z domu.
- Wcale jej się nie dziwię - wtrąciłam z przekąsem.
- Zaczekaj. Spędziłem u niego jakieś 2 miesiące. Gdy znalazłem mieszkanie do wynajęcia, bardzo się cieszyłem. On nie podzielał mojego entuzjazmu, ale nie przeszkadzał. Gdy przyszedł dzień wyjazdu, postanowił opowiedzieć mi o wszystkim.
- O wszystkim? To znaczy o czym?
- Dziewczyna, z którą zdradziłem twoją mamę miała na imię Veronica. Upiła mnie i zaciągnęła do łóżka. Wiem, to moja wina, że nie stawiałem oporu, ale nie o to chodzi. Ona była znajomą Paula. Powiedział mi, że...
- Że co? - odezwałam się, gdy przerwał.
- ...że to moja żona ją wynajęła. Od dawna chciała się ze mną rozwieść, potrzebowała tylko pretekstu i dowodu dla sądu.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Mama by tego nie zrobiła. Każdy, ale nie ona.
- Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie. Na początku myślałem, że Paul żartuje ze mnie w bardzo drastyczny sposób, ale po jakimś czasie wszystko nabrało sensu. Skontaktowałem się z Veronicą. Najpierw nie chciała mówić, ale w końcu puściła parę z ust. Okazało się, że Julia zapłaciła jej, by mnie uwiodła, a potem zrobiła sobie ze mną zdjęcia, na dowód.
- Mama zawsze mówiła, że ta kobieta była twoją pacjentką...
- To w pewnym sensie prawda.
- W pewnym sensie?
- Julia wysłała ją do mnie pod przykrywką powiększenia piersi.
Prawie zapomniałam, w czym specjalizuje się mój tata. Chirurgia plastyczna. Pełno lasek napalonych na cycki w większym rozmiarze. I na przystojnych lekarzy.
- Czy możesz mi obiecać, że chociaż spróbujesz mi wybaczyć?
- Nie wiem... Muszę się nad tym zastanowić. Przepraszam, ale mam straszny mętlik w głowie. - to prawda, czułam się, jakbym zaraz miała zemdleć. Miękko opadłam na poduszkę. W myślach, jak film, wyobraziłam sobie mamę dającą pieniądze jakiejś skąpo ubranej kobiecie. To do niej totalnie niepodobne. Nie chciałam wierzyć w słowa ojca, jednak coś w środku podpowiadało mi, że mówi prawdę. Nie rozumiałam tylko jednego.
- Skoro to ona chciała od ciebie odejść, po co wciąż trzyma twoje ubrania? Gdy ludzie się rozstają, przeważnie wolą o drugiej osobie zapomnieć i pozbyć się jej rzeczy. Dlaczego tego nie zrobiła?
- O to musisz spytać swoją matkę, jak tylko się pojawi. - powiedział wstając. - Pójdę już, odpoczywaj. I proszę, przemyśl to, o czym rozmawialiśmy.
- Tato... Przepraszam, że tak cię traktowałam. Za każdym razem, gdy przyjeżdżałeś, by się ze mną zobaczyć, ja... o niczym nie wiedziałam.
- To ja przepraszam. Jestem winny i tego już nic nie zmieni. Nie zmieni się też to, że cię kocham. Jesteś moją córką i jesteś dla mnie najważniejsza.
Nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł.

Nagle coś do mnie dotarło. Co się stało z resztą osób w taksówce? Gdzie jest Marco? Jak na zawołanie, do sali wszedł lekarz.
- Widzę, że nasza Śpiąca Królewna wreszcie się obudziła. - powiedział promiennie się uśmiechając. - Gdy spałaś, zrobiliśmy ci podstawowe badania. Oprócz tej ręki, właściwie nic ci nie jest. Jednak wolałbym, żebyś została jeszcze do jutra na obserwację.
Szczerze miałam inne zmartwienia.
- Gdzie jest chłopak, którego ze mną przywieziono?
- Chodzi ci o kierowcę taksówki? Raczej nie nazwałbym go "chłopakiem", ale...
- Nie nie nie, to był blondyn, około metra osiemdziesiąt wzrostu. - przerwałam mu. Wyglądał na zdziwionego.
- Ciekawe, przysiągłbym, że z wypadku przyjechały tylko dwie osoby. Jeśli bardzo ci zależy, mogę to sprawdzić.
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie poczekaj sekundkę. - po tych słowach wyszedł z sali zamykając za sobą drzwi.
Gdzie się podziali Marco i ta blondynka? Wiedziałam jedno - nie mogłam czekać. Obok łóżka leżała schludnie ułożona kupka ubrań. Wyprali je. Miło. Wzięłam z góry moje czarne jeansy i powoli zakładałam je pod kołdrą. Po chwili wrócił lekarz.
- Tak jak mówiłem na początku, tylko ty i taksówkarz.
- No trudno, dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech, którym mnie obdarował. Był bardzo sympatyczny.
- Zostawię cię teraz, prześpij się. Jakby coś się działo, wołaj pielęgniarkę, okej?
- Tak, jeszcze raz dziękuję.
Wyszedł. Tym razem raczej na dłużej. Porwałam z szafki resztę ubrań i zaczęłam gorączkowo je na siebie nakładać. Nie nauczyłam się też jeszcze, że nie powinnam wstawać gwałtownie. Wróciłam więc do pozycji siedzącej, chwilę odczekałam i wreszcie stanęłam na nogi. Odwróciłam się, by sprawdzić, czy wszystko zabrałam, gdy nagle usłyszałam za sobą:
- Dokąd się tak spieszysz?






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1260
il. komentarzy : 0
linii : 61
słów : 1412
znaków : 7127
data dodania : 2015-03-07

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e