FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Mów mi Rivaille...

a u t o r :    Aravaena


w s t ę p :   

Ehhh... Moja nieposkromiona wyobraźnia czasem mnie samą przeraża... Co prawda lubię ten parring, ale no ej, ej! Toż to yaoi! Shouen-ai, co prawda, ale jednak...
A tak na serio, to zapewne od czasu do czasu pojawi się tu coś w tym stylu ;p



u t w ó r :

W jego myśli, po raz kolejny wkradł się pewien chłopak. Ciemnobrązowe, krótkie włosy, idealnie pasowały do niebiesko-zielonych oczu. Tak chciał, żeby te oczy wpatrzone były w niego…
- Ach, wybij to sobie z głowy Rivaille! On nigdy tak na ciebie nie spojrzy… – skarcił sam siebie głośnym szeptem, uderzając się przy tym otwartą dłonią w czoło.
Cichy głos w jego głowie podpowiadał mu, że nie będzie tego wiedział, jeśli nie spyta.
Po krótkiej kłótni własnymi myślami, postanowił zapytać Erena Jeagera o to, na co bał się usłyszeć odpowiedź…
***
Ciągle te same czarne włosy i szaro-niebieskie oczy, prześladujące go w snach…
- Eren, co z tobą do jasnej cholery, jest nie w porządku?! – Jego frustrację potęgowało to, że nie wiedział, jak ma sobie z tym poradzić.
- A może powinienem z nim porozmawiać…? – Wypowiedział to pytanie na głos, nawet nie zdająć sobie z tego sprawy.
- Z kim miałbyś porozmawiać i o czym? - Jak zwykle nadopiekuńcza Mikasa, zaraz próbowała dociec, o co chodziło jej przybranemu bratu.
- Co? Aaa, to… - zdał sobie sprawę z tego, co zrobił – Z nikim o niczym…
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie.
- Chodzi o tego kurdupla, Leviego? Mam go posiekać na plasterki?
Uspokój się, Mikasa. Nic się nie stało. – Powiedział, przeklinając się w duchu za swoją bezmyślność.
***
Głośny stukot końskich kopyt dawał znać, że Oddział Zwiadowców wraca z wyprawy poza mur. Kiedy żołnierze zbliżyli się do bramy, została otwarta. Z przodu jechał dowódca Erwin, obok niego kapral Levi, a cała reszta a nimi. Jak zwykle tłumy gapiów zebrały się, by obejrzeć „tych dzielnych żołnierzy”, bądź też „tych idiotów, narażających życie za ich podatki”. Przez miasto przejechali bez żadnego szwanku.
Dojeżdżając do zamku, który służył im za kwaterę, Levi zwolnił konia do stępa i czekał na Erena, jadącego na samym końcu. Chłopak widząc swojego przełożonego wzdrygnął się i wyprostował w siodle.
- T-tak kapralu?
Ten spojrzał na niego z iskierkami w oczach, pierwszą oznaką jakichkolwiek emocji tego, można by rzec, bezdusznego człowieka, które nie uszły uwadze Erena.
- Przyjdź do mojego gabinetu dziś, po kolacji.
- Kapra…
- Nie teraz, pogadamy jak przyjdziesz.
Nie dając chłopakowi czasu na reakcję, spiął konia do galopu i zatrzymał się dopiero przy stajni, by rozkulbaczyć i rozsiodłać konia.

***
Czas mijał i do kolacji zostawało go co raz mniej… Nastolatek zachodził w głowę, czego takiego Levi chciał od niego, że kazał mu przyjść do jego gabinetu. Przez myśl przeszło mu, że może chciał porozmawiać z nim o tym samym, co Eren chciał z nim, ale szybko odtrącił od siebie tę myśl. Powoli zebrał się w sobie i spokojnie ruszył na dół, do stołówki. Zajął swoje miejsce między Mikasą i Arminem. Jego wzrok powędrował do stołu, przy którym siedział jego przełożony. Dopiero po chwili, zorientował się, że on też na niego patrzy. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi uśmiech na jego twarzy, ale kiedy potrząsną głową, stwierdził, że nic takiego na twarzy Leviego nie ma…
Zjadł w milczeniu, po czym – po powiedzeniu siostrze i przyjacielowi, że musi coś załatwić – udał się do gabinetu, który powinien należeć do jego przełożonego. Trzykrotnie zapukał i wszedł do środka.
- Kapralu…
- Rivaille.
- Hę…? – spytał, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi.
- Mów mi Rivaille. Po imieniu.
Eren spojrzał na niego zdziwiony, nie spodziewając się takiego przywileju. Jego zdziwienie podwoiło się, kiedy zobaczył, że Levi nie ma na sobie munduru, tylko czarne, obcisłe spodnie i białą, rozpiętą koszulę. Chłopak przełknął ślinę i spróbował zacząć jakoś rozmowę:
- Chciał pan… To znaczy, chciałeś o czymś porozmawiać, prawda? O co chodziło?
- Mógłbym cię spytać dokładnie o to samo, Eren… Mów pierwszy…
Na twarz szatyna wstąpił rumieniec. Patrząc w podłogę, zaczął mówić:
- Widzi pa… To znaczy widzisz… Ja chyba… - urwał speszony.
Podniósł wzrok na kaprala, ale go tam nie zobaczył. Rozejrzał się po pokoju.
- Tu jestem… - po tych słowach, rozległ się dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
- C-co robisz?
- Nic… Co chciałeś powiedzieć? – spytał, mając szczerą nadzieję, że chłopak chciał mu powiedzieć to, co on chciał powiedzieć jemu…
- Kocham cię… - wyszeptał te słowa tak cicho, że sam ledwie je dosłyszał.
A jednak Riville słyszał je bardzo dobrze…
- Ach tak…? A więc ja, nie muszę ci już nic mówić…
Czarnowłosy podszedł do Erena, ujął jego twarz w dłonie i pocałował. Delikatnie, namiętnie, w usta…






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 2233
il. komentarzy : 0
linii : 44
słów : 864
znaków : 4770
data dodania : 2014-11-09

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e