kategoria : / /
Kłótnia
a u t o r : SherlockowaPanna
w s t ę p :
Miniatura z bohaterami serialu Sherlock.
u t w ó r :
Dr John Watson skinął dłonią, próbując zatrzymać przejeżdżającą taksówkę. Wsiadając, odwrócił się jeszcze, aby spojrzeć w okno mieszkania, z którego dopiero co wybiegł. Nie łudził się, że go w nim zobaczy, po prostu nie chciał, aby to się tak zakończyło. Zmarszczył brwi, gdy ujrzał ruch za firanką. Uśmiechnął się pod nosem na myśl, że Sherlock go obserwuje, jednak złość, którą odczuwał, wzięła nad nim górę.
Usiadł wygodnie i polecił kierowcy, aby ten jechał.
Wyglądało to tak, jakby uciekał, ale w rzeczywistości po prostu musiał pobyć chwilę sam, z daleka od Sherlocka.
Odetchnął głęboko i przejechał delikatnie dłonią po obiciu tylnego siedzenia auta. Drgnął, gdy poczuł wibrację komórki w prawej kieszeni kurtki.
Nie chciał odbierać. Wiedział, że to kolejny SMS od Sherlocka. Od wyjścia z mieszkania dostał ich od niego kilkanaście. Domyślał się, jaką zawierają treść i nie miał najmniejszej ochoty mierzyć się z tym, co detektyw miał mu do powiedzenia.
Sygnał przychodzącego SMS’a zirytował go. Wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz.
Dlaczego nie mogę mieć chwili spokoju? - pomyślał, odczytując wiadomość.
John, przepraszam. Nie gniewaj się. Wróć. Proszę. SH
Postanowił nie odpisywać. Wolał nie dotykać klawiatury pod wpływem wzburzenia. Mógłby napisać coś, czego potem by żałował . Opanowanie. Musiał się uspokoić, ale SMS’y od Sherlocka mu to uniemożliwiały. Westchnął, słysząc ponownie ten dźwięk.
John, nie zachowuj się jak dziecko. Odpisz, proszę. SH
Odchrząknął, wyglądając przez szybę. Zaczął padać deszcz, a śpiesząc się przy wyjściu z domu, zapomniał o parasolu.
John, to nie tak, dobrze wiesz, że nie to miałem na myśli. SH
Ostatni raz rzucił okiem na wyświetlacz i wyłączył telefon. Nie miał sił na spieranie się z Sherlockiem i tłumaczenie mu, co to są uczucia i że czasem nie trzeba wiele, aby urazić kogoś swoimi słowami.
- Niech się pan zatrzyma - powiedział, rzucając kierowcy należne pieniądze za kurs i wysiadając w sam środek ulewy.