FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Shadows Are Everywhere // 4.You're joking

a u t o r :    Cloy499



Przed wejściem do zamku stał wysoki napakowany, łysy facet. Był co najmniej 2 razy większy ode mnie. - Proszę pokazać zaproszenie.- odezwał się ochroniarz.Cody wyciągnął niebieską kopertę i podał ją mężczyźnie. - Miłej zabawy życzę.- Facet oddał kopertę blondynowi i utorował nam wejście. W środku było pełno ludzi. Z pewnością są to jakieś ważne osobistość - pomyślałam. Nie myliłam się. Co chwilę witali nas to baron z baronową to hrabia z hrabiną. Kiedy w końcu udaliśmy się w miejsce gdzie byli tylko kelnerzy Cody się odezwał.- I co? Jesteś pod wrażeniem?- uśmiechnął się.- Skąd ty wziąłeś to zaproszenie?- nie odpowiedziałam mu. -A jak myślisz?- uniósł prawą brew.- Albo jesteś jakimś baronem albo je po prostu podrobiłeś.- Bardziej byłam skłonna uwierzyć w to drugie niż w to ze On jest szlachetnej krwi.- Poprawka. Nie baronem a margrabią. Wyższa ranga kotku.- On chyba robi sobie ze mnie jaja. Przecież margrabia to już prawie książę, a w tych czasach trudno znaleźć prawdziwą arystokrację.- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - Nie. Zapytaj kogo zechcesz a otrzymasz taką samą odpowiedź.- złapał mnie za dłonie i przyciągną bliżej siebie. - Mogę być twoim księciem z bajki.- wymruczał mi do ucha, przez co przeszły mnie ciarki. - W twoich snach.- uwolniłam dłonie z jego uścisku i ruszyłam przed siebie. Jednak mój marsz nie trwał długo bo Cody złapał mnie od tylu- Carol.- mruknął.- nie chcesz zostać sam na sam z gospodarzami uwierz mi. - Odwrócił mnie przodem do siebie.- Choć już. Zaraz zaczynamy.- pociągnął mnie w kierunku schodów.- Sou, droga wolna? - Włożył sobie jakąś słuchawkę do ucha, a drugą podał mi. Jak sądzę będziemy się dzięki temu komunikować. - Ktoś idzie w waszym kierunku. Skręćcie w lewo.- usłyszałam głos Scarlett. - Okey. Carolinie, teraz słuchaj uważnie. Mówimy do siebie pseudonimami. Scarlett to Sou, Justin to Jay, Mick Drew, Ja jestem Clous, a ty Mel. Wszystko jasne?- pokiwałam głową na znak że rozumiem.-Możecie już wyjść. -powiedziała 'Sou' i na kierowała nas przed wielkie drzwi.- Dobra. Clous musisz złamać zabezpieczenia. Chyba dasz sobie z tym radę, co nie?- Blondyn się uśmiechnął.- Banał. - Jego zielone oczy aż rozbłysły nieznanym mi dotąd ogniem. Przez chwilę majstrował coś przy konsoli i drzwi się otworzyły. - Jak mówiłem. Banał. - Złapał mnie za rękę. - Emmm. Trochę trudno mi będzie biegać w tych butach.- wyszeptałam.- To nie problem. Nie będziemy biegać.- Znowu pokazał swoje białe zęby po czym wciągnął mnie do pomieszczenia który wyglądał jak wielki salon. Wielki kominek stał obok drzwi wejściowych, a naprzeciw niego wielka kanapa. Obok kanapy stały dwa fotele zwrócone do środka przestrzeni pomiędzy kominkiem a sofą, były obite tym samym brązowym materiałem co kanapa. Cody a raczej powinnam mówić i myśleć Clous żeby się z tym oswoić ruszył w kierunku jednego z pięciu jak mniemam zabytkowych biurek. Stały one pod wielkimi oknami z widokiem na ciągnącą się w nieskończoność łąkę. - Choć tu i mi pomóż.- jedną chłopak.- a powiesz mi czego szukamy?- podeszłym do niego.- granatowego pendrive'a o pojemności 2GB.- ok. Nawet nie pytam skąd te informacje na temat koloru i pojemności pendrive'a. Obrazu zabrałam się za przeszukiwanie pierwszego od prawej strony biurka.Sporo czasu minęło zanim znaleźliśmy to na czym nam zależało.- Mam.- Powiedziałam po czym dałam zdobycz chłopakowi. - No to znikamy.- uśmiechnął się. - Jak cienie.- dodała Scarlett.- Jak cienie.- Powtórzyłam. Nie wiem czemu ale odczułam tak zwane DE JA VU. -Wszystko okay?- chłopak podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach.- tak. Tylko że... Nie to głupie. - W twoim przypadku nic nie jest głupie kochanie. Co się stało? - Jak Sou powiedziała "Jak cienie" poczułam się tak jakbym to już kiedyś słyszała.- skręciłam wzrok z blondyna.- To dobry znak kochani.- uśmiechnął się po raz kolejny tego przedziwnego dnia.- W takim tempie w miesiąc albo dwa przypomnisz sobie najistotniejsze rzeczy. A teraz choć już. - Ruszyłam za chłopakiem. Po chwili byłyśmy na dworzu. - Nie sądzicie że za łatwo nam poszło?- odezwał się Mick.- nie są jeszcze na tyle czujni. Dopiero teraz zaczną coś podejrzewać. Nie znają naszych obecnych nazwisk ani nie wiedzą jak wyglądamy.- Jay wydawał się spokojny kiedy to mówił.- Ale skąd to wiesz. Może wiedzą kim jesteśmy , a tym pendrive jest coś dzięki czemu nas namierzą ?- Mick stawał się coraz bardziej zdenerwowany.- Stary. Wyluzuj trochę. Czy Dag się kiedykolwiek mylił?- Tym razem Cody zabrał głos.- N...No nie.- Mick wydawał się bardziej spokojny,ale nie do końca.- Wyślemy tego pendrive'a The Impossible. Mają dwóch maniaków komputerowych. Sprawdzą dla nas te dane i od razu jak się czegoś dowiedzą my i Dag dostaniemy cynk. - Skąd ta pewność Jay? Wiem że są drugim oddziałem,ale nie mamy pewności ze to zrobią.- Odezwał.się Cody.- Na pewno to zrobią.- uśmiechnął się.- Są mi winni przysługę.






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1229
il. komentarzy : 0
linii : 2
słów : 996
znaków : 4872
data dodania : 2013-06-25

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e