kategoria : / /
Shadows Are Everywhere // 2.Who you think you are
a u t o r : Cloy499
w s t ę p :
Jest to drugi rozdział Shadows Are Everywhere mojego autorwtwa ( Pierwszy rozdział - http://www.fanfiction.pl/pokaz _utwor.php?id=822 )
u t w ó r :
Przez mniej więcej godzinę Cody i Stefani rozmawiali z Collemanem. Nie mam pojęcia o czym i nawet nie chcę wiedzieć. Od kiedy wyszliśmy z tego wielkiego dworu zamieniliśmy tylko kilka słów na temat mojego telefonu. -Nie nie dostaniesz swojego telefonu, bo jeszcze zadzwonisz po gliny, a ich najmniej potrzebujemy. - Wrzasnął blondyn. - Kim myślisz, że jesteś że się tak do mnie odzywasz?! Huh? - Krzyknęłam mu prosto w twarz. - Jesteś bipolarnym skurwysynem! - Dodałam na koniec. To mu się chyba, a nawet na pewno nie spodobało bo przerzucił mnie sobie przez ramie i wrzucił na tylne siedzenie samochodu. - No tak, najlepiej przerzucić mnie sobie przez ramie i wpakować do auta! - Skończyło się awanturą... Na moje nieszczęście Stefani musiała zostać u tego całego Collemana. Ona jest chyba jedyną normalną osobą w tej całej chorej sytuacji oprócz mnie. Boże. Jak myślę o tym że muszę siedzieć tu z tym bipolarny świrem to wariuję! - Gdzie jedziemy? - zapytałam z irytacją w głosie, kiedy zauważyłam, że jedziemy już z dobre 2 albo i 3 godziny. - Do twojego nowego domu. - Odpowiedział już całkiem spokojny. Jak już mówiłam bipolarny świr. - Ale ja nie chce. - Powiedziałam tak cicho, że chłopak nie mógł tego usłyszeć. - Musisz... Musisz sobie przypomnieć, a to ci pomoże. - Popatrzył na moje odbicie w lusterku.
***
- Ile jeszcze ? - Chyba po raz setny zapytałam. - Jeszcze chwila. - Odpowiedział zirytowany. - Mówiłeś tak godzinę temu. - Powiedziałam również zirytowana. - Wydaje ci się, bo się tak nudzisz. A poza tym skąd wiesz? Przecież nie masz telefonu. - Uśmiechnął się szyderczo. Ile bym dała żeby mu go zedrzeć z twarzy. - Nie ważne. - Machnęłam na niego ręką zmęczona i zwróciłam się głową do okna. Podziwiałam piękny krajobraz za szybą jednak po dłuższej chwili zrobiłam się senna i zasnęłam. Usłyszałam dźwięk wystrzału. Padłam na ziemię - Megan! - Usłyszałam znajomy głos. - Mel skarbie, błagam cię nie zostawiaj mnie. - poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Otworzyłam oczy, ale prawie nic nie widziałam, wszędzie było ciemno... - Mel. Zaraz cię stąd zabiorę. - Poczułam, że coś mokrego spływa mi po policzkach. Patrzyłam na bruneta pochylającego się nade mną. Nie mogłam rozpoznać twarzy... Widziałam tylko te błyszczące zielone oczy, jakby palił się w nich ogień...
Coś wyrwało mnie ze snu. - Me... Caroline! Obudź się już jesteśmy. - usłyszałam głos tego bipolarnego sukinsyna. - Już wstaje. - Jęknęłam, przeciągając się. Powoli wysiadłam z auta. Pierwszą rzeczą którą zauważyłam była cienka, kręta drużka. Kiedy zobaczyłam do czego prowadzi wcale się nie zdziwiłam. Średniej wielkości drewniany domek. - Ej geniuszu. Nie mamy żadnych ubrań, ani niczego do jedzenia. - powiedziałam. - Nie masz się o co martwić, jutro pojadę z chłopakami na zakupy,a i tobie też kupię jakieś ciuchy. - Odparł po czym puścił mi oczka. - Chwileczkę... Z chłopakami? - Powiedziałam zdziwiona. Blondyn tylko zachichotał i ruszył w stronę domu. Po chwili odwrócił się i zauważył że ja wciąż stoję w miejscu. Pokiwał głową i wrócił się do mnie. - Pójdziesz sama czy mam cię zanieść? - Zapytał się. Nie chciało mi się iść więc mu nie odpowiedziałam, na co chłopak po raz drugi tego dnia przerzucił mnie sobie przez ramie i zaniósł pod same drzwi. - Ty to sobie zaplanowałaś, co? -Chyba długo myślał nad tym co powiedzieć bo dopiero teraz wydusił to z siebie. - Ale co? - zapytałam niewinnie. - Dobrze wiesz co. - jęknął i otworzył drzwi. - Jesteśmy! - Chłopak wydarł się tak, że prawie bębenki w uszach mi pękły. Po chwili zjawili się dwaj chłopacy i jedna dziewczyna. Jeden z nich podszedł do Codyego – Ona serio nie pamięta? - skinieniem głowy wskazał mnie. - Nie. Niczego nie pamięta. - Drugi natomiast podszedł do mnie i się mi bacznie przyglądał. - Co ty do cholery robisz?! - Warknęłam – To bez wątpienia nasza Mel. - Chłopak się uśmiechnął. Dziewczyna natomiast stała oparta o ścianę. - Jestem Jay... Jay Bieber. - Przedstawił się ten który gadał z Codym. - A ja Mick. - Wyszczerzył się ten drugi. - A ty jak się teraz nazywasz? - Zapytał Jay. - Caroline Trick. A ona? - Wskazałam palcem na blondynkę. - Ona to Scarrlet Crum. Jest nową widzącą. - Odparł Mick. - Stary, ona nie ma pojęcia o co chodzi. - Fakt tu Cody miał rację.
***
Jay, a właściwie Justin bo tak naprawdę ma na imię zaprowadził mnie do jak twierdzi Mojego pokoju z przed dwóch wcieleń. Ta jasne... W nocy znów miałam ten sam sen tylko, że tym razem widziałam więcej, a mianowicie widziałam jeszcze dwóch typów i jeszcze jakąś dziewczynę... Ich twarzy też nie mogę rozpoznać. Czuję, że skądś ich znam, ale kiedy próbuję sobie przypomnieć kim są to na nic nie trafiam. Po śniadaniu Cody, Mick i Crarrlet pojechali po zakupy,a ja zostałam sama z Jayem... Nie mam pojęcia czego się mogę po nim spodziewać więc muszę być czujna. Nie mam nawet zamiaru uciekać, bo co mi to da? Jestem na jakimś pustkowiu daleko od domu. I nie sądzę nawet, że ktoś mnie szuka. Rodzice zmarli jak byłam mała, wychowywała mnie babcia, która z resztą też zmarła kilka lat temu. Nie mam nawet żadnych przyjaciół. W szkole byłam tym dziwolągiem którego nikt nie lubił. - Co tam księżniczko? - Jay usiadł naprzeciwko mnie na dużym białym skórzanym fotelu. Jęknęłam. - A co ma być? Siedzę tu z tobą i myślę o swoim życiu. - Chłopak nagle znalazł się koło mnie. - Co się dzieje? Jesteś taka przygnębiona. Ty ... Znaczy wiesz wcześniej zawsze byłaś silna i nic ci nie mogło przeszkodzić w tym do czego dążyłaś. - Położył mi ręce na ramionach. - Carol... Popatrz na mnie. - Niechętnie posłuchałam brązowookiego. - Nieważnie co się działo kiedyś. Znaczy no wiesz... W szkole i w ogóle w tym życiu. - uśmiechnął się. - Musisz iść naprzód. - Sama nie wiem czemu, ale się do niego przytuliłam. Mam takie wrażenie, że mogę mu się ze wszystkiego zwierzyć. - Justin?
- Tak? - Popatrzyła na mnie. - Byliśmy razem czy się przyjaźniliśmy? - Znowu nie mam pojęcia czemu ale zadałam pytanie. - Hu? - zastanawiał się chwilę. - Aaaa... Przyjaźniliśmy się. - Uśmiechnął się po raz kolejny, a ja wtuliłam się w niego mocniej. - Dobra mała, powiesz mi co się stało? - Zapytał kreśląc uspokajające kółka na moich plecach. - Okej...