kategoria : / /
Shadows Are Everywhere // 1.What's going on
a u t o r : Cloy499
w s t ę p :
Chyba zaczyna mi odbijać... Od jakiegoś czasu czuje się obserwowana i to nie tylko przez te suki Cloy i Susann. To coś gorszego... O wiele gorszego. Czuje to. Ale co to może być? Mam wrażenie, że to wiąże się z tymi nowymi z Shadows. Tak. To musi być związane z nimi. Z zamyślenia wyrwał mnie trzask gałązki. Miejsce w którym się znajduję i pora, która teraz jest wcale nie pomagają mi w zachowaniu trzeźwego umysłu. Bo kiedy najlepiej zamordować albo porwać dziewczynę jak nie w jesienny wieczór? Mam stanowczo za bardzo wybujałą wyobraźnię.
Znowu trzask. Nie no teraz to serio się boję. Sięgnęłam ręką do kieszeni żeby wyciągnąć telefon żeby sprawdzić godzinę, ale zanim wyciągnęłam telefon z kieszeni poczułam że ktoś mnie łapie za biodra a następnie zatyka buzię dłonią ciągnąc mnie do samochodu... Nagle poczułam ostry ból z tyłu głowy...
u t w ó r :
Obudziłam się z cholernym bólem głowy. A promienie słońca wpadające przez okno raziły mnie w oczy. Przykryłam się kołdrą. Przez chwilę nie potrafiłam sobie przypomnieć tego jak doszłam do domu... Ale chwila. To wcale nie jest mój pokój... Gdzie ja jestem. Szybko zrzuciłam z siebie kąłdrę i wstałam z łóżka. Nie był to dobry pomysł i szybko tego pożałowałam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a do tego ten ból głowy. Jęknęłam i od razu usiadłam. Przez chwilę starałam się sobie przypomnieć co stało się wczorajszego wieczoru. Ból głowy powoli słabł, a ja starałam się wydostać z tego pokoju. Niestety okna i drzwi były zamknięte. Zaczęłam krzyczeć, żeby mnie wypuścili, ale to nie skutkowało. Usiadłąm na łóżku. Po jakimś czasie, dokładnie nie wiem bo ci debile zabrali mi telefon, ktoś przekręcił zamek w drzwiach. Stanął w nich dosyć wysoki blondyn. Chwila znam go. Ale nie mogę sobie przypomnieć imienia. - Zrobiłaś nam niezłą pobudkę mała. - Podszedł do mnie. - Jak się spało? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego zdezorientowana. O co mu do jasnej cholery chodzi? Porwał mnie, a teraz jest taki miły?! On chyba jest jakiś psychiczny. Muszę się stąd wydostać. Gdybym tylko wiedziała gdzie ja do cholery jestem. Przez okno widać tylko jakąś polanę, a dalej las. Znam swoje miasto bardzo dobrze, ale tego miejsca nigdy nie widziałam. Z zamyślenia wyrwał mnie ten debil, który zaczął mną trząść. - Żyjesz? - Zaczął do mnie krzyczeć. - Tak. A teraz mnie zostaw i powiedz mi co ja tu do cholery robię i gdzie ja kurwa jestem! - Krzyknęłam mu w twarz. Co on sobie kurwa wyobraża ?! - Serio – urwał i popatrzył na mnie swoimi zielonymi oczami. - Nie pamiętasz mnie? - Obrócił mnie tak żebym siedziała na wprost niego. - Co mam pamiętać? - patrzyłam na niego jak na idiotę. - My się nawet nie znamy. Widziała cię kilka razy w szkole i tyle. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale coś mi podpowiadało, że naprawdę go dobrze znam. Że kiedyś się przyjaźniliśmy? Nie. Nie wiem. Zaraz chyba oszaleje! - Naprawdę. - Posmutniał. - Nie pamiętasz? - Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. O co tu do chuja chodzi?! Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Na szczęście ich nie zamknął. Wychyliłam głowę za drzwi i rozejrzałam się. Ani żywej duszy. Po chwili znalazłam się na holu. Wzrokiem powędrowałam na schody znajdujące się mniej więcej 10 metrów ode mnie. Bez namysłu ruszyłam w ich stronę. - Mel? - usłyszałam za sobą. - Mel to naprawdę ty? - Odwróciłam się. Stała tam dziewczyna z czarnymi długimi falowanymi włosami. Podbiegła do mnie i się przytuliła. - Ona nic nie pamięta Stef. - Usłyszałam głos blondyna z dołu. - Ale jak? - Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi żółtymi oczami. - Nie mam pojęcia. Musimy pójść z nią do Dag'a. Może on nam powie co mamy robić. - Nie miałam pojęcia o czym oni do jasnej cholery mówią i czemu ona nazwała mnie Mel? - Nie chcę wam przeszkadzać, ale co tu się w ogóle dziej? - Obydwoje patrzyli teraz na mnie. - Dowiesz się za jakiś czas.Stefani daj jej czyste ubrania. - Chłopak odwrócił się i zniknął za jakimiś drzwiami. Szatynka pociągnęła mnie za sobą do jak mniemam jej pokoju. Dziewczyna wyciągnęła czarne rurki, biały top z krzyżem i szarą rozpinaną bluzę. Odebrałam od niej ubrania. - Łazienka jest naprzeciwko. - Ruszyłam do miejsca wskazanego przez dziewczynę. Zamknęłam się, rozebrałam i wzięłam szybki prysznic. Ubrała się w rzeczy które dostałam od Stefani i wyszłam. - Choć Cody już czeka w samochodzie, śniadanie zjesz po drodze. - Złapała mnie za przed ramie i zaciągnęła na dół. Ubrała buty i zdjęła dwie kurtki. Podała mi skórzaną, zauważyłam, że stoją tam moje buty więc je założyłam. Szybko wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do srebrnego BMW. Blondyn siedział za kółkiem i wyglądał na zdenerwowanego, dziewczyna usiadła z przodu, a ja z tyłu. - Co tak długo?! - Warkną blondyn. - Me... - Urwała. - Caroline brała prysznic. - Ok. Czyli zna moje imię. Chłopak odwrócił się do mnie, a ja pokiwałam głową na znak, że to prawda. Po chwili ruszyliśmy jechaliśmy dosyć długo. W końcu zatrzymaliśmy się przy McDonald'zie. - Chcesz cheaseburgera? - szatynka zwróciła się do mnie. - Tak. - Odparłam cicho. - Stefani wyszła z auta. Widziałam w lusterku, że blondyn się na mnie patrzy. - Możesz mi powiedzieć co się tu dzieje? - zapytałam. Chłopak odwrócił się do mnie. - Wierzysz w reinkarnacje? - Zapytał. - W to, że po śmierci przyjmujemy inną postać? Nie. - Odparłam. - Czemu w to nie wierzysz? - Nie spuszczał ze mnie wzroku. - Bo to niedorzeczne. - Szybko odpowiedziałam. Na co on się zaśmiał. - Czyli niedorzeczne jest to, że czujesz że już kiedyś żyłaś? Tak? - Zaśmiał się. - Cal. Ja wiem, że czujesz, że już kiedyś żyłaś na tym świecie. - Podniósł mój podbródek tak, żebym mogła patrzeć mu w oczy. - Dopuść do siebie wspomnienia z poprzednich wcieleń. Pozwól sobie na to. - Urwał. - Czemu ci na tym tak zależy? - Podniosłam prawą brew. - Ponieważ... - Urwał, kiedy drzwi nagle się otworzyły i wsiadła szatynka. Podała mi kanapkę. Rozpakowałam ją i zaczęłam jeść. Chłopak uruchomił silnik. Jechaliśmy z 20 minut. Zatrzymaliśmy się przed dużym murowanym domem. Bez wątpienia był to niegdyś dwór należący do bardzo bogatego człowieka. - Choć. - usłyszałam głos dziewczyny. Która stałą przed samochodem. Chłopak zadzwonił do drzwi. Po niecałej minucie w drzwiach stanął niewysoki mężczyzna w podeszłym wieku. - Panicz Cody. - Odezwał się. - Pan Colleman czeka na pana. - Skłonił się i wpuścił nas do środka. Oniemiałam ze zdziwienia. W środku było więcej przestrzeń niż wyglądało na to z zewnątrz. Marmurowa podłoga i kolumny zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Mężczyzna zaprowadził nas do drzwi na końcu korytarza na pierwszym piętrze. Otworzył je i nas wpuścił. - Witajcie dzieciaki. - Przywitał nas mężczyzna o czarnych kręconych włosach - Widzę, że przyprowadziliście Megan. - Popatrzył na mnie. - Co was tu sprowadza? - zapytał – Meg nas nie pamięta. Nie pamięta kompletnie niczego z poprzednich wcieleń. - Odezwał się Blondyn. Mężczyzna jeszcze raz popatrzył na mnie. - Czy to prawda? - Zwrócił się do mnie. - Nie mam bladego pojęcia kim jesteście. Co prawda kojarzę Cody'ego ze szkoły, ale nic poz tym. - Odparłam. - Mam na to radę. - Odwrócił się do szatynki. - Musicie pobudzić czymś jej pamięć. To tak jak z normalną amnezją, ale ona musi do siebie też dopuścić te wspomnienia. - teraz patrzył się na Cody'ego. - Ty chłopcze chyba najlepiej wiesz co masz robić, prawda? Znasz ją lepiej niż my wszyscy. - Blondyn przytaknął. - A i na razie nie mieszajcie jej w żadne akcje, zrozumiano? - Obydwoje przytakneli. Ok. To wszystko robi się coraz bardziej dziwne i psychiczne.