FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Jedna Kula

a u t o r :    BezrobotnyGeorge


w s t ę p :   

CSI Las Vegas



u t w ó r :

Na twarz śpiącego Grissoma świeciło piękne słońce, rzadko mógł je oglądać ponieważ codziennie pracował na nocnej zmianie, w laboratorium kryminalistycznym. Lubił swoją pracę, czuł się potrzebny, spełniony. W dzień odsypiał nocki a gdy słońce zachodziło, wychodził do pracy. Taki uciążliwy czas pracy umilała mu Sara, na nią zawsze mógł liczyć, była jego miłością, natchnieniem oraz drugą połową. Kiedy Grissom poczuł ciepło na swej twarzy, usłyszał dźwięk budzika. Usiadł na łóżku, wyłączył zegarek, założył laczki i poszedł do kuchni. Była godzina 15.32, wstawił czajnik by zrobić dwie gorące kawy. Kilka sekund po nich weszła Sara, z ręcznikiem na głowie.
-Cześć kochanie.
Grissom spojrzał jak Sara delikatnie ściąga ręcznik i kładzie go na krześle. -Cześć.
-O zrobiłeś kawę, mówiłam ci już jak bardzo cie kocham?
-Tak, nawet kilka razy.
Sara uśmiechnęła się do Gila i podeszła do lodówki, otwierając ją. To miłe popołudnie przerwał nagły telefon, Grissom zalał kawy i poszedł go odebrać.
-Grissom przy telefonie.- Przez dłuższą chwilę Grissom wsłuchiwał się w słuchawkę. Sara podeszła do niego, lecz on nie zareagował. -Daj mi 20 minut, zaraz u ciebie będę.
Grissom się rozłączył, Sara wciąż patrzyła na niego, oczekując wyjaśnień. -No?
-Co?
-Powiesz mi kto dzwonił?
-Jak to kto, Taylor, jakby zapomniał, że wziąłem dzisiaj wolne.
Grissom wszedł do kuchni, wziął łyk kawy , wybierając w telefonie numer Brassa.
Kilka sygnałów i Jim odebrał telefon -Hallo?
-Cześć Jim, obudziłem cię?
-Powiedzmy że nie!
Słuchaj dostałem wezwanie od Mckeena, mógłbyś znaleźć akta ostatniej sprawy...Mellisa Amstrong.
-Proszę powiedź że żartujesz?
-Obawiam się że nie mój drogi przyjacielu, przyjadę po ciebie za 10 minut, okej?
Sara usiadła na krześle delektując się kawą, równocześnie przyglądając się swojemu ukochanemu, który jak zwykle używał swojego daru przekonywania. Grissom skończył rozmowę, po 10 minutach był gotowy do drogi. Pocałował Sarę i wyszedł z domu. Sidle rozejrzała się po kuchni, westchnęła, dopiła do końca kawę i poszła do łazienki.
Droga z do domu Jima zajęła Grissomowi ok. 7 minut. Do samochodu wszedł Brass, miał nie zawiązany krawat, koszule na wierzchu, oraz marynarkę lekko zarzuconą na plecy. Grissom spojrzał na niezawiązane buty przyjaciela.
-Nie musiałeś się tak śpieszyć, mogłem poczekać.
Jim nie skomentował tego ani jednym słowem, powrócił do .....po prostu doprowadzał się do porządku.
Przed laboratorium, tuż przed schodami czekał na nich Taylor, Grissom wyłączył silnik i uścisnął dłoń zastępcy szeryfa, który podszedł do niego. Brass uwinął się dosyć zwinnie i dołączył do nich.
-Chciałbym cię zapytać, jakiej części w słowie "WOLNE" nie rozumiesz? -Zapytał lekko poirytowany Jim, który zakładał marynarkę. Grissom lekko się uśmiechnął, ukazując mimiką twarzy, że również oczekuje odpowiedzi.
-Wybaczcie chłopaki, ale mamy urwanie głowy.
-Czemu Eckli się tym nie zajmie, przecież to on jest szefem porannej zmiany!
-Jim nie wiem dlaczego, ale szeryf kazał sprowadzić was. Uwiniecie się szybko!
Grissom włożył ręce do kieszeni - Szybko? Przecież cała moja załoga zaczyna zmianę o 22 w nocy!
Brass pokiwał głową i odszedł od nich, Taylor uniósł bezradnie ręce a Grissom wrócił do samochodu po torbę.
W prosektorium dr Robbins zajmował się denatką, staranie zszywał skórę po zakończonej autopsji. Kiedy skończył do pomieszczenia wszedł Grissom, który nie wyglądał na zadowolonego.
-Gil co ty tutaj robisz? Myślałem że wyjeżdżasz z Sarą by się.....
-Jak widzisz Al, niestety jestem tutaj, może to i lepiej ponieważ mój świadek również jest dzisiaj w pracy. Co mamy?
-Kathy Morris. Nie znam dokładnie jej danych, ale zmarła około 13 godzin temu, przyczyną śmierci jest złamanie kręgosłupa w trzech miejscach. Nie wykluczam przykrego wypadku ale dowodów które wskazywały by morderstwo jest naprawdę niewiele.
Grissom pochylił się na denatką - Co to za ślad na szyi?
Al włożył swoje okulary, oraz rękawice - To jest...to jest ślad po zawiązanym sznurze. Ktoś lub sama ofiara założyła go nieudolnie, podczas uwieszenia się ciała na linie, pętla zacisnęła się na odcinku szyjnym, blokując go i przerywając, lina był twarda.
-To nie możliwe spójrz na nią, waży może 50 kg.
-Tak, ale ma ślady na nogach, kiedy ją znaleziono miał przyczepione do nich po 30 kg na każdą nogę. Kiedy zabrano jej grunt pod nogami, ciężar z dużą energią pociągną ją w dół. Zginęła na miejscu, nie miała żadnych szans.
Grissom wyprostował się i spojrzał na Ala -Wyobrażając sobie jak to mogło wyglądać, cieszę się że zmarła szybko. Czy jakieś ślady aktywności seksualnej?
-Nie nic nie znalazłem, żadnych obtłuczeń, złamań.
-To ciekawe..... -W tym momencie do prosektorium wszedł Jim, wyglądał na zmęczonego ale i wkurzonego.
-Jim, co ty tutaj robisz? Przecież dopiero godzinę temu z stąd wyszedłeś!
-Al, nie musisz mi tego mówić....Dobra chłopaki mam ID waszej zmarłej. Kathy Morris, lat 25. Była na trzecim roku medycyny. Mieszkała na Forkelstreet, w domku jednorodzinnym. Ojciec zginął rok temu w wypadku, matka .....nieznana. Dziewczyna ma nienaganną opinie w szkole. Zamknięta, pracowita....i takie tam...
Jim zamknął swój notes i wyszedł z prosektorium. Grissom wciąż przyglądał się ciału Kathy. Al zdjął rękawiczki i podszedł do sąsiedniego stołu - On nadal nie lubi zmarłych?
-Taa. Al wiesz co będę już szedł, niedługo Nick i Catherine przyjadą, chciałbym rozpocząć dochodzenie.
-Jasne, jakby co to dzwoń, ja idę się przespać.
-Dzięki, na razie.
---------------------------- --------------------------
Była już prawie północ, Greg i Nick sprawdzali w laboratorium zebrane dowody. Hodges wraz porównywał próbki. Grissom siedział w swoim biurze, na biurku leżały akta zmarłej. Koło jego gabinetu, korytarzem przeszła Catherine, pokiwała do niego i odeszła.
Catherine była już LVPD, na korytarzu spotkała Taylora. - Cześć Catherine.
Willows nie przepadała za nim zbytnio ale z grzeczności opowiedziała - Cześć.
-Co cię do nas sprowadza?
-Szukam Jima, muszę go zabrać na miejsce zbrodni. Dzwonie do niego od ponad pół godziny, nie odbiera więc pomyślałam że osobiście złoże mu wizytę.
-Na pewno się ucieszy.
-Co to miało znaczyć?
Mckeen zmieszał się po czym odpowiedział - Nic.... idź do niego bo się spóźnicie.
Catherine była już pod drzwiami biura swojego przyjaciela, było tam ciemno ale weszła do środka. Telefon stacjonarny był odłączony, a komórka wyłączona. Zobaczyła jak Brass ma głowę na biurku, lekko chrapie. Catherine zaczęła się do niego skradać, gdy już chciała go obudzić, ten zrobił "Buuu".
-Brass, ty głupku, przestraszyłeś mnie.
-Ta..ak?
-Musimy jechać!
Jim był tak zmęczony że nic do niego nie odcierało, Catherine odsunęła jego krzesło i pomogła mu wstać.
-Dobra, Catherine dam sobie radę sam!
-Za 5 minut masz być przy samochodzie.
-Dobrze mamo!
Catherine uśmiechnęła się sarkastycznie zamykając za sobą drzwi. Jim odprowadził ją wzrokiem dopóki mu nie zniknęła za ścianą.
Była już około 3 w nocy, załoga Grissoma kończyła już oględziny, policjanci zabezpieczyli Gil wraz z Catherine zbierali odciski palców w sypialni, na szafce stało zdjęcie. Willows podniosła je i dokładnie się przyjrzała.
-Ej Gil!
-Co? - Grissom odwrócił się do niej.
-Myślę że to nasza ofiara miała bardzo bliską przyjaciółkę.
-Przestań, może to jej siostra.
Catherine odwróciła zdjęcia, na którym Kathy i druga dziewczyna się całuje. - Myślę jednak że tak się nie okazuje miłości do siostry.
Grissom pakował się do samochodu - Greg dowiedź się proszę coś więcej o tej Morris, zbadaj krew, DNA. Daj mi cokolwiek.
-Jasne, szefie.
-Widziałeś Brassa!
-Kręcił się tutaj!
Grissom rozpoczął poszukiwania, po kilku minutach poszedł do samochodu swojego przyjaciela, okazało się że spał tam Jim. Grissom delikatnie podszedł od strony kierowcy i z całej siły uderzył w klakson. Jim gwałtownie się przebudził - Gil...Jezu, chcesz żebym dostał zawału!
-Wybacz, ale nie chciałem cię budzić.
-Jasne. Co się dzieje?
Grissom wsiadł od strony pasażera, zamykając za sobą drzwi. Rozłożył sobie siedzenie i zamknął oczy.
-Gil? - Jim przyglądał sie ze zdziwieniem.
-Nic, dobranoc.
Jim rozłożył bezradnie ręce, i również położył się spać.
---------------------------- ------------------------------ --
Minęły 2 godziny gdy piękny sen przerwało wezwanie na miejsce zbrodni. - Uwaga, Uwaga ! Znaleziono ciało na Casinostreet.
Jim odruchowo uruchomił silnik, włączył silnik. Grissom się przebudził - Co się dzieje?
-Znaleziono ciało, musimy sprawdzić o co chodzi, wysadzę cię gdzieś po drodze.
-Zapomnij, jadę z tobą.
Jim zgodził się i włączył radio, - oooo, I'm sexy boy! - Grissom zaczął śpiewać, Brass wraz z nim.
Na miejscu zbrodni, stał jeden radiowóz, Grissom szukał swoich okularów, gdy Jim wyszedł z samochodu i przywitał się z oficerem.
- Kapitanie jeszcze nie byliśmy w środku, zgłoszenie wniosła sąsiadka, mówiła że słyszała strzały, a przez okno widziała ciało leżące w pokoju na piętrze.
-Ty pójdziesz ze mną, a ty sprawdź czy jest tylnie wyjście.
Grissom wysiadł z samochodu - Nie Gil, ty zostań!
-Zwariowałeś, a jak mnie napadnie, może napastnik jest w środku!
-Musisz?
-No chodź, będzie fajnie. - Brass pokręcił głowę, dał znak policjantowi który poszedł na tyły domu. Jim wyciągnął broń, to samo zrobił Gil oraz drugi policjant. Cała trójka z wielką ostrożnością weszła do środka, Brass kazał policjantowi sprawdzić parter, gdy sam poszedł na piętro. Gil poszedł sprawdzić salon.
Brass wchodził powoli po schodach, kontem oka zauważył jakiś ruch po lewej stronie. Skierował w tamtym kierunku broń, delikatnie, by nie robić hałasu, wszedł do sypialni. Rozejrzał się gdy nagle kilka centymetrów obok niego kula trafiła w ścianę, Brass wycofał się natychmiast.
Gil usłyszał strzał, z policjantem na czele wszedł po schodach.
Brass nasłuchiwał co się dzieje w tamtym pokoju, kiedy już chciał wejść do środka, kolejna kula przeleciała blisko niego - Kurwa!
Zauważył jak policjant wchodzi po schodach - Nie! Nie idź tu - Brass krzyknął ale było już za późno, policjant dostał w szyje, krew ochlapała Grissoma oraz ścianę, bezwładne ciało stoczyło się po schodach. Grissom w szoku zamiast uciekać na dół, pobiegł a raczej rzucił się koło Brassa.
-Ty idioto! Dlaczego nie uciekłeś!
-On ...on chyba nie żyje!
Brass próbował nasłuchiwać dalej, - Jim, on chyba nie żyje!
-Cicho bądź Gil! Jak się nie zamkniesz my też będziemy!
Brass i Grissom usłyszeli jakieś kroki, który dochodziły ze schodów.
Gil zbliżył się do Jima i szeptem powiedział - Proszę, powiedź mi że to ten drugi policjant?
-Nie wiem, cholera! Pilnuj drzwi, osłaniaj moje plecy ok?
-Ok to ty idź a ja pójdę za tobą.
Brass wycelował broń w stronę schodów, Gil celował w wejście do pokoju. Kiedy Gilbert zbliżył się do drzwi, a Brass do schodów, obydwoje usłyszeli jeden strzał. Jeden strzał.
---------------------------- ------------------------------ ---------
Brass upuścił broń, zaczął czuć się dziwnie. Widział tylko jak jakaś kobieta stoi na schodach, coś krzyczała ale on nie potrafił jej usłyszeć. Poczuł jak jego koszula robiła się mokra po lewej stronie klatki piersiowej. Jego nogi zrobiły się miękkie, jak z waty. Upadł na kolana, krążył wzrokiem po pomieszczeniu kiedy jego ciało robiło się ciężkie oparł się o poręcz, dostrzegł Grissoma leżącego na ziemi, jego ręce się trzęsły. Jim czuł się coraz bardziej zmęczony.
Grissom i Jim znajdowali się na podłodze, gdy wsparcie na czele z Catherine zabiła napastnika i znalazła ciało zamordowanej kobiety. Willows podbiegła do swoich przyjaciół, Jim leżał oparty o poręcz, jego oczy były otwarte ale nieprzytomne. Nick który również przyjechał z Catherine podszedł do niego, koszula Brassa była pokryta krwią tak samo jak podłoga obok niego. Stokes z niepewnością przyłożył dwa palce do szyi Brassa.
-Jim?
Catherine uciskała ranę Grissoma - Ca..the..rine!
-Gil jestem tutaj słyszysz, trzymaj się! - Grissom wpadał w szok, po dużej utracie krwi. - Trzymaj się karetka już jedzie!
Catherine próbowała powstrzymać krwawienie gdy Nick próbował znaleźć puls. -Jim odezwij się! Jim słyszysz mnie! - Oczy Nicka pokryły się łzami, nie czuł pulsu - Jim!!!
Greg który przyglądał się wszystkiemu wiedział że jego przyjaciel zginął na miejscu, próbował powstrzymać Nick który chciał ratować Brassa - Nick on nie żyje! Słyszysz? On nie żyje, Umarł!
-Nie! - Nick odepchnął Grega, lecz ten się nie poddał.
-Już mu nie pomożesz! Zostaw, daj mu odejść!
Greg objął Nicka, ten rozpłakał się w objęciach przyjaciela. Po schodach weszli ratownicy -Proszę się odsunąć.
-Już za późno proszę ratować Gila!
Ratownicy uklękli koło Grissoma który właśnie stracił przytomność. Catherine pozwoliła pracować ratownikom. Odwróciła się i zobaczyła jak Greg zamyka powieki Jima, zasłoniła usta dłonią i rozpłakała się. Ratownicy wynieśli Grissoma na noszach, przy wyjściu Sara, Albert i David dostrzegli rannego śledczego. Sara pojechała z ukochanym do szpitala. David i Albert jak najszybciej weszli do środka, na schodach minęli Catherine i Grega.
Al spojrzał na młodego śledczego lecz ten tylko pokiwał głową i zszedł na dół. Gdy Albert spojrzał w górę zobaczył jak David stoi bez ruchu, gdy wszedł na górę dostrzegł Nicka klęczącego obok ciała Jima. Doktor poczuł jakby ktoś odciął mu dopływ tlenu, nie wiedział jak ma się zachować, co zrobić przecież Brass był jego przyjacielem, jednym z bliższych. David położył rękę na ramieniu Nicka po czym otworzył swoją torbę i spojrzał na Ala. Ten powoli zbliżył się, zobaczył zakrwawioną twarz Jima, jego koszule, ręce. Obok niego była duża plama krwi, a kawałek dalej znajdowała się krew należąca do Grissoma.
Al wyciągnął małą latareczkę, włączył ją lecz gdy już miał rozpocząć badanie ciała, zakrył dłonią twarz - Nie mogę tego zrobić, nie mogę.
Nick się jeszcze bardziej rozpłakał, David podszedł do Ala - Ja to zrobię, ty poczekaj na niego w prosektorium. Robbins zgodził się, chwycił swoją laskę i pomału zszedł po schodach. Stokes wstał, spojrzał w kierunku ciała napastnika, po czym zszedł na dół.

Kilka godzin później na stole w prosektorium leżało ciało Jima, Al właśnie skończył jego autopsje. Nick wszedł powoli, spojrzał na doktora i podszedł bliżej.
-I?
-To były dla mnie najtrudniejsze godziny w mojej karierze. ....Hmm....Kula weszła przez plecy, przebiła komorę serca, prawdopodobnie nic nie czuł, wykrwawił się szybko. Kula przeszła na wylot, Greg znalazł ją w ścianie, napastnik strzelał z karabinu. Tą samą kulą dostał Gil, a właśnie co z nim?
Nick przez chwilę milczał - Zmarł 20 minut temu.
Albert upuścił okulary które trzymał, usiadł na krześle. Nick cały czas milczał, łzy spływały mu po policzkach. - Sara dzwoniła przed chwilą do Catherine, Gil miał uszkodzoną nerkę, naruszoną trzustkę. Rozległy krwotok wewnętrzny, .... nie mogli go uratować.
Nick złapał Jima za rękę, która była coraz chłodniejsza, pochylił się nad nim - Dzięki za wszystko przyjacielu. Nigdy cię nie zapomnę.
Dwa dni później nadszedł dzień pogrzebu. Godzinę przed nim Catherine siedziała w biurze Brassa, wpatrując się w jego nazwisko na tabliczce. Do środka wszedł Nick.
-Catherine, wszystko w porządku?
Willows nie opowiedziała, Nick podszedł bliżej i objął ją. - Hmm co mówiłeś?
-Cathe wiem że ci ciężko ale musimy już iść.
-Wiem ale tak strasznie mi ich brakuje...
-Mi też.
---------------------------- ---------------------
W kościele stały dwie trumny obok siebie. Kościół był wypełniony policjantami oraz śledczymi. Ksiądz kończył już ceremonię, swoje przemówienie miał wygłosić Nick. Próbował się trzymać lecz to była dla niego za dużo, ale wiedząc że powinien coś powiedzieć wstał i podszedł na środek do mikrofonu.
-Dwa lata temu w tym samy kościele żegnaliśmy naszego przyjaciela Warricka Browna który został zamordowany. Zostawił po sobie wielką pustkę, na tym miejscu na którym ja teraz stoję, był Grissom. Pożegnał Warricka ja własnego syna, teraz ja musze pożegnać go i Jima, którzy zginęli na służbie. Nie wyobrażam sobie wypełnić pustki po nich, nie wyobrażam sobie przychodzić codziennie do pracy i nie pośmiać się z sarkastycznych dowcipów Brassa czy słuchać mądrości Grissoma. Tacy przyjaciele to skarb, który jak widać można utracić, nawet po wielu latach.
Nikt w kościele nie odezwał się, panowała cisza, jedyny dźwięk jaki było słychać należał do płaczących ludzi. Na cmentarzu każdy oddał hołd zmarłym, pochówek nie trwał długo, oddano strzały honorowe, położono kwiaty zapalono znicze. Kiedy wszyscy się rozeszli nad grobami które znajdowały się obok siebie zostali Catherine, Greg, Sara, Al i Nick. Stokes na grobie Jima położył odznakę którą znalazł na miejscu gdzie zginęli jego przyjaciele. Ciszę przerwała Catherine...
-Ich przyjaźń z nami przerwała jedna kula, jedna.
-Przynajmniej nie muszą cierpieć - Wtrącił się Al - Ich przyjaźń trwała aż do śmierci, i trwać będzie już na wieki.
Greg położył zdjęcie w ramce na której znajdowali się wszyscy, Warrick, Jim, Gil, Greg, Nick, Al, David, Hodges, Catherine i Sara.
Z za chmur wyłoniło się słońce które oświetliło obydwa groby, wszyscy się uśmiechnęli, ponieważ rzadko kiedy mogli oglądać takie piękne zjawisko.
Koniec






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1707
il. komentarzy : 0
linii : 146
słów : 3172
znaków : 17172
data dodania : 2012-08-02

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e