kategoria : / /
"Severus" - Rozdział 5
a u t o r : severus
„Nikomu nie ufaj. Gdy komuś ufamy, to tak jakbyśmy mu na dłoni położyli swoje serce.
A przecież on w każdej chwili może je zgnieść”
5. To boli, gdy nic nie możemy zrobić.
Następnego dnia
- Nie powiesz mi? - Daniel siedział na fotelu w pokoju Severusa, ten leżał na łóżku, jeszcze obolały z obojętną miną. Mistrz Eliksirów chciał się dowiedzieć, dlaczego jego uczeń został tak brutalnie potraktowany.
-Nie! Więc możesz sobie darować to przesłuchanie. - odparł wrogo brunet.
- Ale d l a c z e g o ? Nie masz do mnie zaufania ? Powinno być odwrotnie, to ty chciałeś mnie zabić, a nie ja ciebie. - mruknął Dan podnosząc kota z podłogi i kładąc sobie na kolanach. Severus zesztywniał i zamknął oczy. Chociaż nigdy się do tego nie przyzna, zabolało go to. Sauvage zreflektował się po chwili. - Przepraszam.
- Ty m n i e przepraszasz? Taka przecież prawda, jestem nic niewartym mordercą, więc może jednak lepiej żebym sobie poszedł. - próbował się podnieść z łóżka, ale krótki ruch różdżki Dana uniemożliwił mu to.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział ostro starszy mężczyzna. - I nie jesteś dla mnie nic niewarty.
- Uważaj bo się wzruszę. - warknął chłopak. Dan uniósł kąciki ust.
- Przecież wiem, że nie jesteś zdolny do wyższych uczuć, to swoją drogą ciekawe. Mroczy śmierciożerca, który nie mógł patrzeć bezczynnie jak umiera jego ofiara.- uwielbiał droczyć się z Severusem.
- Nie chcę ciebie zabić, - 'I przez to będę torturowany co kilkanaście dni' dodał w myślach - to nie znaczy, że nie mógłbym. - wykrztusił Snape, wciąż miał trudności z normalnym oddychaniem.
- Czuje się zaszczycony twoją łaskawością, panie. - powiedział z udawaną powagą Daniel kłaniając mu się nisko. Chłopak prychnął z irytacji.
- Dan? - coś go ciekawiło od jakiegoś czasu, ale nie pytał wcześniej.
-Tak, o miłosierny ? - zaśmiał się Sauvage, na co młody spojrzał na niego spode łba.
-Zawsze byłeś sam? - zapytał siląc się na obojętność. Tym razem to Sauvage zesztywniał, a jego wesołe oczy jakby zgasły i zaszkliły się, Mist zeskoczyła z jego kolan i wybiegła z pokoju. Wpatrywał się przez kilka minut w jeden punkt zanim odpowiedział.
-Nie. - szepnął ledwie słyszalnie.
-Taki jesteś miły a nie mogłeś dać jej , czy tam jemu, trochę swojego Eliksiru Życia ? Kto tu nie ma wyższych uczuć? - zakpił, wyraźnie dało się wyczuć, że żartuje, ale dla Daniela był to zbyt bolesny temat. Wpatrywał się w swojego ucznia z przerażeniem. - Coś nie tak? - Severus wydawał się być zbity z tropu.
- Nic. - odparł Sauvage gwałtownie wstając i wychodząc, trzaskając drzwiami. Pobiegł do piwnicy, gdzie trzymał swój ogromny zapas win, gdy tam dotarł, próbował się uspokoić. 'Nie denerwuj się, skąd on niby miał wiedzieć...Minęło tyle wieków, a ta rana jeszcze się nie zabliźniła...' Coś mu podpowiadało, że ona nigdy się nie zagoi. Nie będzie walczył.
Wieczorem.
Severus czuł się już znacznie lepiej, zachowanie starożytnego Mistrza zaskoczyło go, ale nie przejął się. 'Ten gaduła prędzej czy później i tak mi wszystko powie.' Chociaż zupełnie tego nie okazywał, a nawet nie chciał przyznać sam przed sobą, cieszył się, że Daniel traktuje go jak przyjaciela. Teraz jednak zastanawiał się gdzie ten wesołek się podział. Przeszedł bezskutecznie wszystkie piętra, kierując się w końcu do piwnicy. Daniel siedział z dziwną miną na podłodze, oparty o ścianę, wokół niego stało kilka pustych butelek, jedną w połowie pełną trzymał w dłoni.
-Daniel? Ee...co się stało? - Snape wytrzeszczał na niego oczy, wiedział, że starożytny mag lubi dobre trunki, ale nigdy nie pił zbyt wiele.
- O, Severus. - powiedział i czknął .
-Ty jesteś pijany. - stwierdził chłopak unosząc brwi, podszedł do niego i podał mu rękę pomagając wstać.
-Jeszcze nie tak jak powinienem. Chodź, wyjdźmy gdzieś. - chichotał, ale jego oczy były dziwnie puste.
-Musisz się płożyć. - rzekł chłodno. Dan odepchnął go od siebie i wracał już na górę.
-Nie chcesz to nie, pójdę sam. - krzyknął urażony. Snape stwierdził, że nie może go wypuścić samego w takim stanie. Po kilkunastu minutach szli już po centrum Paryża. Chłopak cały czas próbował przekonać Sauvage'a że to nie był dobry pomysł, aż ten w końcu rzucił na niego Silencio. Przechodzili właśnie Montmartre by w końcu zatrzymać się przed Moulin Rouge. Severus starał się zatrzymać Daniela, ale ten tylko go odepchnął.
-Nikt ci nie każe iść ze mną. - odparł wzruszając ramionami i wchodząc do środka lekko chwiejnym krokiem. Snape po chwili wahania pobiegł za nim. Jak dla niego w środku było zdecydowanie zbyt kolorowo, zbyt tłoczno i za głośno, ale Daniel wydawał się czuć w swoim żywiole, energicznie kierował się w stronę baru.
-Dla mojego przyjaciela to samo. - powiedział do barmana, gdy Sev usiadł koło niego patrząc z dezaprobatą, jak ten wypija kolejną dawkę. Doświadczenia z jego ojcem sprawiły że miał wstręt do tych, którzy nadużywają alkoholu. - Wiesz co? Zabawny jesteś gdy nie możesz mówić. - zwrócił się do Snape'a, na co ten ze złości obnażył zęby rozśmieszając tym wstawionego Sauvage'a jeszcze bardziej.
Był coraz bardziej zirytowany, Dan musiał użyć jakiejś silniejszej wersji zaklęcia uciszająco, bo Snape nie mógł sam zdjąć z siebie czaru niewerbalnie. Na dodatek musi siedzieć w tym...czymś. Skrzywił się. Na wpół nagie mugolskie tancerki nie robiły na nim żadnego wrażenia, nie miał ochoty patrzeć na ten cyrk, ale nie chciał też zostawiać Dana samego. Po jakimś czasie podeszło do nich kilka kobiet kokieteryjnie się uśmiechając.
- Potrzebujecie towarzystwa? - spytała jedna z nich zbliżając się do Daniela, który wyglądał na zachwyconego. Szczupła, ubrana w czerwony strój, miała średniej długości, blond włosy. Inna, też blondynka wpatrywała się z pożądaniem w bruneta. Severus poczuł, że zaraz go zemdli. Nienawidził takich dziewczyn, które nie miały do zaoferowania nic, poza ładnym ciałem. Tak, zdecydowanie wyżej sobie cenił inteligencje i ambicje od wyglądu.
-Chętnie. - powiedział rozanielony Sauvage lokując ręce na ramieniu tej, która stała najbliżej niego. Zachichotały.
-Twój kolega czemu taki milczący? - odezwała się jeszcze inna.
-Zrozumiał, że nie ma nic mądrego do powiedzenia. - salwa śmiechu. - Jest bardzo nieśmiały. - dodał teatralnym szeptem. Sev rzucił mu mordercze spojrzenie i ukrył twarz w dłoniach.'Z kim ja się zadaje?' jęknął w duchu. Poczuł jak ktoś go łapie za kolano.
- Ośmielić cię, kotku? - mówiła do niego niebieskooka dziewczyna, miała kręcone brązowe włosy i była całkiem ładna, ale patrzyła na niego w taki sposób, że Severusowi zrobiło się niedobrze. Odsunęła się z urażoną miną, gdy spojrzał na nią z obrzydzeniem.
-Drogie panie, prowadźcie. - rzekł Daniel biorąc je pod ramiona. Sev złapał go za łokieć starając się przekazać na migi, że nie powinien tego robić, ale został zignorowany. - Nie,nie musisz na mnie czekać, Severusie...wiesz...myślę, że będę zajęty dość długo. - one znów zachichotały i pociągnęły go gdzieś, pewnie do jakiegoś pokoju.
Snape miał wielką ochotę wyjść i mieć to wszystko gdzieś. Zamiast tego odszedł od baru, by usiąść w najbardziej oddalonym kącie i jakoś to przeczekać. Po około trzech godzinach poczuł, że zaklęcie przestało działać, co znaczyło, że Dan zasnął. Wstał i postanowił go znaleźć a potem siłą zmusić do opuszczenia tego miejsca. Nie musiał szukać długo, w korytarzu zawołały go trzy kobiety podtrzymujące nieprzytomnego Daniela.
-Twój kolega chyba powinien wrócić do domku. - powiedziała jedna z nich i pchnęły go w stronę Severusa. - Ale jak się obudzi przekaż żeby przychodził częściej. - zaśmiała się druga i odeszły wciąż chichocząc. Snape trzymając Sauvage'a skierował się do wyjścia, by deportować się na Mist Street.
11 rano następnego dnia
- Auua, ojeeej. - Severus uśmiechnął się kpiąco, słysząc jęk budzącego się Daniela. Wyszedł z pracowni zostawiając eliksir na ogniu i wszedł do sypialni Mistrza.
-Jak się czujemy? - spytał ironicznie nonszalancko opierając się o ścianę.
-Nawet nie pytaj i proszę mów trochę ciszej. - odparł łapiąc się za głowę.
-Nie licz na współczucie. Gardzę takim zachowaniem – rzekł krzywiąc się. - Nie wiedziałem że masz z tym problem.
-Nie mam! - zaperzył się Dan.
-Yhym...- mruknął brunet bez przekonania.
-Naprawdę...po prostu...musiałem odreagować, źle mi było. - mówił z miną zbitego psa.
-Oh, było ci ź l e, jakże mi przykro. - syknął sarkastycznie. - A „dziękuję” to już trudno powiedzieć? Powinienem był zostawić cię tam na pastwę tych kurtyzan.
- C-co? - Sauvage wytrzeszczył na niego zszokowane oczy.
- Zupełnie nic nie pamiętasz? - zapytał siadając na fotelu w pobliżu łoża, starszy mężczyzna pokręcił jedynie głowę. Sev westchnął. - Wczoraj najpierw wypiłeś kilka butelek wina w piwnicy, potem koniecznie chciałeś gdzieś iść , nie mogłem pozwolić ci wyjść samemu, a nie byłem w stanie powstrzymać. Potem udaliśmy się do Moulin Rouge czy jak to się tam nazywa – mówił z nieukrywaną odrazą. - a tam dałeś się zaciągnąć do pokoju doznań kilku tancerkom, zatrzymałbym cie, ale wcześniej rzuciłeś na mnie z zaskoczenia Silencio. Po kilku godzinach rzuciły mi ciebie nieprzytomnego i kazały pozdrowić. - uśmiechnął się lekceważąco i zerknął na szatyna, który p ł a k a ł. - Ale z ciebie dziecko, ile ty w ogóle masz lat żeby tak reagować ? - dodał drwiąco.
-T-ty n-nie r-r-rozumiesz. - zaczął się jąkać i krztusić przez łzy.
-Tak, nie rozumiem jak można doprowadzić się do takiego stanu. - spojrzał na niego wyniośle.
-Severusie, zabij mnie. - jęknął Daniel kuląc się na łóżku i zalewając łzami.
-Masz jakieś specjalne preferencje? Trucizna, czy wolisz zwykłą Avadę? A może wcześniej cię trochę torturować? Wiesz, mam w tym już wprawę. - oznajmił złośliwie, zakładając nogę na nogę. Kiedy zobaczył że Daniel cały czas się trzęsie odezwał się już mniej zjadliwie.
-Daj spokój, nie rozpaczaj tak, to żałosne.
-Wczoraj spytałeś mnie czy od zawsze jestem sam. N-nie, ja mam żonę. - załgał. Severusa zatkało na chwilę.
-Masz na myśli Mist? Nie wiem czy to...
-A raczej miałem. - przerwał mu Sauvage ocierając oczy. Bolało go serce. Jak on mógł coś takiego zrobić? Zasługuje na cierpienie. Snape patrzył na niego pytająco nie wiedząc co powiedzieć. - Ja...ja...ja ją zabiłem. - znów jęknął chowając głowę pod poduszkę.
-Bo zupa była za słona? - zapytał prześmiewczo, a Dan spojrzał na niego z bólem w oczach.
-Od czasu jak znalazłem Kamień Filozoficzny przygotowywałem Eliksir dla nas obojga. Obiecałem jej, że zawsze będziemy razem, przez całe wieki do momentu, w którym oboje zrezygnujemy z życia, ale nie wiedziałem że napój działa tylko na osobę, która go przygotowała, innym jedynie zatrzymywał proces starzenia się. - zakrztusił się, a oczy miał już czerwone od płaczu. - Którejś nocy dziesiątki lat później, obudziła mnie burza, a ona leżała obok cała sztywna...martwa...- zawył z bólu. - Rozumiesz teraz? Zabiłem ją, dałem fałszywe przekonanie. Nigdy sobie tego nie wybaczę.- Zakrył oczy dłonią kołysząc się. Snape nie wiedział jak zareagować. - A...a...wczoraj...nie,nie proszę zabij mnie, chociaż nie zasługuję nawet na śmierć, powinno się mnie poddawać torturom przez wieki.
-Więc zamierzasz teraz tu siedzieć i użalać się nad sobą? - spytał jadowicie. Sauvage skinął głową. Snape mierzył go wzorkiem, a po chwili krzyknął mu prosto do ucha – OGARNIJ SIĘ! Ja chce mój tytuł! A do tego potrzebny mi nauczyciel!- Daniel zastygł i przestał szlochać.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - wyszeptał wstając. - Już idziemy, tylko...tylko się wykąpię, tak powinienem się wykąpać.
-Zdecydowanie.- mruknął Snape i westchnął gdy Sauvage zniknął w łazience. Będzie musiał wymyślić coś by wyciągnąć Daniela z tego dołka, on nie może się zadręczać przez tyle lat, to nieludzkie.
Pół roku później
Przez ostatnie kilka miesięcy Daniel był przygaszony, nie żartował i nie mówił prawie nic, nawet nie naciskał na Snape'a by ten mu powiedział, dlaczego co kilkanaście dni wraca od Śmierciożerców ledwie żywy. Severusowi na początku to odpowiadało, sam był bardzo cichy, ale zauważył, że już zaczyna mu brakować mu tego śmieszka.
- Nie, już dodałem kamień księżycowy! - krzyknął, łapiąc Dana za rękę, którą chciał właśnie wrzucić składnik do kociołka
-Ahaa. - mruknął i zaczął kroić jakieś zielsko.
Przygotowywali właśnie eliksir spokoju, który był bardzo prosty, ale uważali, że im więcej robi się poprawnie łatwych wywarów, tym mniej błędów popełnia się przy trudniejszych. Severus westchnął z irytacji. Ostatnio było tak cały czas: śniadanie, eliksiry, obiad, eliksiry, kolacja, eliksiry, sen. No i co jakiś czas Sauvage wyczekiwał na Snape'a który wychodził do Voldemorta. Nie, żeby mu to nie pasowało, w końcu uwielbiał Eliksiry i był w nich świetny, ale Daniel zdążył go przyzwyczaić do swojej niegasnącej radości, więc teraz przebywanie z nim bez przerwy w zupełnej ciszy było nieznośne. Nalewał właśnie syrop z ciemiernika czarnego gdy zapiekła go ręka, butelka spadła tłukąc się. Syknął z bólu, a Dan spojrzał na niego nawet już bez niepokoju. Severus skrzywił się i deportował bez słowa. Skoro Daniel się nie odzywał, to on też nie musiał, prawda?
-Wybierzecie się do Ministerstwa. - powiedział Voldemort. Severus nie zareagował, ale blondyn stojący obok niego wyraźnie spanikował.
-Do Ministerstwa panie? - spytał, Riddle zignorował go.
- Envy i Smith. - rzucił oschle, Snape skinął głową. Edgar Envy był szefem biura aurorów, a Smith jednym niewymownych.
- Rosier, dopilnuj by Smith przekazał ci to co powinien przed śmiercią. - dodał Czarny Pan, a oni deportowali się do Londynu.
- Severusie, jak my tam wejdziemy? Jest dopiero osiemnasta. - 'Co za idiota' pomyślał Sev.
-Wejściem. - odpowiedział oschle, Evan nie wydawał się przekonany, ale o nic już nie pytał. Skierowali się do nieczynnej budki telefonicznej. Snape nacisnął odpowiednie liczby i usłyszeli kobiecy głos.
-Ministerstwo Magii, proszę podać nazwiska i cel wizyty.
-Severus Snape i Evan Rosier. Przyjacielskie odwiedziny. - rzekł Snape z szyderczym uśmiechem. Kliknęło, zazgrzytało i coś wysunęło się ze szczeliny, która zwykle zwraca monety. Były to srebrne, prostokątne plakietki, kiedy je przypięli żeński głos znów się odezwał.
- Szanowni interesanci, przypominamy o konieczności poddania się kontroli osobistej i okazania różdżek do rejestracji przy stanowisku ochrony, które mieści się w końcu atrium.
Podłoga budki zadygotała i zaczęli bardzo szybko opadać aż w końcu z głośnym zgrzytem zatrzymali się.
-Ministerstwo Magii życzy panom miłego dnia.
-Rozdzielamy się. - mruknął Snape i wyszedł z budki.
Upewnił się, że nikt na niego nie patrzy i narzucił na siebie swoją pelerynę niewidkę. Rosier poszedł szukać Smitha, a Sev stał na końcu bardzo długiego, holu z lśniącą podłogą zrobioną z ciemnego drewna. Na ścianach znajdowały się tablice ogłoszeń ciągle uaktualniające się. Było mnóstwo kominków w których co chwilę wynurzali się lub znikali czarodzieje. Przy fontannie stała ogromna rzeźba, na której widniał piękny napis „MAGIA TO POTĘGA” Severus uśmiechnął się lekko. Idealnie lawirował w tłumie pracowników ministerstwa, co będąc niewidzialnym nie było takie łatwe. Rzucił zaklęcie i minął ze złowieszczym uśmiechem stanowisko „OCHRONA” które musiał minąć każdy interesant. Dalej przeszedł przez złote wrota do mniejszego hole, w którym było kilkanaście pozłacanych wind. Stanął samotnie przed jedną z nich. Głośne podzwanianie i zgrzytanie oznajmiało, że właśnie zbliżała się. Musiał się odwrócić, bo jeden z grupki mijających go czarodziejów nadepnął na jego peleryną, sprawiając że zsunęła się z niego, ale był taki tłum, że nikt go nie zauważył. Kiedy usłyszał dźwięk rozsuwanej kraty wszedł tyłem do windy składając pelerynę. Gdy tylko krata zasunęła ktoś się do niego odezwał.
- Śmiecierus! - Snape odwrócił się gwałtowanie i stanął twarzą w twarz z Jamesem Potterem. Byli w windzie sami, zacisnął w kieszeni dłoń na różdżce.- Jak to miło spotkać kolegę ze szkoły! - wycedził kpiąco Potter. Mierzyli się przez chwilę wzrokiem. James zauważył, że Severus jest jeszcze bledszy niż był w Hogwarcie i wyglądał na zmęczonego. Snape zagryzł policzki by powstrzymać chęć rzucenia na niego jakiejś klątwy.
- Ciekawe co ktoś taki jak ty może tu robić – ciągnął. - Bo nie sądzę by ktoś cie zatrudnił, co Smarkerusie? - 'Tylko na tyle cie stać?” pomyślał Sev.
-Piętro siódme. Departament Magicznych Gier i Sportów z Siedzibą Główną Brytyjskiej i Irlandzkiej Ligi Quidditcha, Zarząd Klubu Gargulkowego, Urząd Patentów Absurdalnych. - krata otworzyła się na chwilę, ale żaden z nich nie wyszedł, mijali tak kolejne piętra. Snape wciąż milczał.
-Co tak zamilkłeś? Boisz się do mnie odezwać Smarku? A! Wiem, co tu robisz, przyjechałeś wytrzeć podłogę Wycierusie?- szydził z wyraźną uciechą Potter.
-Piętro trzecie. Departament Magicznych Wypadków i Katastrof, Czarodziejskie Pogotowie Ratunkowe, Kwatera Główna Amnezjatorów, Komitet Łagodzenia Mugoli. - 'Dalej, dalej Potter, powiedz coś jeszcze a zabije cie tutaj, w tej windzie i będę miał w nosie konsekwencje.' pomyślał ze złością. Jamesa wyraźnie irytowało to, że Sev nie dawał się jeszcze sprowokować. Gdy krata rozsunęła się na drugim piętrze (Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów itd.) Snape wyszedł z windy, ale zatrzymał kratę, odwrócił się i zwrócił do Pottera.
-Trzymaj jeszcze wyżej swój napuszony łeb Potter to jeszcze szybciej pozbawisz wszystkich swojego towarzystwa. - wysyczał patrząc z nienawiścią i żądzą mordu.
-Ty mi grozisz Smarku? - zaśmiał się James.
-Uprzedzam. - rzekł chłodno Snape puszczając kratę, która zatrzasnęła się z trzaskiem a winda poszybowała dalej z Potterem, który minę miał już nietęgą. Podszedł do kąta i korzystając z chwili, gdy nikogo nie było na korytarzu, nałożył z powrotem pelerynę. Minął róg, przeszedł przez podwójne, ciężkie dębowe drzwi, znalazł się w pomieszczeniu podzielonym na boksy i kilka pokoi. Tabliczka głosiła „KWATERA GŁÓWNA AURORÓW”. Uśmiechnął się złośliwie. Drzwi od jednego z pokojów otworzyły się i wyjrzał zza nich sędziwy czarodziej w niebieskiej szacie.
-Jones, potrzebuje tego raportu na temat morderstwa w Leeds w zeszłym tygodniu – powiedział do mijającego go czarodzieja, który skinął głową. Zanim Envy zamknął drzwi, Snape, dzięki swojej zwinności zdołał dostać się do środka. Rzucił niewerbalnie zaklęcie wyciszające. Envy skierował się do biurka, z zatroskaniem przeglądał jakieś papiery.
-Expelliarmus! -szepnął Snape, różdżka Envy'ego wypadła mu z ręki.
-C-co? - zanim czarodziej zdążył zareagować, Severus zaszedł go od tyłu i przyłożył mu swoją różdżkę do gardła. - Jesteś śmierciożerca, prawda? - wyszeptał wyraźnie przerażony.
-Cóż za spostrzegawczość. - zakpił – Avada Kedavra. - szef biura aurorów osunął się bezwładnie na ziemię. 'Śmieszne, najważniejszy z aurorów, a tak łatwo pokonany' pomyślał. Uchylił drzwi i wyszedł z pokoju najdyskretniej jak mógł. Wiedział, że bardzo ryzykuje, gdyby ktoś patrzył, na pewno zauważyłby to dziwne zjawisko, ale miał szczęście. Szybko doszedł do wind, wkroczył do pustej, która akurat podjechała, ale najwyraźniej wyczerpał limit szczęścia,bo gdy miała się zamykać dobiegli do niej James Potter i Syriusz Black. Jęknął w duchu wstrzymując oddech, gdy krata się w końcu za nimi zatrzasnęła.
-Naprawdę go spotkałeś? Czemu mnie to się nie przytrafiło, chętnie pogawędziłbym z naszym Śmiecierusem.- Black wyszczerzył zęby do Pottera opierając się o ścianę windy. 'Oj, nie chciałbyś' pomyślał Sev wciskając się głębiej w kąt windy.
-Nie był zbytnio rozmowny. - odparł James chichocząc. - Ale widziałem jak go korci żeby rzucić na mnie jakieś zaklęcie. - obaj wybuchnęli śmiechem.
-W ogóle co on tu robił? Przecież nie chce zostać aurorem tak jak my,nie? - znów śmiech. Potter wzruszył ramionami.
-Pewnie się rozgląda za jakąś posadą, może ciecia?
- Powinni go wziąć do Departamentu Katastrof, jako idealny przykład ludzkiej katastrofy.- 'Doprawdy, Black twoje żarty są jeszcze mniej śmieszne niż w czasach szkoły, a myślałem że to niewykonalne' pomyślał Snape. James jednak zaśmiał się.
-Dziwnie wyglądał.
-On zawsze dziwnie wygląda. - odparł Syriusz wywracając oczami.
-Nie, ale poważnie, jakoś inaczej...- zamyślił się szukając odpowiedniego określenia.- Jakby był czymś zmęczony i tak...groźniej? - Black zawył ze śmiechu.
-Śmiecierus Snape, postrach świata czarodziejów. - zgiął się w pół chichocząc. - Chciałbym to zobaczyć. 'Nawet nie wiedzą jak blisko są prawdy' pomyślał Snape.
-Tak mi się przypomniało, wiesz kto mu wygadał, że Lily cały czas tylko udawała jego przyjaciółkę a tak naprawdę wszystko powtarzała nam?
-Nie mam pojęcia. - mruknął James – Lily też nie ma pomysłu, ale nie wybaczę, zepsuł nam całą zabawę.
-W sumie i tak trzeba było zacząć myśleć owutemach.- westchnął Black. Właśnie mijali trzecie piętro.
Severus doskonale pamiętał tamten listopadowy wieczór. Siedział w bibliotece pisząc wypracowanie, gdy przysiadł się do niego Remus Lupin, wstał wtedy odruchowo, ale wilkołak od razu przeszedł do rzeczy, powiedział że Lily wyjawia Potterowi i Blackowi wszystko co jej powie i że on już ma dosyć ich takiego zachowania dlatego postanowił mu to przekazać. Skinął wtedy i odszedł. Od tamtej pory czuł jednak do Lupina lekki dług wdzięczności, dlatego chciał ukończyć pracę nad Eliksirem Tojadowym. Odwdzięczyć się.
- Atrium.- oznajmił kobiecy głos, a cała trójka opuściła windę. Snape szybko się od nich oddalił wychodząc z Ministerstwa, znów rzucając specjalne zaklęcie przy stanowisku „OCHRONA”. Oczywiście, tylko śmierciożercy znali jego formułę, a i tak nie każdy z nich umiał je poprawnie rzucić, dlatego wyprawy do Ministerstwa były bardzo ryzykowne.
Gdy deportował się do Paryża zauważył, że Dan nie czekał na niego. Nigdy tego nie przyzna, ale zabolało go to, przywykł , że Sauvage na niego czeka i gotów jest pomóc. A jeżeli nie miałby sił dojść do drzwi?
Następnego dnia.
W milczeniu jedli śniadanie. Daniel leniwie czytał „Proroka”, na pierwszej stronie był artykuł poświęcony tajemniczemu morderstwu.
PANIKA W MINISTERSTWIE
Wczoraj w godzinach wieczornych doszło do zabójstwa Edgara Envy'ego (135l.) w jego własnym gabinecie w Kwaterze Głównej Aurorów. Nieznany sprawca zdołał wślizgnąć się niezauważony. Roland Jones, jeden z aurorów, ostatni, który widział szafa biura aurorów mówi „ To ogromny szok, nikogo niepowołanego nie widzieliśmy, rozmawiałem z panem Envy'm a pół godziny później, gdy chciałem odnieść mu raport leżał martwy przy biurku...”. Minister zapewnia, że kontroli poddane zostaną wszystkie różdżki wczorajszych interesantów... (…) Czy już nigdzie nie jest bezpiecznie?
- Naprawdę masz talent. - powiedział Dan patrząc ponuro na ucznia. Severusa to zaskoczyło, bo przez kilka miesięcy Dan właściwie nie odzywał się niepytany.
-O proszę, odzywasz się do mnie. Czy dzisiaj jest jakieś święto? - ironizował Snape. Dan milczał i utkwił wzrok w owsiance. - Posłuchaj mnie teraz uważnie Daniel. - Sauvage niechętnie spojrzał brunetowi w oczy. - Od kilki miesięcy snujesz się jak zombie, odzywasz się tylko wtedy gdy cie o coś spytam, jesteś roztargniony i umysłem nieobecny, przez to gorzej mi tłumaczysz eliksiry. Mam tego dosyć. Gdybyś mi wcześniej wszystko powiedział, na pewno nie pozwoliłbym ci wyjść z domu, ale możesz mieć pretensje tylko do siebie, nie odgrywaj się na mnie. I przestań się nad sobą użalać. Ile ty masz w końcu dokładnie lat?
-Tysiąc trzysta siedemdziesiąt dwa. - odparł bez emocji. Severus zamrugał w lekkim szoku.
-I od dwunastu wieków zadręczasz się śmiercią swojej żony? - spytał chłodno.
- Mniej więcej właśnie tyle. -odpowiedział przeglądając gazetą, wlepił oczy w krótką notkę.
Oliver Isere (409l.) jeden z Mistrzów Eliksirów, jeden z nielicznych, któremu udało uzyskać się Kamień Filozoficzny, członek Rady Eliksirowarów został znaleziony martwy wczoraj w swoim domu. (…)
- Podać ci chusteczkę na otarcie łez ? - zakpił . Dan jednak nie posmutniał, dawno już zrozumiał, że tak naprawdę z Oliverem mógł jedynie grać w karty, to nie była prawdziwa przyjaźń. - Jesteś żałosny! - krzyknął Snape.
- Słuchaj no – Daniel wstał gwałtownie. - ty śmierciożerco! Jakim prawem dziewiętnastoletni morderca mnie krytykuje, co? I to w moim własnym domu. Za kogo ty się uważasz? Jestem jednym z najpotężniejszych czarodziejów a ty robisz za wafla jakiegoś pseudo czarnoksiężnika. Nawet nie masz pojęcia jakich rzeczy dokonałem!
- Ależ mam! Codziennie dokonujesz czegoś wiekopomnego, na przykład trafiasz ze swojej sypialni do kuchni. Bez mapy!. - syknął Snape, a w duchu miał ochotę się roześmiać. Daniel wytrzeszczył na niego oczy. - Chociaż to nie powinno mnie dziwić, prowadzi cie twój apetyt. - wyszczerzył zęby a Dan wycelował w niego różdżkę.
- Ty...ty... - Sauvage wydawał się tracić nad sobą panowanie.
- Ja? - odrzekł Snape ze złośliwym uśmieszkiem. Nie wytrzymał, wybuchnął śmiechem. Daniel przez chwilę patrzył na niego tępo, a potem sam zaczął się śmiać. Przez kilka minut zaśmiewali się w najlepsze. Mist patrzyła na nich jak na idiotów.
- Żebyś widział swoją minę! - zawołał Severus.
-Ha ha, no rzeczywiście bardzo zabawne...czekaj, czekaj. - wstał od stołu i wybiegł. Po chwili wrócił trzymając coś niedużego w dłoniach. Błysnęło oślepiając chłopaka na kilka sekund.
- Co ty wyrabiasz? - Snape wciąż chichotał.
-Severusie, ty się śmiejesz! Ty się naprawdę śmiejesz! Musiałem to uwiecznić. - Dan aż klasnął w dłonie i wskazał na aparat. Snape natychmiast przestał się śmiać.
- Accio. - Nie zadziałało, Dan zbyt mocno trzymał. - Oddawaj to. - warknął i próbował wyrwać Danielowi aparat siłą. Szamotali się przez chwilę, ale wygrał Sauvage. Snape usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach.
- Zrujnujesz mi reputacje. - syknął. - Ja się NIE śmieje.
- A co to było przed chwilą? Jęki rozpaczy? Poza tym, można ją jeszcze pogorszyć ? - Daniel schował dobrze rolkę z filmem i odłożył aparat, siadając potem przy stole obok wściekłego Snape'a i szczerząc się od ucha do ucha. 'Udało się' pomyślał Severus i w duchu odetchnął z ulgą.
Około dwadzieścia osiem miesięcy później.
Daniel Alexander Sauvage zaklął głośno gdy budząc się spojrzał na budzik. Dziesiąta piętnaście. Że też to magiczne badziewie musiało się zepsuć właśnie dzisiaj. W dodatku umówili się z Severusem, że to on go obudzi, bo chłopak wrócił wczoraj znowu bardzo poturbowany z „przyjęcia” u Voldemorta i potrzebował spokoju. 'Pięknie' pomyślał Dan. O jedenastej zaczynał się egzamin w Rzymie przed Radą Mistrzów Eliksirów , który musiał zaliczyć każdy kto chciał uzyskać ten tytuł, oceniali i zadawali pytania wszyscy Mistrzowie z większym niż dwadzieścia lat stażem, z wyjątkiem Mistrza który przygotowywał danego adepta. Ubrał się w rekordowym tempie i zbiegł piętro niżej, by jak najszybciej postawić Snape'a na nogi.
- Severusie! - krzyknął uderzając mocno w drzwi.
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc energicznie wszedł do środka. Tu jednak czekała go niespodzianka, nikogo nie było. Zaklął siarczyście. Wziął eliksir wzmacniający i wyszedł przed dom. Domyślił się że, Sev musiał zostać wezwany, tylko po jakie licho? Przez półgodziny z nerwów chodził w kółko. Jeżeli za chwilę nie wróci spóźnią się, a wiedział, że spóźnieni adepci mają prawo podchodzić do egzaminu ponownie po kolejnych trzech latach, ale w praktyce Mistrzowie często oblewali spóźnialskich. Panował pogląd, że skoro ktoś nie potrafił nawet stawić się gdzieś o czasie, nie zasługuje na ten tytuł. Nagle usłyszał donośny trzask. Kilkadziesiąt metrów od domu pojawiły się dwie postacie podtrzymujące trzecią, która po chwili upadła na ziemię, a tamci deportowali się.
- Severus! - Daniel podbiegł do niego w panice. Właściwie cała jego szata była przesiąknięta krwią. Był nieprzytomny ale na szczęście oddychał, uniósł jego głowę i wlał do ust eliksir. - Vulnera Sanantur, Vulnera Sanantur – szeptał kierując różdżkę w ręce, nogi i korpus chłopaka. - Rennervate! Słyszysz mnie? Proszę odezwij się, proszę. - powiedział błagalnie.
- Ooh...yhym...- Snape mruknął coś niewyraźnie. Daniel wstał, podniósł go I oparł o siebie mocno podtrzymując.
-Nie mogę się z tobą teleportować w takim stanie. - jęknął.
- Tyylkoospróbujttegonnieezrobbi ć. - Snape ledwo był w stanie mówić.
- Co? - Dan spojrzał na niego z niepokojem.
- Jak...tego...zaraz...nie zrobisz....to cie zabije...- wydyszał i zaczął kaszleć krwią.
- Chyba jeszcze nie umierasz, skoro masz siłę mi grozić. - stwierdził Daniel i deportował się.
Aportowali się w Rzymie, przed dosyć dużym budynkiem z czerwonej cegły. Daniel posadził Snape'a na ławce przed wejściem i kucnął przed nim.
-Severusie za dziesięć minut zaczyna się egzamin. Pójdę do nich i powiem, że w takim stanie nie dasz rady, powinni zgodzić się na wyjątek i...
- Dam radę. - przerwał mu słabym głosem brunet.
- Ale przecież nie możesz nawet ustać na nogach. - powiedział Sauvage patrząc na ucznia z przerażeniem.
- A będę musiał tam chodzić czy stać? - spytał kwaśno chłopak.
-N-no nie, ale...
-Oh, zamknij się i pomóż mi tam dojść. - odparł Severus ze złością. Daniel pomógł mu wstać i wejść do środka. Szli długim ciemnym korytarzem po błyszczącej, jasnej podłodze. Przy drzwiach do innego pomieszczenia stał Paul Archibald wyraźnie na nich czekając. Gdy zobaczył Snape'a który nie był w stanie samodzielnie iść i z którego wciąż kapała krew jakby znacząc za nimi drogę uniósł brwi w zdumieniu.
- Drobny wypadek. - wydukał Snape uprzedzając pytanie. Dan przygryzł usta.
- Możemy zaczynać? - spytał ozięble Paul.
Severus skinął głową i cała trójka weszła do owalnego pokoju. Pośrodku stało krzesło i stolik, a na nim pióro i kałamarz, naprzeciwko długi stół przy którym już siedziało około piętnastu osób ubranych w odświętne, ciemnozielone szaty. Archibald wskazał mu krzesło, a Dan pomógł do niego dojść, po czym sam zasiadł ,jako najstarszy, pośrodku przy długim stole. Paul podszedł do bruneta i podał duży plik arkuszy.
- Masz pięć godzin. - rzekł obojętnie i nastawił minutnik, który zaczął głośno tykać. Usiadł obok Daniela, do którego odezwał się po chwili – Co mu się stało że krew tak z niego cieknie ?
- To...nic takiego. - zazgrzytał zębami Sauvage. Nie lubił kłamać.
Severus podniósł wzrok. Siedemnaście osób siedział prosto, jakby połknęli kije od mioteł, szesnaście wpatrywało się w niego z niechęcią. Tak, to na pewno pomoże mu się skoncentrować. Tylko Daniel wyglądał jakby miał się za chwilę albo rozpłakać albo wybuchnąć gniewem. Przejrzał kartki. Pięć tysięcy pytań. 'Co tak mało?' pomyślał z ironią. Bolało go wszystko, każda cząsteczka ciała. Został wezwany w środku nocy, bo Riddle stwierdził, że nie dość się nacierpiał ubiegłego dnia. 'Skoro od trzech lat ignorujesz mój rozkaz zabicia Sauvage'a to chyba pora zwiększyć dawkę?' powiedział wtedy Voldemort do Snape'a. Westchnął i spojrzał na pytania.
Pytanie 1.
Wypisz wszystkie znane Ci sposoby zastosowania smoczej krwi.
Pytanie2.
Opisz jak powinno się prawidłowo przygotowywać Wywar Żywej Śmierci.
Pytanie 3.
Jakie właściwości posiada akonit i jak zmieniają się one w zależności od sposobu przyrządzania eliksiru?
Pytanie 4.
Opisz wszystkie składniki, sposób działania i przyrządzania 'złotego płynu'.
Pytanie5.
Ile razy i w którą stronę należy zamieszać Wywar Śpiączki w godzinę po przyrządzeniu?
…
Pytanie 58.
Dlaczego Rada Eliksirowarów zabroniła przyrządzania Wywaru Eryjskiego w 1438 roku?
Pytanie 59.
Podaj jakie przepisy zostały zatwierdzone przez Radę Eliksirowarów w 1289 roku.
…
Pytanie 189.
Wymień przynajmniej pięć osób, którym udało się odnaleźć przepis na Kamień Filozoficzny i dokładne daty tych odkryć.
Pytanie 190.
Kiedy i jakie wprowadzono przepisy dotyczące zażywania Felix felicis?
…
Pytanie 1234.
Dlaczego należy zachować ścisłe proporcje przy mieszaniu razem krwi jednorożców z wodą i ile one powinny wynosić?
…
Pytanie 2876.
Wypisz sto znanych Ci trucizn.
Pytanie 2877.
Wypisz wszystkie składniki i sposoby przyrządzania dwudziestu wybranych trucizn z poprzedniego pytania.
…
Pytanie 3145.
Napisz szczegółowo zasady przyrządzania antidotów.
Pytanie 3146.
Wypisz składniki antidotów do dziesięciu wybranych trucizn, które podałeś w pytaniu nr 2876.
…
Pytanie 4997.
Podaj jak należy przyrządzać Veritaserum.
Pytanie 4998.
Wypisz wszystkie przepisy dotyczące podawania Eliksiru Prawdy obowiązujące w latach 1870 -1939 i dlaczego potem je zmieniono.
Pytanie 4999.
Napisz jakie zastosowanie ma Czarna Magia przy warzeniu eliksirów.
Pytanie 5000.
Dlaczego mamy przyznać Ci tytuł Mistrza Eliksirów?
Severus przetarł lekko oczy, bo nie był pewny czy dobrze odczytał ostatnie pytanie, całkowicie go zaskoczyło. Daniel powiedział mu wcześniej, że egzamin składa się z trzech części : pisemnej, ustnej i praktycznej, ale nie mógł wyjawić więcej, bo nie pozwalał mu na to specjalny czar który dotyczył wszystkich Mistrzów. Adepci nie mogli wiedzieć dokładnie co ich czeka. Uśmiechnął się kpiąco i po chwili zastanowienia napisał krótko pod 5000 pytaniem :
Bo odpowiedziałem bardziej niż poprawnie na wcześniejsze 4999 pytań.
Daniel przyglądał się Severusowi z dumą i troską. Jak to możliwe, że ledwie żywy zdołał przez pięć godzin pisać zawzięcie w skupieniu? Wg Sauvage'a ilość pytań była wręcz absurdalna, ale cóż, mieli sprawdzić czy uczeń naprawdę zasługuje na tytuł. Snape skończył około dziesięć minut przed czasem, odłożył pióro, oparł się o krzesło i przymknął oczy.
-Accio! - Archibald przywołał do siebie pracę Severusa gdy rozbrzmiał dzwonek .- Zapraszam do pokoju obok. - powiedział do chłopaka wskazując dębowe drzwi.
- Muszę pomóc mu tam dojść. - oznajmił cicho Daniel Paulowi, podszedł do bruneta i pozwolił oprzeć się o siebie. - I jak? - szepnął do niego konspiracyjnie.
- To tykanie może doprowadzić do szału. - mruknął znudzonym głosem, Dan zachichotał.
Razem z nimi do mniejszego pokoju weszło jeszcze troje czarodziejów. To pomieszczenie, w przeciwieństwie do poprzedniego było bardzo jasne, wysokie okna, a ściany pomalowane były na soczyście zielony kolor. Pośrodku też stało drewniane krzesło, na którym pomógł mu usiąść Dan, później odszedł i stanął w pobliżu pozostałej trójki. Jako jego nauczyciel mógł jedynie obserwować.
- Ta część egzaminu trwa godzinę i składa się ze stu pytań. - powiedział chłodno. - Gotowy? - Snape skinął. - No to zaczynamy, Anne.
- Pierwsze, wymień składniki i rok wynalezienia Szkiele-Wzro.
...
- Setne, w którym roku i kto powołał Radę Eliksirowarów?
- Alan Lion w 987 roku. - rzekł Snape. Był wykończony, a jeszcze czekało go kilka godzin praktyki. Zerknął na czarodziejów, którzy nadal wpatrywali się w niego chłodno, spojrzał na Daniela, który zasłaniał dłonią usta, by nie było widać jak szeroko się uśmiecha.
- Proszę z powrotem tam. - rzekła czarownica wskazując na pomieszczenie, w którym Snape pisał.
Czarodzieje znów w komplecie zasiedli przy długim stole, a Severus mocno oparł się o biurko, na którym stało dziesięć kociołków i wiele słoi z ingrediencjami. Tym razem nie dali mu krzesła. Archibald znów podszedł do niego i położył przed nim dziesięć kartek.
- To są nazwy eliksirów które masz przygotować. Dwie godziny. - oznajmił i wrócił na swoje miejsce.
'Znowu to przeklęte tykanie' pomyślał Snape spoglądając wrogo na zegar. Przejrzał kartki i uśmiechnął się lekko, wszystkie z nich robili z Danem w ubiegłym tygodniu. Gdy minęły dwie godziny Paul stanął przed nim z kociołkiem i pustą kartką w dłoni.
- To jest niespodzianka. - powiedział ze złośliwym uśmiechem stawiając przed nim pusty kociołek.- Masz 15 minut na wymyślenie i uwarzenie eliksiru oraz zapisanie składników tutaj. - zabrał pozostałe i położył kartkę przed Severusem.
Snape starał się nie panikować. Przyrządzenie to jeszcze, ale wymyślenie?! Prawie wszyscy patrzyli na niego złowrogo, tylko Dan mrugnął porozumiewawczo, chciał mu dodać otuchy. Wbił wzrok w stojący przed nim kociołek. Od tego pisania, krojenia, mieszania i innych, nie wspominając o wcześniejszych torturach, bolały go niemiłosiernie dłonie. 'Zaraz....No jasne!' pomyślał i z satysfakcją zaczął od pokrojenia wanilii.
Kiedy po piętnastu minutach zegar zadzwonił ostatni raz Snape z satysfakcją kończył pisanie składników.
- Dziękujemy, zapraszamy jutro. - odezwał się chłodno Paul zaglądając do kociołka z ostatnią miksturą. Gdy Daniel pomógł Severusowi wyjść i usiąść na fotelu w holu zawołał go z powrotem. - Dan, pozwól jeszcze na chwilę.
- Co? - spytał wesoło Sauvage wchodząc do pokoju,z którego przed chwilą wyszedł, a w którym toczyła się teraz ożywiona dyskusja.
- Przyjdźcie jakoś po południu. - rzekł Archibald, a Daniel pokiwał głową. - On jest genialny. - dodał jeszcze.
- Wiem. - zachichotał Dan i wrócił do swojego ucznia, który siedział nieruchomo. - Severus? - zapytał z troską, ale chłopak zasnął z przemęczenia, westchnął i wyniósł go z budynku deportując się prosto do sypialni bruneta. - Severusie obudź się na sekundę muszę podać ci eliksir. - szturchnął chłopaka delikatnie.
- N-nie, nie, nie....nie rób tego. - wyszeptał przez sen.
- Czego mam nie robić?
-Nie bij mamy, proszę, zostaw ją, wyżyj się na mnie, tato, błagam przestań... - Danielowi opadła szczęka. W osłupieniu wpatrywał się w chłopaka i delikatne łzy, które pojawiły się na jego policzkach.Nie dość że musiał przeżywać koszmary na jawie to jeszcze mu się śnią. Skrzywił się, musi go szybko wybudzić. - Przestań, przestań, proszę...proszę...przestań...< br />- Severusie! - krzyknął Daniel
- C-co? Coo? - otworzył oczy, ale był zbyt wyczerpany, żeby mówić coś więcej.
- Wypij to, nie będziesz miał żadnych snów i poczujesz się lepiej. - powiedział Dan podając mu dwa eliksiry.
Kiedy Severus zasnął już spokojnie przykrył go kołdrą i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Poczuł jak wzbiera w nim gniew. 'Przesadził, ja tak tego nie zostawię.' pomyślał i deportował się do Little Hangleton. Otwierając z trzaskiem drzwi wszedł do dworu Riddle'ów, miał szczęście, gospodarz był w domu.
-Wyjdźcie – powiedział Voldemort do śmierciożerców stojących obok niego. Gdy to uczynili, zwrócił się do Sauvage'a. - Daniel Sauvage! Cóż za odwiedziny, jestem zaszczycony! - zadrwił.
- Doskonale wiesz, czemu przyszedłem, Tom. - rzucił gniewnie Dan.
- Myślałem, że nie chcesz wtrącać się w teraźniejszość. Zmieniłeś zdanie? Chętnie cie pokonam. - mówił chłodno gładząc swoją różdżkę.
- Nie zmieniłem, ale nie mogę bezczynnie patrzeć na to jak ty go traktujesz. - wyszeptał zaciskając dłoń na swojej.
- Snape? - Riddle zaśmiał się złowieszczo. Dan skinął. - Nie masz pojęcia o czym mówisz, Danielu.
- Zrobię wszystko. Zrobię to czego od niego wymagasz. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Chciałbyś, co? Nie . Tylko on może to zrobić, a nic w tym nadzwyczaj trudnego. On po prostu nie chce. I jest tak traktowany właściwie na własne życzenie. - syknął Voldemort. - Nie powiedział ci dlaczego? - zimny śmiech wypełnił salę gdy Sauvage zaprzeczył. Riddle nie chciał z nim walczyć, z bardzo prostej przyczyny, zdawał sobie sprawę, że jest słabszy.- Spadaj, Sauvage, zajęty jestem. - wysyczał i przeszedł do innego pokoju.
Następnego dnia.
Daniel przygotował Severusowi śniadanie i właśnie wchodził do jego pokoju, chciał mu je postawić na szafce i cicho wyjść, ale spostrzegł że brunet już nie śpi.
- Cześć. - powitał go cicho.
- Cześć, nie musiałeś. - powiedział patrząc na kanapki, ciepłą herbatę i jajka.
- Chciałem. Lepiej? - odrzekł podając chłopakowi tacę i siadając na fotelu. Snape wzruszył ramionami.
- Jak mi poszło?
- Miło było widzieć ich wściekłe miny. - zaśmiał się Daniel. Sev popatrzył na niego pytająco. - Odpowiadałeś z nonszalancją na pytania, z którymi oni sami mieliby problem – zachichotał. - A co to za eliksir, który ostatni uwarzyłeś? Widziałem tego chochlika w oczach.
- Myśleli, że mnie tym zagną, co? - zaczął Snape, Daniel śmiał się przytakując. - Najpierw trochę spanikowałem, piętnaście minut na wymyślenie,opracowanie, przygotowanie eliksiru to trochę mało. Okropnie bolały mnie dłonie, więc pomyślałem że przydałoby się coś nawilżającego no i tak...
-Hahah, ale muszą być wkurzeni. Bo widzisz, dużo osób podchodzi do tego egzaminu, ale mało komu udaje się zrobić wszystko na sto procent, a tylko taki wynik daje tytuł. Ostatnio udało się to Nickolasowi, którego też ja uczyłem, ale to było ponad pięćset lat temu.
- Mówisz o Flamelu?
- Tak- odparł wesoło.
- Dan? Będę mógł popatrzeć jak będziesz robił Eliksir Życia? To znaczy...nie chce ci nic...to tylko ciekawe...- spytał Snape wgryzając się w kanapkę. Dan przestał się śmiać.
- Nie mogę na to pozwolić. - mruknął ze smutkiem. To było niesamowite jak szybko mógł mu się zmieniać nastrój.
- Przecież nie zakradnę się potem i nie przygotuje go potajemnie, ale dobra, nie to nie. - syknął Severus z kwaśną miną.
- Ależ Severusie, to nie o to chodzi. - powiedział łagodnie. - Mówiłem ci już że on działa tylko na osobę która go przygotuje, ale zapomniałem dodać, że ona musi to zrobić zupełnie samodzielnie. Gdybym ci pokazał odebrałbym ci możliwość odkrycia go, nie działałby potem na ciebie.
- Oh. - wydukał Snape z głupią miną. - To znaczy, że gdy ktoś odkryje Kamień Filozoficzny, to właściwie korzyści ma tylko dla siebie, nie może ich nawet przekazać innym?
- Złoto może dać, ale tu też nie należy przesadzać. To bardzo mądre, prawda? Inaczej roiłoby się od nieśmiertelnych, a tak to nawet jeżeli ktoś wykradnie Kamień to i tak nic mu to nie da. - wyszczerzył zęby. - Ale ty sam do niego dojdziesz. - powiedział z nutą dumy.
- Nie wiem czy chce...
- Jak zechcesz to dasz radę, wiem to. - uśmiechnął się.
- Ty to...wiesz? - brunet uniósł brwi.
- Dokładnie! - Ułożył się wygodniej w fotelu. - Ale przejdźmy do innego tematu. Severusie, dlaczego?
- Ile jeszcze razy będziesz mnie pytał? To jest nieważne! - odparł ze złością.
- Nie chcesz czegoś zrobić ,tak? Zrobię to za ciebie, nie mogę już znieść jak cierpisz.
- Przywykłem. - oznajmił obojętnie. 'Sam się zabijesz? Ciekawe.' pomyślał i uśmiechnął się drwiąco. Daniel westchnął.
-Jesteśmy przyjaciółmi, chce pomóc. - posmutniał
- Nie chce twojej pomocy. Przestań się wtrącać. - powiedział agresywnie i ostro. Dan zacisnął oczy, zabolało. Severus zauważył to i zreflektował się. - Nie chce twojej pomocy akurat w tym, po prostu... to już mój własny wybór i tyle, wolę już znosić Cruciatusa niż...- przerwał gwałtownie.
- Niż? - Daniel patrzył na niego z troską, ale Snape milczał.
- Pójdę się umyć. Dziękuję. - wskazał na pustą już tacę i wyszedł chwiejnie, wciąż był obolały, z pokoju zostawiając Daniela samego z bólem bezsilności.