kategoria : / /
2. Małe niewinne kłamstwa.
a u t o r : cauliflower
Miałam na imię Kala Fior - to najbardziej wyrafinowane i docenione kłamstwo, jakie do tej pory wymyśliłam. Cała reszta, to o przyjaźni i wspaniałej akceptacji własnego życia, to bujda.
Ale ja się podpisuję pod swoim kłamstwem. Składam wielki, czytelny autograf. Spójrz, Świecie, miałam dość odwagi, by nie mówić prawdy o sobie, a Ty, głupi, dałeś się nabrać.
I to kłamstwo jest moim kreacjonizmem, to jest moja rola. Nie można odpocząć ani przestać. Historia się nigdy nie kończy, prawda? Kto porzucił, nigdy nie był. Więc dalej, w zatracenie, w kłamstwo, iluzję. Nie czuć, nie być, zapomnieć, zagubić się w szaleństwie. Brać garściami wariactwa, nie chwytać się brzytwy. Tonąć głęboko, z uporem, skutecznie. Zbliżać się do dna. W nieskończoność. Codziennie, każdego dnia.
Zawsze z oddali patrzeć i czuć. Jakby nas nie było. Bo nas nie ma. Jest tylko powłoka, nędzna, słaba. Maska, która kiedyś pęknie, odpadnie, przestanie chronić to, co w nas. Bezpiecznie jest tylko tu, tu - na papierze.
Prosto, prosto. Cały czas w dół. Hen, ku przeznaczeniu. Jak piękny sen, którego nie było.
Wiesz?
Wyśniłaś już wszystkie swoje sny, Wariatko.
***
Cześć, Świecie, to ja, Kala Fior. To warzywo. Aeroplan odleciał, zanim zdążyłam go poznać. Tak bywa w miejscu, które niektórzy nazywają Prawdziwym Życiem.
Nieprawda, że warzywa nie czują. Czują więcej, niż da się znieść. Ściągają korzeniami całe zło i cierpienie świata. Ale nie potrafią krzyczeć.
W ciszy słów psują się od środka.