kategoria : / /
"Kankun" nie znaczy kompletnie nic (Naruto fanfic) -- Notka 25 - Najobrzydliwszy pornol
a u t o r : Neonka
w s t ę p :
Achtung! Występuje sado, maso, pedo, nekro i zoo.
u t w ó r :
}} - Nie! - krzyczał Mamatata. Jego oczy wypełniły się kryształowymi łzami. Na przemian potrząsał martwym ciałem chłopca i tulił je do siebie. Zasypywał pocałunkami zimną, delikatną skórę i miękkie jak aksamit, hebanowe włosy trupa. Na próżno. Oroczi nie miał szans przeżyć.
Wiedział o tym Mamtata, znając nieubłagalność śmierci.
- Przepraszam, że byłem niemiły, przepraszam, że nie chciałem ci dać ani odrobiny czułości. Traktowałem cię jak śmiecia. Chcę, żebyś teraz wiedział... Kocham cię, Tokagebi, po prostu cię kocham.
Nagle odczuł dziwną pokusę. Nikogo nie ma w pobliżu, to nikt się nie dowie. Niewinność na martwej twarzy Kankuna jeszcze to potęgowała. Tabu nadal płakał, teraz już wył z rozpaczy. Chwycił bezwładnego chłopca w pasie i przewrócił na brzuch. Zdjął mu spodnie, ogrzewając oddechem lodowato zimny kark Orocziego. Płacząc dalej, wyjął imponujących rozmiarów męskość i zanurzył ją w odbycie trupa, miętosząc przy okazji jego pośladki. Wnętrze Orocziego było miękkie, wilgotne i rozluźnione. Niestety chłopak już niczego nie poczuje...
- Czy teraz jest ci przyjemnie? - szeptał Tabu. - Proszę, powiedz, czy jest ci przyjemnie?
Wyszedł z niego jeszcze przed szczytem. Jęcząc, spryskał ciało Orocziego lepkim nasieniem. Później położył się obok chłopca, gładząc go po włosach i buzi. Szeptał jego imię, jakby coś w środku zacięło się i nie pozwalało wymówić innego słowa.
Błądził ustami po wiotkim ciele, wdychając zapach spalenizny. Obcy zapach okrutnej śmierci, która nie powinna nastąpić. Spojrzał jeszcze raz na ucznia.
- Będę tutaj cały czas, do rana. Będę cię ogrzewał i przytulał, wiesz?
Kankun, ze znamieniem śmierci na twarzy był piękny, tak demonicznie piękny, że nie sposób się było oprzeć. Mamatata znów poczuł ucisk w kroczu. (...)* {{
- Fuj, co to jest? Nie mogę, potrzebuję "nerki"... - jęknął Kankun, nie mogąc z obrzydzenia złapać tchu. Złe, wężowe oczy zrobiły się jeszcze gorsze.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - zarechotał Erikku. - To jeszcze nic. Zakończenie miażdży.
}} (...) - On żyje! - przeraził się sensei. Szybko starł z nagiej skóry chłopca resztki swej sinej działalności. Wdarł się nawet do szerokich ust, by oczyścić ich wnętrze. Ponadto odział ucznia na nowo w ubrania.
Czekał, płacząc, teraz z radości.
Kankun otworzył oczy.
- To ja, twój sensei - mówił Mamatata, gładząc go po twarzy. - Już wszystko dobrze. Boli cię coś?
- Nie...
- Jak się czujesz?
- Miałem sen, tak realistyczny, że nie wierzyłem, że nie może być prawdziwy. Tak przyjemny i rozkoszny...
- Jaki to był sen?
- Wie sensei co? Śniła mi się Mleczna Droga... {{
- Skończ, skończ, skończ... - Kankun wywalił jęzor na wierzch, jakby zaraz miał zwymiotować. Omiótł niechętnym wzrokiem własne, cherlawe ciało, czując na jego widok większe niż zwykle obrzydzenie. Wydało mu się, że faktycznie przeżył wszystko, co autor ujął w opowiadaniu. - Co ty mi tu czytasz? Skąd w ogóle bierzesz takie rzeczy? Sam chyba nie napisałeś.
- Jo żech w necie znalazł i wydrukował - odpowiedział ze stoickim spokojem Erikku.
- Tak zniszczyć piękną scenę... - westchnęła Izori.
Znajdowali się w sali szpitalnej. Wężowaty siedział na łóżku, korpus i szyję miał szczelnie owiniętą bandażem, a twarz, koloru opatrunku, trochę wynędzniałą. Czarne włosy spływały w nieładzie na ramiona.
Na stoliku w szklance z nadrukiem "Społem" (made in Poland) tkwiły świeżo zerwane kwiatki; obok mebla stała Asase z zagadkową teczką pod pachą.
- W necie? Czyja to sprawka? Kto to zrobił? - Kankun zaczął się drzeć, zupełnie jak jego przodek, gdy mu rączki od techniki III Hokage uschły. Oczy "wężowca", pomarańczowe, zaiskrzyły się od Nienawiści, a policzki spłonęły czerwienią.
- Tylko nikogo nie zabij - zaśmiał się Erikku.
- Oroczi,spokojnie, mam laptopa, zaraz wszystkiego się dowiesz - dodała czarnowłosa, ujmując teczkę w obie ręce i otwierając ją.
Komputer, podłączony do prądu, zabuczał radośnie. Kursor, kierowany ręką Izori, wjechał na ikonkę przeglądarki. Jakiejż by innej, jeśli nie Mozilla Firefox.
Przyjaciele usadowili się po dwóch stronach Kankuna, któremu przekazano laptop na kolana.
- Co to za strona? - skrzywił się brunet. Już sam nagłówek, migający i różowy, mógł przyprawić o atak epilepsji.
- Można powiedzieć, że wszystkie yaoi tego świata - odpowiedziała kunoichi.
- Po co mi to w ogóle pokazujecie?
- Żebyś wiedział. Żebyś się nie zdziwił, że piszą o tobie opowiadania. Już od chwili, gdy znalazłeś się w szpitalu.
- Dlaczego nie mówiliście wcześniej?
- Trochę ciężko, skoro po tym jak przyniesiono cię do Wioski i ojciec cię ukąsił, by ulżyć twemu cierpieniu, dwa tygodnie byłeś w śpiączce, po przebudzeniu nie bardzo rozumiałeś, gdzie jest góra a gdzie dół, a później zaistniało podejrzenie, że masz uszkodzone serce i nie można było cię denerwować...
- Racja. Wystarczy. Proszę, nie chcę po raz tysięczny słuchać o swojej chorobie... - przyznał Oroczi, po czym spojrzał na ekran komputera. - Ile tego jest... W cholerę. Mam nadzieję, że...
- Tak, niestety, nie wszystkie są o tobie, ale pięć co najmniej - rzekł Erikku żartobliwie.
- Wal się - warknął wężowaty.
A pary? Itachi X Kisame, Deidara X Sasori, Deidara X Itachi, Naruto X Sasuke, Neji X Kiba, Orochimaru X Kabuto, Orochimaru X Kimimaro, Yondaime X Fugaku, Madara X Shondaime, Shikamaru X Chouji - te i ich kombinacje były najpopularniejsze.
- ShikaShino jeszcze zrozumiem, ale Jiraya X Gamabunta? - zdziwił się Tokagebi. - Gamabunta przecież jest... żabą! Albo Sasuke X Itachi? Przecież to bracia!
Na samym dole listy widniała następna generacja: dzieci wyżej wspomnianych osób, w tym Hizashi Junior i bliźniaki pani Sakury.
- Coś ohydnego - stwierdził "wężowiec". - Chwileczkę... dlaczego nie ma nic o WAS?
- Wiesz, wystąpienie w yaoicu to cena za sławę.
- Sławę?
- Tak, stałeś się osobą publiczną, odkąd przeżyłeś bezpośredni cios ostateczną formą Rasengana z elementem Ognia. Jako drugi w historii. Pierwszy był Orochimaru.
Tokagebi nie odpowiedział. Zmarszczył brwi.
- Nie wiem, czy Tabu - sensei ci naprawdę czegoś nie zrobił. Przecież przez większą część czasu byłeś nieprzytomny.
- Erikku, ja cię chyba zabiję! - wrzasnął Tokagebi, chwytając kolegę za szyję i przyciskając do śnieżnobiałej pościeli. Tamten ani na moment nie przestał się chichotać.
Izori, ratując swój komputer przed totalną demolką, odwróciła uwagę agresora kolejną obserwacją:
- Spójrz, prequel do poprzedniej historyjki. Tej, cośmy z Erikku wydrukowali.
- Co? - Kankun dorwał się do klawiatury.
}} - Ja wiem, Tokagebi, że ciebie podnieca, jak się ciebie bije - powiedział Tabu, przygniatając go mocniej butem do zimnej ziemi.
Oroczi spojrzał na niego zdziwiony. W pięknych, mandarynkowych oczach pojawiło się zakłopotanie, a policzki pokryły się lekkim rumieńcem.
- Ja... Nieprawda - zaprzeczał chłopiec, ale zaprzeczenie to zbrukane było kłamstwem.
- Nie jestem tu po to, by cię podniecać. Nigdy z tobą nie będę! Nie będę cię zaspokajał! - krzyczał Mamatata, chwytając Orocziego za ubrania i podnosząc do góry.
Chłopiec nadal wpatrywał się w senseia z przerażeniem, ale i dziką rządzą. Jego oczy zaszkliły się, kończyny drżały, a usta rozchyliły się w niemym "jeszcze!"
- Nie wolno mi! - huknął Mamatata. - Tobie też nie, jesteś przecież dzieckiem! - Jego oczy również się zaświeciły. Widać było, iż z trudem się powstrzymuje. Ta delikatna, biała skóra, na której tak łatwo robią się siniaki...
- Niech ci będzie. Ostatni raz! - powiedział Mamatata, z całej siły uderzając chłopca w twarz i zostawiając kilka krwawiących blizn.
Oroczi z cichym jękiem upadł na trawę. Dyszał ciężko. Na jego spodniach pojawiła się spora mokra plama. {{
Wściekłość aż zabulgotała, serce "wężowca" zaczęło bić tak mocno, że wydawało się, iż rozerwie bandaże.
- A hetero chociaż jakieś? - zapytał z nadzieją w głosie. Za wszelką cenę pragnął opanować swoje emocje.
- Ani jednego, przykro mi - odpowiedziała koleżanka z drużyny.
- Może dziadek Google szwankuje? - indagował czarnowłosy.
- Niestety. Znalazłam tylko to:
}} Jego nabrzmiałe przyrodzenie, barwy królewskiej purpury, żywego rubinu, zagłębiło się w berylowym tuneliku Orocziego. Chłopiec o oczach jak karneole, jęknął cicho, zaaferowany tym, co go nagle spotkało. {{
- Kankun, twój żywioł to Doton? Prawda? - zapytał niewinnie Erikku, narażając się na kolejne mordercze spojrzenie pionowych źrenic.
- Giń - wycedził przez zęby wężowaty. - Co jeszcze znalazł dziadek Google? - zwrócił się do Izori.
- Klimaty babilońsko - żydowskie bodajże:
}} Diamentowe berło partnera poczęło ociekać wonna mirrą, gdy Oroczi wziął je do ust. Chłopak, rączy niby młody jelonek, jednym haustem wypił ambrozję, która trysnęła po kilku dodatkowych machinacjach. Językiem długim jak bursztynowy szlak zlizał resztki... {{
- Ohyda! - ryknął Tokagebi.
- Po co chcesz czytać wszystkie, skoro cię denerwują? - zapytała Izori.
- Bo... o mnie. - "Wężowiec" rozgulgotał się wzorem rozzłoszczonego indora. - Bogowie! Spójrzcie na ten fragment:
}} Zaszyli się pośród doryckiej kolumnady - pozostałości zrujnowanej świątyni; powoli pochłanianej przez gaje oliwne. Naruton, uśmiechając się pogodnie, wsunął Kankunosowi rękę pod tunikę. Chłopiec wygiął się jak Łuk Tryumfalny, na jakich szczycie prężą się zwykle figury wierzchowców. Jego koń był samotny. Nie mógł wytrzymać. Eksplodował już po jednym dotyku.
- Nie bądź taki prędki, twoje rydwany za wcześnie zdążają do mety - rzekł nauczyciel do swego ucznia. {{
- Powiało egzotyką - podsumowała Izori, nie odrywając oczu od ciekłego kwarcu monitora.
- Naruto? Uzumaki? Jakim cudem? Prawie go nie znam. Trzy razy w życiu z nim gadałem - zdziwił się wężowaty.
- Chyba Naruton - zauważył Erikku, ze złośliwym tryumfem podziwiając grymas na twarzy Orocziego. - Po co go znać? Przecież wystarczą jego blond włosy, muskuły wysmarowane oliwką, czterodniowy zarost...
- Milcz! - wrzasnął Tokagebi.
- Oczywiście, o Kankunosie - rechotał Keijigoku.
- Do ciebie by Hokage pasował, bo też jesteś blondyn! Izori! Na pewno nie ma tam czegoś o tym idiocie? - zapytał "wężowiec", wskazując na pokładającego się ze śmiechu kolegę z Kabon - Gakure.
- Jest. Pojawiło się dosłownie przed kwadransem. Ale o Erikku i o tobie - wzruszyła ramionami dziewczyna. - }} Kankun złożył na malinowych ustach Erikku głęboki pocałunek. Nieważne, że obaj byli ubrudzeni węglem czarnym jak noc. Węgiel był dla nich najmiększym aksamitem {{ - przeczytała beznamiętnie.
- Fu! - Oroczi spojrzał na blondyna z takim obrzydzeniem, jakby ten naprawdę go pocałował.
- Co się gapisz? - zapytał tamten, z twarzy momentalnie zniknęło mu rozbawienie.
Tokagebi zdążył już zauważyć, że za wszystkimi publikacjami dotyczącymi jego osoby stoi jeden człowiek.
- Jakiś "Samotny Shuriken Wbity w Drzewo Miłości". Kto może mieć tak długi i kretyński pseudonim?
- Przypadkiem wiemy, kto to jest - odpowiedziała obojętnie czarnowłosa.
- Dlaczego nie mówicie od razu? - zapytał z pretensją w głosie. - Co z was za przyjaciele?
- Żebyś nie szedł kogoś bić w takim stanie.
- Dość o moim stanie. Kto to jest?
- Erotikku Tenshi - najlepszy pisarz porno w całym Kraju Ognia. On na tym zarabia. A internetu używa do testowania pomysłów.
- Nie Jiraya?
- Jiraya jest specem od par hetero.
- Ohyda, obrzydliwość, wściekłość - mruczał do siebie "wężowiec", kiwając się w przód i w tył. Obudziło się w nim dzikie pragnienie zemsty. - Powinni go zamknąć za pedofilię. Pedobear cholerny. Wiem co zrobię - powiedział. Głos jego był syczący.
Przyjaciele spojrzeli na niego z troską. Wiadomo było, że po tak ciężkiej operacji Kankun nie mógł się przemęczać, ani nawet stresować. Nie przewidzieli, że przyjaciel tak się przejmie.
- Pomożecie mi chociaż? - zapytał brunet.
- Zależy, czy chcesz go teraz udusić, czy zrobić coś bardziej subtelnego.
- O, nie... Morderstwo nie wchodzi w grę, nie jest dostatecznie okrutne. Mam lepszy pomysł - powiedział tajemniczo Tokagebi. - Niech tylko pan Jiraya pojawi się w pobliżu...
+++
A pan Jiraya często bywał w pobliżu, ponieważ przychodził do starej znajomej Tsunade, która, porzuciwszy urząd Hokage, zajęła się organizacją szpitala. Często było słychać ten człapiący odgłos tradycyjnych sandałów. Ero Senin przychodził, odkręcał butelczynę i rozwodził się nad dawnymi czasy. Co najważniejsze, staruszek uzbrojony był zawsze w notatnik i długopis.
+++
- Jiraya - sama, jak napisać yaoi?
- To nie dla dzieci - odburknął Sannin.
- To dlaczego dzieci tam muszą występować? - zapytała Izori Asase.
- Bo, tego... jak dorośniesz to zrozumiesz - zakłopotał się mężczyzna. - A poza tym ja nie zajmuję się yaoi tylko hentai, ale tobie nie powinno to robić różnicy, bo i tak nie możesz czytać jednego i drugiego.
- Panie Jiraya... proszę nam POMÓC... - zapiszczała dziewczyna. - Ktoś napisał yaoi o Kankunie Tokagebi i umieścił w internecie, a skoro pan jest taki wielki i sławny...
- Moja wielkość i sława zostanie nadszarpnięta, jeśli będę doradzał takim dzieciakom jak wy. Jesteście za mali. Po prostu nie zwracajcie uwagi na takie rzeczy. Na dwór, piłkę kopać.
- Nic z tego - westchnęła Asase, wracając do sali, na której leżał Kankun.
"Wężowiec" śmiał się demonicznie i dzierżył coś w rękach. Miało brązową okładkę.
- Dzięki, że odwróciłaś jego uwagę. O to chodziło - zarechotał.
- Ukradłeś... - stwierdziła dziewczyna.
- Pożyczyłem. Oddam, kiedy się dowiem, jak pisać... - zmieszał się Oroczi.
- Jak to zrobiłeś?
- Przecież umie wydłużać kończyny - odpowiedział blondyn, szybciej, niż zdążył to zrobić jego kolega.
Asase usiadła z założonymi rękami na krawędzi łóżka, gdzie obaj chłopcy studiowali już zapiski, śmiejąc się głupkowato.
- }} A potem zdjął jej stanik{{ - czytał na głos Erikku, mocno akcentując niektóre słowa.
- Mówiłam wam już, że jesteście obrzydliwi?
- To Jiraya jest obrzydliwy - zaprzeczył Oroczi, płonąc żywą czerwienią. - Żaden z nas tego przecież nie napisał, tylko Zboczony Pustelnik.
Jeszcze kilka hieroglifów do odszyfrowania, jeszcze kilka poplamionych stron.
- Ja już nie mogę - szepnął wężowaty. Zrobiło mu się gorąco. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje, wiedział tylko, że tego nie chce. - Izori, proszę... Ja sam nie dam rady...Ty też to musisz przeczytać.
- "Muszę"? Dlaczego, obrzydliwcy?
- Napiszemy to yaoi w trójkę.
- Ja się PISZĘ - uśmiechnął się Erikku na myśl o nowej rebelii.
- Bo... dziewczyny się tego nie brzydzą, aż tak bardzo... - tłumaczył Kankun, widząc niewyraźną minę kunoichi oraz uniesioną brew.
- TEGO się brzydzę. Chcesz pisać o nim yaoi? - Izori spojrzała na wężowatego z politowaniem.
- Ale... Tu nie ma scen yaoi - zauważył delikatnie Erikku, szeleszcząc notatnikiem Ero Senina.
- O cholera. - Brunet mimowolnie puknął się w czoło.
- Jeśli chcesz się mścić, Kankun, pisanie yaoi nie jest najlepszym pomysłem. Naszego Samotnego Shurikena może to wcale nie ruszyć. Proponuję coś mocniejszego - wzruszyła ramionami Asase. - Weźmiemy jedno z opowiadanek Jirayi i... - rzekła i, szepcząc, wysączyła im pomysł prosto do ucha. Zachichotali złowieszczo.
Za jakiś czas na kartce widniał już napis: "Na łące".
- Ołóweczek - powiedział Kankun. Pierwsze zdanie należało do niego.
- Pojechałeś... - stwierdziła Izori, czytając kilka zdań, które napisał chłopiec. - Teraz moja kolej.
Za chwilę w opowiadaniu pastuszek Erotikku Tenshi spojrzał lubieżnym wzrokiem na najpiękniejszą owcę ze swojego stada.
- Teraz dajcie zapiski Jirayi... To pasuje. }} Miała okrągłe, brązowe oczy, wokół których trzepotały ponętne rzęsy. Jej... {{ Podmienimy to na wymiona. }} Jej wymiona ukryte były za woalką... {{ Delikatnej kręconej wełny - powiedziała kunoichi.
- Ohyda - stwierdzili chłopcy.
- Oby Samotny Shuriken też tak zareagował. Dalej ty, Kankun.
- }} Gładząc ją po brzuchu, przycisnął ją mocniej do siebie. {{ Fuj. Cóż, sprawa wymaga poświęceń. }} Krzyknęła z rozkoszy, kiedy jego usta błądziły po jej szyi. {{ Chyba "zameczała" - mówił wężowaty. Próbował zachować spokój.
Asase dławiła się ze śmiechu.
- Teroz jo. }} Jego... {{ Jak jo mom o kapie pisać? - zawahał się Erikku, czerwieniąc się jak burak.
- A mówią, że to ja jestem wrażliwa na ohydę. Dawaj to. - Dziewczyna szybko uwinęła się ze sceną, przy której Kankun o mało nie zemdlał, a jego kolega nagle zauważył coś bardzo ciekawego na plastikowej, szpitalnej podłodze.
- }} Po wszystkim chwycił ją za rę... {{ Chyba racicę. }} ..., szepcząc do ucha, ozdobionego żółtym kolczykiem: Nie powiesz nikomu, prawda? {{ - dopisał Kankun. Oczy mu błyszczały, źrenice stały się niemal okrągłe, a bandaże zmoczyły się od potu.
- To już koniec - powiedział Erikku. - Tylko przepisać na kompa i... publikacja. Jest naprawdę wstrętne.
- Chciałabym zobaczyć minę tego yaoisty. To jest o niebo lepsze od jego wypocin. Będzie numer jeden na topliście - uśmiechnęła się Izori.
- Tak obrzydliwe, że aż się niedobrze robi - podsumował blondyn.
Kankun milczał.
- Oroczi, co ci się stało?
- Przepraszam... Przepiszcie to, proszę, ja... muszę iść do łazienki - jęknął, nie mogąc złapać tchu. Wybiegł, jakby rana mu wcale nie przeszkadzała.
- To chyba naprawdę dobre hentai - skwitowali Asase i Erikku.
+++
Jiraya był bardzo zaniepokojony zgubieniem swojego dziennika. Znalazł go na podłodze, tam, gdzie wczoraj rozmawiał z Izori. Musiał mu wypaść. Na szczęście zguba się znalazła. Sannin lubością pogładził okładkę i schował notes do kieszeni.
+++
- Niee! - krzyknął Erotikku Tenshi, odginając się na krześle. Niemalże odrzuciło go od monitora. Za chwilę również pobiegł do łazienki.
------------------
* Łaskawie oszczędzę Wam dalszych szczegółów. Kontynuacja oczywiście istnieje, ale jest tak wulgarna, że sama wstydzę się ją tutaj publikować. ;)