kategoria : / /
Przy Nocy- Rozdział 1 Część II
a u t o r : Ancillea
w s t ę p :
Druga część mojej grafomanii ;)
Miłego czytania!
EDYCJA: Wiem, ta część jest beznadziejna, ale zbieram się do poprawki... Chęci niestety w tej chwili nie są duże, zwłaszcza, że po głowie chodzi mi zupełnie inny pomysł :P
u t w ó r :
Kanna obudziła się, ale nie otworzyła oczu. Nie chciała. Wolała pomarzyć. Miała długi sen o kwitnących wiśniach, tulipanach, różach... O ogrodzie pełnym cudów. A nad nim wisiała złota kula. A potem spadła. I nic już nie było. Koszmar. Zniknęły kwiaty. No a potem ogień. Ognisko. Nad ogrodem. I wszystko takie smętne w pomarańczowym świetle.
- Hej. - głos wyrwał ją z potoku myśli. Nie był to głos Tette. Otworzyła oczy i w jednej chwili zerwała się na nogi. Ogarnęło ją zwyczajowe przerażenie. Nie zważając na nic, chwyciła srebrny sztylet leżący na stoliku obok łóżka. Otrzymała go od babci bardzo dawno. Dopiero gdy ścisnęła rękojeść sztyletu spojrzała na intruza. Blada istota o dość pięknej twarzy. Mężczyzna. Długie czarne włosy miał związane w warkocz. Był bardzo bogato odziany, miał na sobie srebrzystą szatę która na plecach miała czarny wzór przedstawiający słońce.
- Kim jesteś i co tu robisz.- warknęła ze złością Kanna przyjmując pozę przestraszonego zwierzęcia. Gotowa do ataku.
- Nie bój się mnie. Jestem tutaj... Hmm... W pokojowej misji.- ton głosu nieznajomego był lodowaty, a gdy wymawiał ostatnie słowa na jego ustach zakwitł cień ironicznego uśmiechu.
"Tette, gdzie ty się podziewasz!" Kanna w myślach przeklinała przyjaciela. Rozglądała się przestraszona. Nie zorientowała się kiedy postać zbliżyła się do niej. Kiedy to zauważyła, odskoczyła na bok. Bardzo niezręcznie. Wpadła na szafkę i wywaliła się. Mężczyzna się zaśmiał. Obrzucił dziewczynę zażenowanym spojrzeniem.
- Jak moja pani mogła w ogóle o tobie pomyśleć.
- Jaka... Jaka "pani"?? - zapytała Kanna próbując wstać, jednak bez efektu. Coś ją trzymało przy podłodze i zdaje się, że była to magia.
Nagle do pokoju wpadł zwabiony hałasem Tette. Jednym skokiem znalazł się przy obcym. Był nieopanowany, zamachnął się na mężczyznę trzymaną w ręku bronią. Na szacie powstało wyraźne rozcięcie. To co zaczęło z niego płynąć nie było szkarłatem krwi. Mleczno-srebrzysty płyn dużym strumieniem wypłynął na podłogę. Miał on ciepłą poświatę. Tette odskoczył zaskoczony, Kanna przeklęła. Nieznajomy zaskoczony odwrócił się. Zdawało się, że nie jest już ani trochę tak pewny siebie jak chwilę przedtem. Spojrzał na trzymane przez młodzieńca "ostrze". Nie było to nic innego jak najzwyklejszy sierp. Tette zamachnął się jeszcze raz. Tym razem intruz z łatwością uniknął ciosu i doskoczył do okna. Wybiwszy szybę wyskoczył zręcznie. Nie było słychać jak ląduje. W powietrzu unosiły się srebrzysto mleczne krople i strużki. Dawały miłe światło. Kanna poczuła, że to co ją przycisnęło do podłogi ją puściło. Zerwała się i klnąc zaczęła się cofać, jednak w jej głowie urodziła się niesamowita myśl. Zaraz jej serce zostało przepełnione radością.
***
Kanna weszła za staruszką do głównej sali domu. Nigdy wcześniej tam nie była, jednak teraz gdy ukończyła czternaście lat, babcia uznała, że jest gotowa aby zobaczyć "ceremonię" zasilenia.
Komnata była okrągła, podłoga i ściany zostały wykonane z białego marmuru po którym wspinały się złote ozdoby w kształcie kwiatów. Było tu strasznie jasno. Światło, które zdawało się powoli gasnąć, biło z wysokiego podestu. Tam stał biały ołtarz, wyglądający jak ucięta od dołu kolumna. Na nim stała złota misa. Staruszka podeszła do niej. Kanna podążyła za kobietą. Gdy zajrzała do misy musiała zmrużyć oczy, jednak widziała w środku coś w kształcie pięści co wydawało dużo światła. Zaraz jednak wszystko przygasło. Dziewczyna się wzdrygnęła. Zobaczyła serce. Złote. Pływało w czymś, co najprawdopodobniej było wodą, jednak wokół pływały srebrzystobiałe obłoczki. Szybko zniknęły. staruszka kontem oka obserwowała Kannę. Uśmiechnęła się słabo. Podniosła do swojej dłoni sierp, który wzięła ze stojącej obok skrzynki.
- Wedle zasad magii Nimphayi, tylko sierp może zranić gwiazdę- wyjaśniła dziewczynie.
Zaraz rozcięła sobie dłoń. Mleczny płyn spłynął do misy. Potem to samo zrobiła z drugą ręką. Zrobiła też małe nacięcie na szyi i pochyliła się nad misą. kilka mlecznych kropli skapnęło do niej. Zraz ponownie wszystko zostało rozświetlone.
- I kolejny miesiąc z głowy. - kobiecina uśmiechnęła się. Na jej twarzy pojawiły się kolejne zmarszczki. Nagle jakby zabrakło jej sił. Pochyliła się gwałtownie, jednak niemal od razu się podniosła. Pogładziła Kannę po policzku.
- Każdy zabieg odbiera mi miesiąc życia, a daje miesiąc światła.- powiedziała i odeszła szybko. Milcząc.
***
Kanna weszła do okrągłej komnaty. Tette szedł obok niej zaniepokojony niosąc pochodnię. Nigdy nie wchodził do tej komnaty. Kanna mu wyraźnie zabroniła. W sali unosił się zapach ludzkiej krwi. Tylko dlatego, że młoda dziewczyna wielokrotnie próbowała zastąpić krew gwiazdy swoją własną. Bezskutecznie. Kanna niosła w jednej ręce szklany flakon pełen mleczno-srebrnego płynu. W drugiej dzban czystej wody. Stanęła nad misą. Tette pochylił się nad naczyniem, aby zobaczyć co w nim jest. Zaraz odskoczył z okrzykiem przerażenia. Krew. Mnóstwo krwi opływającej kształt przypominający serce. Zaczął wykrzykiwać do Kanny mnóstwo pytań, ale ta jakby go nie słyszała. Z namaszczeniem wzięła misę do ręki i wylała zawartość do kanaliku przy ołtarzu tak, aby nie wyrzucić serca. Zaraz opłukała je i naczynie. Tette cały w nerwach mamrotał coś pod nosem. Kanna nalała do misy wody. Włożyła do niej serce. Przechyliła flakon z płynem i wymruczała…
- I stało się światło...
Tette został oślepiony przez wielką falę światła.