kategoria : / /
"Kankun" nie znaczy kompletnie nic (Naruto fanfic) -- Notka 15 - Pomoc, pomoc
a u t o r : Neonka
Było ciepło. Nawet opening brzmiał lepiej niż zwykle. A teoretycznie powinien brzmieć zawsze tak samo.
Pierwsza scena ukazała trzy postacie: blondyna otrzepującego z kurzu spodnie koloru nocy; dziewczynę o ciemnych włosach, w które wpleciona była biała wstążka (imidżu „pensjonarki" dopełniała jasna bluzka, spódniczka po kolana i buty z zaokrąglonym czubkiem) ; oraz stojącego między nimi chłopaka o bladej cerze, odzianego w koszulę barwy kwiatu katakuri oraz w czarne bojówki z ogromną ilością kieszeni.
Tokagebi, zakładając ręce w bardzo charakterystycznym geście, raz po raz instruował dwójkę przyjaciół.
- Izori, a gdybyś tak... rzuciła tym kunai RÓWNOCZEŚNIE z wytwarzaniem wiatru*?
- Wiesz co? Jesteś genialny. - Kunoichi nie posiadała się z radości.
- Paprotka samodzielnie się nie rusza - radził brunet krzepkiemu blondynowi. - Zdaje mi się, że zbyt słabo kontrolujesz chakrę, by operować zielskiem. Przywołaj lepiej coś, co ma możliwość przemieszczania samą w sobie. Mówię tu... na przykład o zwierzęciu.
- Jak twoje gady? - zastanowił się Erikku.
- Tak.
- Spróbuję.
Keijigoku odszedł na bok. Oroczi obserwował przez chwilę, jak tamten robi jakieś pieczęcie, dzięki którym spod ziemi wygrzebał się szkielet małego praptaka, płosząc koguta Shamo. Kurak z obrażonym gdakaniem oddalił się od właściciela i zaczął zbierać ziarnka w bezpiecznej odległości. Erikku z zadowoleniem patrzał na plączący się mu pod nogami nowy twór, dopóki tamten nie zniknął. Tokagebi nie mógł oderwać oczu. Poczuł cień zazdrości, że kolega wszystko szybciej opanowuje.
- A ja? POMÓŻ MI - odezwała się znów genninka.
Tak, Keijigoku, któremu się doradzało, znikał na pół dnia, próbując pomysł doskonalić. Izori była inna.
Znowu podeszła. Kankun zdążył za ten czas oprzeć się o drzewo i obejrzeć sobie wszystkie paznokcie.
- Ja... chciałam cię zapytać, czy...
- Tak? - wyrwał się z zamyślenia Oroczi.
- ...jak mam shurikena, to chyba muszę zrobić dwa prądy powietrza zamiast jednego, prawda?
- Prawdopodobnie tak - powiedział spokojnie Kankun. - Ale na wszelki wypadek sprawdź to sama.
- Rozumiem. Jeszcze jedno: czy shuriken, jak dokonam... Zaraz, zaraz, a dlaczego ty nic nie robisz?
- Bo myślę, poza tym... Po co się męczyć dla tego frajera? - skrzywił się „wężowiec", unosząc zarozumiale podbródek.
„On mnie SKRYTYKOWAŁ! Nie mogę drugi raz do tego dopuścić."
Kunoichi, wyrażając miną totalne niezrozumienie, odwróciła się, by odejść.
W tej samej chwili pojawił się Tabu.
„Co ten trep tutaj robi? Miał być na misji"- przebiegło przez mózg „wężowatego".
- Tokagebi, dlaczego nic nie robisz? - wydarło się TO.
- Bo ja...
- Wymyśliłeś już coś na pewno?
- Nie mam nic, bo..
- Nawet nie próbuj się tłumaczyć! Co ty sobie wyobrażasz? Rusz się wreszcie!
- Ttak jest - odparł przerażony Oroczi, umykając w mniej widoczne miejsce.
+++
Parskając i prychając próbował zrobić pieczęć wydłużającą. Owca, Świnia, Pies. Zoofilski trójkąt. Kiedy znów przyplątała się Izori. I to nie pierwszy raz. Był to chyba dziesiąty.
- Bo ten shuriken, o którym mówiłeś, leci mi za bardzo w bok i...
- Izori, proszę cię. Ja też coś robię. Pracuję.
- Ale tylko chwilkę. Nie ma mi kto POMÓC, a sama sobie nie poradzę! - powiedziała płaczliwym głosem. Słowu „pomoc" nadawała nawet specjalny akcent.
Kankun pokręcił spoconym łbem i zaszczycił koleżankę spojrzeniem.
Shuriken, zamiast wbić się w drzewo na wprost, ściął kępę krzaków i zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach.
- Skoro prawą rzucasz, a lewą robisz wiatr... Pilnuj lewej, odchyla ci się przy rzucie.
- Och, faktycznie. Dziękuję. A... jeszcze jedno...
- Izori! - wycedził przez zęby Oroczi. - Towarzyszę ci już tydzień przy wymyślaniu jutsu, prawda?
- Tak, ale...
- Pochwalił cię?
- Tak.
- Zatwierdził ci?
- Tak.
- Mnie nie! Miałaś najlepsze wyniki na egzaminie wstępnym?
- Tak.
- Może byś wreszcie zaczęła sama sobie radzić? Masz taki sam mózg!
- Naprawdę? Racja - przyznała wstydliwie Izori. - Muszę zacząć działać samodzielnie...
- Dokładnie. Po prostu uwierz w siebie, jak mawiają patetyczni bohaterowie naszej krainy. Przecież jesteś lepszym ninja ode mnie.
- Tak, tak... - kiwała głową kunoichi. Wyglądała, jakby przeprowadzała niezwykle skomplikowaną operację zwaną myśleniem. - Jestem przecież utalentowana. Dziękuję, że po mnie jedziesz, to mnie niesamowicie motywuje.
„O Jashinie Nazareński! Tu nawet najdziwniejsze bóstwo nie pomoże" - Tokagebi popukał się w czoło. Na szczęście tylko w swojej wyobraźni.
- Ale jeszcze o jedno cię zapytam... Zanim sama zacznę kombinować. Bo ja nie jestem w stanie stwierdzić, czy senbon utrzyma swój tor...
- Myślenie zaczniesz od teraz. To zagadka dla CIEBIE - przerwał jej „wężowiec". - Zwłaszcza, że mój żywioł to Doton. Nie znam się na powietrzu.
- Dobrze. A... jeszcze chwileczkę.
- No? - mruknął chłopak, posyłając jej spojrzenie, w którym palił się mord.
- Bo jak rzucam kunai... Ach, zresztą nieważne, poradzę sobie - rzekła z wyrzutem, ruszając w stronę swojego rejonu. - Jesteś mądry jak sensei. Nie wiem, jak mam ci dziękować - krzyknęła na pożegnanie. - „Muszę znaleźć innego frajera, który zrobi to za mnie. Ten się chyba zorientował. Może Erikku..." - dodała w duchu.
+++
Koncepcji jak nie było tak nie było. Mózg, próbujący wygenerować cokolwiek, przegrywał, trafiając na blokadę strachu przed kolejną krytyką. Tym sposobem pomysły nie przedostawały się nawet do świadomości. Kankun krążył po prześwicie, coraz bardziej nerwowy i z coraz większymi wyrzutami sumienia, że nic nie robi. Przymus, lęk i brak wiary. Trójkąt antytwórczy.
- A mnie kto POMOŻE? - westchnął głęboko, siadając na pniu.
+++
Słysząc za plecami kolejny szelest, obrócił się z ociąganiem. Odetchnął z ulgą. Był to Erikku.
- Kankun, a co ty tutaj robisz?
- Siedzę i myślę. A o co chodzi? - odparł „wężowaty" zmęczonym głosem.
- Nie potrzebujesz ty czasem pomocy? Taki smutny jesteś ostatnio.
- Zaraz, chwileczkę... Jesteśmy sami? - zapytał Oroczi, rozglądając się podejrzliwie. - Nie ma Izori ani senseia?
- Jo nie widza.
- Chyba nie pogardziłbym jakąś radą... Tylko się do mnie nie przytulaj!
--------------------
* Skoro wszystkie przedstawione tu postacie są autorskie, to "wymyślone" techniki również. Co ja się musiałam nakombinować, aby, mimo swej "inności" pasowały do oryginału!