FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Przy Nocy- Wstęp

a u t o r :    Ancillea


w s t ę p :   

Wstęp do powstającej w wolnym czasie "powieści".



u t w ó r :

Nimphaya stała zapatrzona w ciemność rozciągającą się pod jej stopami. Jeden ruch ręki, a przy królowej pojawiło się czterech bladych, srebrnowłosych młodzieńców gotowych na to, aby służyć swojej pięknej pani. Jej czarne, długie falujące włosy pływały w przestrzeni pałacu muskając służbę i rodzinę Najjaśniejszej Pani Mroku.
- Przynieście mi moją zbroję. I miecz.
Skinęli tylko głowami i pomknęli do sali sierpu. Z ciężkiej skrzyni wyjęli z największą delikatnością czarną zbroję i połyskujące zakrzywione ostrze. Szykowała się wielka bitwa. Zaraz zanieśli ekwipunek Królowej. Przyodziali ją i włożyli broń do ręki. Wielka Pani uniosła wzrok. W oddali widziała końce długich, złotych włosów Rimphayi. Dziś miał być dzień, gdy Nimphaya zwycięży swoją matkę.
Naszykowała broń. Jej sludzy wyjęli łuki. Gdy tylko pasma złota zaczęły rozświetlać mroczną salę pałacu Nimphayi, zaczęli strzelać do nich, a srebrzyste strzały rozcinały każdy złocisty włos. Jedwabiste, świetliste nici opadały na mrok i tonęły w nim. Nimphaya z wielką nienawiścią biła fale złota rozświetlające komnatę, odbierały jasność jej sługom a także ukazywały jej zniekształconą część twarzy, jeśli nie wkładała maski. Biła zaciekle. Liczyła się każda chwila. Nie mogła dotknąć przeklętego złota, jeśli nie chciała mieć paskudnej blizny. W końcu w oddali ukazała się najcudniejsza twarz Rimphayi. Dzierżyła tylko złoty wachlarz wysadzany najpiękniejszymi klejnotami w nieopisanie czystych i rajskich barwach. Ku nieszczęściu Nimphayi, pasma ciemności nic złego nie czyniły Matce Życia. Nimphaya zbliżała się do swojej matki, a mrok ustępował światłu. Nimphaya, będąc dostatecznie blisko, uniosła wielkie ostrze i zamachnęła się. Wszystko nagle rozbłysło, a potem zagasło. Wielką wszechobecną ciemność rozświetlały nieliczne punkciki będące sługami Nimphayi. Rimphaya została pokonana. Nagle spod mroku dał się słyszeć wielki lament. Krzyki setek, tysięcy, milionów istnień wołających o pomoc.
***
- Pani Słońca została pokonana!- głucha staruszka chodziła po oświetlonych latarniami ulicach przedmieści stolicy- Niech żyje nasza nowa królowa!
Młodzieniec, którego mijała, patrzył uśmiechając się ironicznie. Gdy go minęła, popukał się w czoło. Jak każdy.
***
Kilka godzin później słońce nie wzeszło. Kilkanaście godzin później też nie. Ani dni. Miesięcy. Lat.






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1413
il. komentarzy : 0
linii : 11
słów : 467
znaków : 2344
data dodania : 2010-01-14

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e