kategoria : / /
"Kankun" nie znaczy kompletnie nic (Naruto fanfic) -- Notka 3 - Prawa ucznia
a u t o r : Neonka
Na placu zabaw pojawił się Typowy Dręczyciel*. Gatunek ten spotykany jest bardzo często w komiksie, literaturze i filmie o tematyce szkolnej. Typowy Dręczyciel posiada szyderczy uśmiech, dłonie wsparte bojowo na biodrach; oraz eskortę w postaci pary kolegów, wyglądających często podobnie do siebie. Dodatkowo Dręczyciel jest co najmniej o głowę wyższy od głównego bohatera. Do zwyczajów tej natchnionej persony należy publiczne szydzenie z wybranej ofiary.
Wszystkie dzieci stały się jak skamieniałe; zbiły się w grupkę. Przybysz zdawał się jednak spoglądać tylko na Kankuna, który zbladł, chociaż wydawało się to niemożliwe. W końcu Typowy Dręczyciel podszedł do gromadki i wyłowił z niej ulubioną ofiarę, którą pchnął na środek placu, pomiędzy swoich pomocników.
- Kogo my tu mamy? To przecież Oroczi... Pobawimy się z wrogiem Konohy? - zarechotał złowieszczo. Dwaj jego koledzy pokiwali głowami, uśmiechając się na myśl o tym, co się za chwilę stanie.
Centrum zainteresowania zaczęło się tak trząść, że zaraz znalazło się na kolanach.
- Odejdź - jęknęło.
- Cóż to, słabeuszu, już drżysz? Jesteś ciotą, ale o taką marność cię jeszcze nie podejrzewałem. - I tu wychodzi kolejna konoszańska przywara**: wyzywanie od słabeuszy kogo popadnie. - Bo ty jesteś Oroczi, przez „cz”! Z błędem ortograficznym! Jak błędem jest twoje istnienie! Powinieneś już nie żyć, chodząca beznadziejo.
Ziemię pod Kankunem znaczyły już kropki wilgoci.
- Zostaw go wreszcie! - odezwała się nagle mała blondynka.
- Wami zajmę się później - powiedział Dręczyciel, zwróciwszy się do reszty dzieci. - Teraz mam sprawę do niego!
+++
- Powinniśmy ich powstrzymać. Tsunade, puść mnie! - mówił z zapałem Naruto, usiłując wyrwać rękaw białego stroju z żelaznego uścisku kobiety. - Dawno już mieliśmy skończyć z tą bezsensowną agresją i tępić u dzieci zwyczaj obrzucania się mięsem.
- Jeszcze nic się nie stało. Według ustawy nie wolno nam tknąć uczniów. No wiesz, „prawa dziecka”. Znasz procedury - powiedziała zdawkowo Sakura. - A przynajmniej powinieneś – mruknęła ciszej. - Musimy wezwać ANBU. Chcesz, żeby cię oskarżono o molestowanie?
- Jestem Hokage. Zmienię tą głupią ustawę.
- Jesteś Hokage, a nie Ministrem Oświaty. I tu jest ten problem.
- On mu zaraz coś zrobi!
+++
Naruto miał rację. Typowy Dręczyciel chwycił krewniaka Orochimaru za fraki i rzucił nim o ziemię. O dziwo obyło się bez krwi.
- Kiedy zostanę Hokage, takie wypierdki jak ty nie będą miały prawa bytu. Wytłukę tą zarazę zwaną Orochimaru raz na zawsze.Twoją mamusię i tatusia... - prawił kat.
Kankun poczuł trzask we wnętrzu czaszki. Strach był paraliżujący, każący zemdleć albo...
Podniósł twarz mokrą od łez, źrenice zwęziły mu się do zaledwie szparek.
- Bardzo typowe zachowanie! - wycedził przez zęby. Wściekłość ukazała, iż miał kły takie same jak jego demoniczny przodek. - Dla frajera, który jest nikim, który wyładowuje frustracje na innych. Typowe dla kogoś bez rodziców. Hokage... I tak nic z ciebie porządnego nie wyrośnie. „Bycie Hokage”, co za prymitywne dążenie, żeby uporządkować swoje pokręcone życie.
Przyłożył bladą łapę do ziemi. Z obłoku dymu wyłonił się dość duży wąż, który błysnął pomarańczowymi oczami i cętkowaną, fioletową skórą.***
- Zabij! - wrzasnął Kankun, z ust poszła mu piana.
Typowy Dręczyciel nie zdążył się osłonić, gdy pysk gada zatopił się w jego ręce. Zatrzeszczały pękające ścięgna, chrupnęła kość. Gadzina syknęła; cofnęła się, wypluwając kawałek świeżego mięsa; zarzuciwszy łbem, roztrzepała na boki kleksy krwi; i wróciła do poprzedniego zajęcia, kąsania, gdzie popadnie. Drugi cios poszarpał ubranie przeciwnika, trzeci – pociął skórę na twarzy... Dręczyciel z krzykiem zaczął się cofać. Potknął się i w pozycji siedzącej znalazł się na ziemi.Jego koledzy zdążyli już umknąć, pozostawiając za sobą kłęby kurzu jak znikające summony.
- Nigdy nie zobaczysz mamusi ani tatusia. Nigdy już nie otworzysz obrzydliwej gęby, by kogokolwiek skrzywdzić. - Z oczu Kankuna zdawały się sypać iskry, a głos był pełen pasji. Każdemu atakowi węża towarzyszyło jedno zdanie, wypowiadane tak, by odebrać Dręczycielowi jak najwięcej poczucia własnej wartości.
Dręczyciel z kolei zaczął się trząść. Do jego mózgu z trudem przedzierała się informacja o odwróceniu ról.
- Kankun. Nie! Już dosyć - krzyknęła nagle dziewczynka.
Tamten nie reagował, jakby nienawiść opanowała wszystkie zmysły i pociągała za sznurki ciała. Wąż dalej gryzł, a krew kapała na piasek, jak przedtem łzy.
- Nie masz starych, chodząca patologio. Nie masz szans na normalne wykształcenie z tak koszmarną przeszłością. Możesz co najwyżej zostać murarzem. Oto, dlaczego wciąż niszczysz lepszych od siebie. - Syk „wężowatego” mieszał się z sykiem przywołanego zwierzęcia.
- Oroczi!
Dopiero teraz zareagował.
- Oroczi, wystarczy. On ci nic takiego nie zrobił. - Blondynka nie dawała za wygraną, by dotrzeć do jego świadomości.
- Jeśli kopanie po brzuchu to jest nic... - odparł mrukliwie.
- On cię już nigdy nie dotknie. Przestań.
Dręczyciel wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika, by uciec w popłochu, zostawiając za sobą krwawy ślad.
Wąż zniknął. Puff!
Zaległa cisza, przerywana od czasu do czasu czyimś przyspieszonym oddechem. Dzieci z niechęcią zaczęły się cofać, gdy Kankun podchodził ku nim z rozpostartymi ramionami, jak przestępca, okrążony przez policję, pokazujący, że nie jest uzbrojony.
- No co? - zapytał. Prawdę powiedziawszy oczekiwał trochę innej reakcji.
- To było złe! - odezwał się ktoś zza pleców kolegów. Ukrył się, nim został namierzony.
- Co wy mówicie, przecież on wszystkich terroryzował - tłumaczył Kankun, zdziwiony obrotem sprawy.
- O mało go nie zabiłeś! Czy to do ciebie nie dociera? - powiedziała blondynka z wyrzutem.
- Przecież to idiota, sadysta, zdemoralizowana kreatura... O co wam chodzi? Żal wam kogoś takiego? Czego można spodziewać się po kimś, co przez cały czas gada, że zostanie Hokage, jeśli nie kompletnego kretynizmu?
Nagle Oroczi usłyszał, tuż za swoimi plecami, znaczące chrząknięcie. Obrócił więc wolno łepek, ozdobiony czarnymi, przydługawymi włosami... Na twarzy chłopca zagościł uśmiech, nie wiadomo, czy przepraszający, czy po prostu głupi. Ubrana na biało postać zdawała się miażdżyć go wzrokiem jak karalucha.
- Dzień dobry, Hokage - sama - powiedział drżącym głosem Kankun. Przypomniał sobie w jednej chwili całe dzieje Naruto Uzumakiego, od chwili narodzin i zapieczętowania demona, aż do mianowania - rzecz wałkowana w każdej szkole, która nie musiała być Akademią. Trzeba dodać, że w historii życia Hokage roiło się od słów: „Zostanę Hokage!”**** ( tuż obok „Sprowadzę Sasuke z powrotem.” i „Dattebayo”). Wężokształtny zupełnie stracił animusz.
- Widocznie cała wioska się nie myli! - krzyczała blondynka. - Jesteś taki sam jak Orochimaru!
- Odejdź - nie chcemy się z tobą więcej bawić - dodały inne dzieci.
Posłuchał grupy koleżeńskiej i rzucił się do dramatycznej ucieczki. Znów ryczał jak bóbr, tym razem był to jednak płacz bardziej rozpaczliwy.
----------------------------
* Czegoś takiego na pewno nie uświadczysz w "Naruto". Za to w innych filmach Typowych Dręczycieli jest na pęczki.
** Prawda. W oryginale roi się od takich tekstów, zwłaszcza na początku.
*** Nie wiem, czy "prototyp" - Orochimaru, używał węży w ten sposób. Kankun robi to, co jest najprostsze i najbardziej intuicyjne.
****Prawda. 50% gadki Naruto poświęcone jest marzeniu o byciu Hokage.