kategoria : / /
Pustka
a u t o r : exi494
w s t ę p :
Fandom: Dark Angel.
Po wydarzeniach II sezonu.
u t w ó r :
Żal. Gorycz. Ból. Smutek. Tęsknota. Rozpacz.
Może jeszcze coś? Nie wiedziała. Przed wiekami nie znała tych uczuć. Lata temu zaczęła się uczyć je rozpoznawać. Wciąż się tego uczyła. I nadal miała problemy z ich zdefiniowaniem.
Uczyli ją zabijać. Wciskali do głowy propagandę, a do serca pustkę. Uczyli ją jak przetrwać, a nie nauczyli jak żyć.
Chciała, żeby ktoś ją zranił. Tak po prostu rozorał skórę paznokciami, nożem, czymkolwiek. Może bolało by mniej, niż tam, w środku? Może tylko zawyłaby z bólu. Krótko krzyknęła albo wrzeszczała do utraty tchu, ale może by tak nie bolało? Może by tak nie rozsadzało jej płuc, nie rozrywało serca, nie ściskało przepony, nie więzło w przełyku?
Znów chciała być żołnierzem. Tą idealną, genetycznie ulepszoną maszyną do zabijania. Tym, do czego ją stworzono. Ale już dawno przestała nią być. Już zapomniała, jak to jest nie czuć. Jak to jest być pustym wewnątrz. Teraz była pełna.
Była przepełnionym jeziorem nieukojonego żalu. Wezbraną po brzegi rzeką goryczy. Wodospadem bólu, tłukącym się hałaśliwie po skałach. Była morzem smutku i oceanem tęsknoty. Otchłanią rozpaczy.
Jak miała teraz żyć?
Z potęgującym się żalem. Z wciąż wzbierającą się goryczą. Z tym bólem narastającym z każdym dniem. Z rodzącym się wciąż na nowo smutkiem. Z niekończącą się tęsknotą. Z wciąż wybuchającą rozpaczą.
Jak będzie żyć?
Budzić się rano i zasypiać wieczorem? Ze świadomością krzywd, jakie mu wyrządziła. Bólu jaki mu sprawiła. Cierpienia, które mu zadała?
Jak żyć?
Bez niego?Bez jego uśmiechu? Bez toni zielonych oczu?Bez tych, zwichrzonych od poduszki, blond włosów?
Jak ona ma, do diabła, teraz żyć???!!!
- Max, chodźmy już – ciepły głos Cindy wyrwał ją z otępienia. Otrząsnęła się i rozejrzała się nieprzytomnie po cmentarzu.
- Gdzie? - zapytała cicho.
- Do domu. Logan czeka na nas w samochodzie. Chodźmy już, Boo.
- Do domu? - powtórzyła. - To już nie jest dom. Bez niego, to nie jest już dom – powiedziała zgaszonym głosem.
Cindy spojrzała na nią ze współczuciem i smutkiem w ciepłych, czekoladowych oczach.
- Max, chodźmy. Zaraz będzie padać – powtórzyła łagodnie.
- Daj mi jeszcze chwilę – poprosiła. - Tylko chwilkę – dodała ciszej, zerkając w stronę grobu.
- Dobrze – odpowiedziała O.C. po krótkim wahaniu. Pocałowała ją w blady policzek i zostawiła samą.
Odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem i ponownie zerknęła na prosty nagrobek. Widniał na nim świeżo wyryty napis.
Taki, jaki chciał.
Alec McDowell
X5 - 494
1999 – 2024
I nic więcej. Tylko tyle i aż tyle. Tak, jak sobie tego życzył. Tylko tyle mogła jeszcze dla niego zrobić.
Żył tak, jak chciał żyć.Intensywnie, szybko, jak wariat. I umarł tak, jak chciał umrzeć.Nagle, w jej ramionach, z uśmiechem na twarzy, przeznaczonym tylko dla niej.
Od kuli wariata, chorego z nienawiści.
Jak ona będzie żyć? Bez niego i z nim. A raczej z jego cząstką, rozwijającą się wewnątrz, rosnącego wraz z nowym życiem bólu, jakim teraz była.