kategoria : / /
Niania - scena balkonowa, ciąg dalszy.
a u t o r : Majka
w s t ę p :
Trafiłam tu w poszukiwaniu fanfików o niani Frani. Spodobał mi się utwór pod tytułem "Balkon" autorstwa Juusi i postanowiłam dopisać ciąg dalszy. Polecam też: http://niania-frania-
fanfiction.blogspot.com/
u t w ó r :
Spadająca gwiazda była coraz bliżej i bliżej. Pędziła przez nieboskłon z narastającym skwierczeniem, jak przypalające się skwarki. Skwierczenie narastało, stawało się coraz bardziej natarczywe i głośne, tak że nawet zakochana para zwróciła w końcu na nie uwagę. Ale było już za późno – gwiazda gruchnęła na posadzkę balkonu, wyrzucając przy tym snop iskier i chmurę dymu.
- Ehe, ehe, ehe… - krztusiła się dymem Frania. – Gdzie pan jest panie Skalski? Ehe, ehe, ehe, żyje pan?
- Ehe, ehe, ehe… żyję, ale co to za życie, skoro nawet oświadczyć się spokojnie nie można… Co to było? – spytał Skalski.
- To, zdaje się, była nasza szczęśliwa gwiazda. – odpowiedziała Frania.
- Szczęśliwa? No, z tym to bym dyskutował.
Chmura dymu powoli opadła, odsłaniając wielką dziurę w balkonie i dwie osmolone sylwetki.
- Kochanie! – wykrzyknęła z radością Frania. Zrobiła krok w stronę Skalskiego i… wpadła w dziurę. Na szczęście jej powiewne szatki zaczepiły się o wystające z płyty balkonowej pręty zbrojenia i nie pozwoliły jej spaść.
- Aaaaa! – krzyknęła Frania, machając rozpaczliwie nogami i całą dolną częścią ciała odzianą tylko w ponętne figi, gdyż cała reszta garderoby została powyżej poziomu balkonu.
- Aaaaa! Ratunku! Na pomoc! – darła się Frania rozpaczliwie.
- Kochanie, trzymaj się! Zaraz cię wyciągnę!. – zawołał Maks.
Zrobił krok w kierunku dziury i wtedy balkon zaczął podejrzanie trzeszczeć. Skalski zatrzymał się, nie wiedząc co począć.
- Co się stało? Co się stało? – z głębi domu dobiegły krzyki dzieci, zaniepokojonych hałasem. Do pokoju wbiegła Zuzia.
- Nie wchodź tu! – krzyknął Maks – Ten balkon zaraz się urwie!
- Aaaaa! Na pomoc! – wrzeszczała Frania.
- Tatusiu! Pomóż Frani! – krzyknęła Zuzia.
- Chciałbym, naprawdę chciałbym córeczko, ale…
Do pokoju wpadł Adaś a za nim Małgosia. Nie zdążyli wyhamować przed drzwiami balkonowymi i wpadli na Zuzię. Nastąpiła gwałtowna wywrotka i trzy splątane ciała wturlały się na balkon, który nie wytrzymał tego obciążenia i zaczął się przechylać.
- Aaaaa! – rozległ się chóralny okrzyk naszych bohaterów, po czym cała piątka zsunęła się łagodnie wprost na rosnące na dole krzaki porzeczek.