kategoria : / /
Coś nierealnego…
a u t o r : Kasiek992
w s t ę p :
Mam nadzieję, że dobrze oddałam uczucia młodej dziewczyny… Ominęłam mały fragment oryginalnego tekstu, który napisałam, ale myślę, że opowiadanie tylko na tym zyskuje.
Ciekawa jestem, co sobie dopowiecie do tych kilku zdań …
u t w ó r :
Znów go widziałam. Tego, którego darze tym… tym dziwnym czymś! Tym dziwnym uczuciem… Jeszcze nie miłość, ale już coś więcej.
Dziś założył moją ulubioną bordową bluzę i czarno-szare spodnie. Uwielbiam go. Mogłabym cieszyć nim oczy do końca życia. Rzadko doświadcza się czegoś takiego.
Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedziałby, że zadurzę się w jakimś chłopaku z taką siłą, nie uwierzyłabym.
Jego oczy, rozczochrane włosy i tak rzadko pokazujący się uśmiech powalają mnie na kolana.
Jak zwykle mnie nie zauważa. Nie reaguje na mój widok.
To dziwne uczucie towarzyszy mi przy każdym kroku. Przy każdym oddechu słyszę moje przyspieszone bicie serca. Lecz gdy go nie ma, gdy z wielkim trudem o nim nie myślę to ogarnia mnie chwila błogiego spokoju.
To wszystko jest tak nierealne. Zupełnie jakbym śniła. Trudno powiedzieć czy to dobry sen, czy koszmar. Jestem tym wszystkim zmęczona.
Przedstawienie… Staliśmy z tyłu, ale nauczycielka kazała nam przejść do przodu. Gdy już usiadłam, zobaczyłam go! Siedział dwie ławki za mną, a pomiędzy nami nie było nikogo. Gdyby siedział przede mną miałabym świetny widok… a tak on mógł zobaczyć mnie. Mógł, ale nie musiał i zapewne nie chciał. Co za ironia!
Dopiero pod koniec przedstawienia trafiła się okazja na popatrzenie na jego profil. Chociaż tyle.
Aktor zaczął iść w tył Sali. Wszyscy zaczęli się odwracać do tyłu, tak samo ja i on. Patrzyłam na niego zamiast na koniec sztuki. Liczył się tylko on! Był… on był tu, na wyciągnięcie ręki. Tak blisko, a jednak nadal daleko. Nie mogę go dotknąć, powiedzieć słowa. Bo niby, co miałabym mu powiedzieć? Co zrobić? Uśmiechnąć się? Przecież doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że on mnie nienawidzi! Że nie chce mnie znać.
Na co ja liczę? Nie mogę tak siedzieć codziennie z nadzieją, że następny chłopak, który będzie przechodził obok to będzie on! Całkowita paranoja! Już nawet w autobusie mam nadzieję, że zaraz wsiądzie. Usiądzie obok, albo postoi naprzeciwko. Zupełne przeciwieństwo realnego życia!
Beznadzieja…
Nie potrafię go nawet znienawidzić, a co dopiero zignorować. A to by tyle zmieniło. Popadłabym ze skrajności w skrajność, ale byłoby mi lżej. Mogłabym iść korytarzem z wyprostowana, szczęśliwa. Coś nierealnego…