|
|
|
|
|
kategoria : / /
Hazel Eyes
a u t o r : Tartoletka
w s t ę p :
Tłajlajtowa miniaturka. Moja pierwsza ;)
u t w ó r :
Obudziłam się. Promienie słońca przenikały przez cienkie zasłony świecąc wprost na moją twarz. Chciałam przewrócić się na drugi bok, by jeszcze trochę podrzemać, ale trafiłam na kogoś leżącego obok mnie. „O mój Boże”- pomyślałam. To był młody mężczyzna. Miał rozczochraną, kasztanową czuprynę. Leżał w swobodnej pozie wsparty na łokciu świdrując mnie złotym, przenikliwym wzrokiem. Utonęłam w tych oczach. Wyrażały zaciekawienie z domieszką ekscytacji. Jego twarz była bardzo blada, ale nadzwyczaj piękna. Wręcz nieludzko piękna. Miałam się właśnie skupić na jej szczegółach, ale rozproszyła mnie pewna myśl. Otóż zastanawiałam się, co ja właściwie powinnam pamiętać. Jechałam do rodziców na Florydę i zatrzymałam się w hotelu w Oklahoma City. Ale pamiętam, że zasypiałam sama. A tego człowieka nawet nie znałam. Przeszukiwałam umysł w poszukiwaniu jakichkolwiek wspomnień. Nic. Pustka. -Przestraszyłem cię? Ten niski, aksamitny baryton przerwał moje rozmyślania. Jednocześnie pieścił uszy w tak niesamowity sposób, że zapomniałam jak się nazywam. Hmmm... Może i przestraszył, ale byłam raczej zaskoczona i jednocześnie ubolewałam nad moją krótką pamięcią. -Wybacz – wyszeptał czarującym głosem i na idealnych wargach pojawił się przepraszający uśmiech. Mężczyzna pochylił się w moją stronę tak, że nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Poczułam niezidentyfikowany, cudowny zapach, od którego kręciło mi się w głowie. W pierwszym momencie nie zrozumiałam jego intencji. On jednak dokładnie wiedział, co chce zrobić. Ujął moją twarz w dłonie i zaczął całować moje usta. Najpierw ostrożnie i delikatnie, lecz gdy spotkał się z aprobatą z mojej strony nasz pocałunek nabrał namiętności i wręcz brutalności. Wplótł palce w moje włosy i przyciągnął mnie bliżej. Poczułam, że narasta we mnie pożądanie; pragnęłam go – mężczyzny, którego widziałam po pierwszy raz w moim życiu. On rozwarł moje wargi językiem, przez co słodki zapach przybrał na sile. Nagle zorientowałam się, że przeoczyłam istotną rzecz. Jego wargi, język i całe ciało były nienaturalnie zimne... Przerwałam pocałunek i chwilę wpatrywałam się w parę złocistych, głębokich oczu. I właśnie te oczy wryły się głęboko w moją pamięć. I wtedy się obudziłam. Leżałam w tym samym hotelowym pokoju, co we śnie. Nic nie wskazywało na czyjąś obecność. Wszystko było w najlepszym porządku – takim, w jakim zostawiłam przed pójściem spać. Ale te oczy, które przecież tak dobrze zapamiętałam wydawały się być tak realne, tak prawdziwe... „Ech. Ty naiwna idiotko...” – pomyślałam.
Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.
śr. ocen : 3.00
il. ocen : 2
il. odsłon : 1506
il. komentarzy : 0
|
linii : 17
słów : 492
znaków : 2615
data dodania : 2009-03-10
|
Brak komentarzy.
Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Wszelkie utwory zamieszczone w serwisie należą do ich autorów i są zastrzeżone prawami autorskimi. Zespół fanfiction.pl nie odpowiada za treść utworów i komentarzy. © 2005 - 2020 fanfiction.pl
|
|