kategoria : Fanfiction / Inne / Inne
Nawet Ci Najmądrzejsi Popełniają Błędy
a u t o r : Antari
Chwiejnym krokiem podeszła do uchylonych, dużych, metalowych drzwi, zza których wydobywały się ostre brzmienia elektrycznych gitar. Dało się też usłyszeć głośne dudnienie perkusji i oczywiście nie obeszłoby się bez męskiego głosu wokalisty, a raczej śpiewu, który od czasu, do czasu przeistaczał się w krzyk, nadając piosence odpowieniego klimatu, aby zaraz potem stać się delikatnym, tudzież kojącym głosem powracając do łagodnego stylu śpiewania. I to głownie na nim koncentrowała się dziewczyna. Przymknęła oczy, aby dokładniej przywołać obraz z ostatniej nocy, spędzonej razem ze wspomnianym powyżej mężczyzną. Na samą tę myśl, na jej twarzy pojawił się diabelski uśmieszek, ukazujący szereg śnieżnobiałych zębów, które chwilę później przykryła pełnymi ustami, uświadamiając sobie, w jakiej jest obecnie sytuacji. Kiedy owa piosenka się skończyła i do jej uszu dotarła nowa muzyka, puszczona z wieży, jej oczy machinalnie napełniły się łzami. Była ona jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna i nasycona została smutkiem, żalem oraz nigdy nie odkrytą, mroczną tajemnicą. Utwór Clinta Mansella- Lux Aeterna, którego dało usłyszeć się w filmie Requiem For A Dream, zawsze wywoływał u niej nagły gest wzruszenia oraz jej drobne ciało ogarniała ogromna fala dreszczy. Ta piosenka oraz film był szczególnie bliski jej sercu, ponieważ to w nim poraz pierwszy zobaczyła tam obiekt jej westchnień. Budząc się z chwilowego transu, niepewnie spojrzała na klamkę, która aż sama prosiła się o to, aby ją dotknąć i otworzyć te cholerne drzwi. Z każdą mijającą sekundą, która wydawała się dla niej być godziną, miała ochotę spełnić prośbę klamki, wejść do wnętrza i bezapelacyjnie przeprosić wszystkich dookoła za swoją głupotę. Ale jakaś bariera, coś w stylu muru chińskiego nie pozwalały jej wykonać żadnego, najdrobniejszego ruchu, toteż krótko trwający paraliż pozwolił jej na to, aby spokojnie dobierała odpowiednie słowa, żeby im wyjaśnić, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. Próbowała wyobrazić sobie całą tą sytuację, ale z równowagi wytrąciła ją kolejna piosenka grana przez rockowy zespół 30 Seconds To Mars. Nie wytrzymała. Kiedy tylko usłyszała słowa refrenu utworu A Beautiful Lie, pewna siebie pchnęła drzwi, które okazały się dziwnie lekkie, choć na pierwszy rzut oka wydawało by się, że są niezmiernie ciężkie. Coraz to niepewniej stawiając kolejne kroki, weszła do wnętrza. Nikt jej nie zauważył. A raczej nikt nie chciał jej zauważyć. Wszyscy byli oburzeni wczorajszym tokiem obraźliwych słow Ashley. I szczerze mówiąc, mieli to głęboko w poważaniu, że tymczasowo w jej głowie panował chaos, pod dowódctwem sporej ilości alkocholu, dzięki któremu padły słowa takie, jakie paść raczej nie powinny. Jest juz dorosła, więc musi ponieść konsekwencje swoich absurdalnych czynów, dlatego też większość postanowiła być niewzruszona. Właśnie, wiekszość. Gdy tylko niebieskie oczy wokalisty zespołu oderwały się od "publiczności" i spojrzały w kierunku dziewczyny, aby choć jeszcze jeden raz przypomnieć sobie jej wyjątkowo piękną osobę i kiedy spostrzegł jej smutne spojrzenie oraz szklane łzy w jej zielonych oczach, nie potrzebne były mu już przeprosiny, aczkolwiek wybaczył jej w momencie, kiedy pojawiła się na jego próbie. Wówczas kątem oka zobaczył karcący wzrok Nico i przypomniał sobie o ustalonym planie z resztą, więc musiał się go kurczowo trzymać. Mimowolnie uśmiechnął się do niej, choć raczej uśmiech ten przypominał grymas niezadowolenia, po czym znów wzrokiem znalazł Ashley. Nie patrzył na nią już tak samo jak kilka sekund wcześniej. Jego spojrzenie nie było już takie przyjazne i przepełnione zarazem tęsknotą, jak i szczęściem, ale pełne chłodu i mordu w oczach. Żałowała teraz, że tutaj weszła, że odważyła się na takie głupstwo. W chwili kiedy skończyli grać podeszła do Jareda, który majstrował coś przy gitarze. Chciała go przeprosić, ale ten ją uprzedził.
-Możesz nam łaskawie nie przeszkadzać? Jak zauważyłaś mamy próbę, a nieproszonych tutaj nie potrzebujemy- jego ton był równie chłodny, jak jego spojrzenie. A on sam dopiero teraz pojął co właściwie powiedział. Gdyby nie jego świetne zdolności aktorskie, rzuciłby się na nią i obdarzył pocałunkiem, ale wiedział, że na to nie jest teraz miejsce ani czas.
-Jared, ale ja...- nie dokończyła, bo tym razem przeszkodził jej Matt.
-Nie rozumiesz dziewczyno? Nie chcemy tutaj obcych! Wskazać ci drzwi, czy sama trafisz?- W tym momencie niebieskooki spojrzał na swojego kolegę karcąco, bo oboje powiedzieli już o wiele za dużo. Ashley zaczęła tyłem cofać się do wyjścia. Wiedziała, że teraz najlepiej będzie, jesli wyemigruje jak najdalej od nich. Spojrzała jeszcze raz na wszystkich po kolei. Patrzeli na nią z taką pogardą, z wywyższeniem, że chciała zapaść się pod ziemię. Ile sił w nogach wybiegła z pomieszczenia.
-Ja już dłużej tak nie mogę- mruknął Jared, odkładając swoja czarną gitarę. Wiedział co zamierza teraz zrobić Ashley, więc prędko zamówił bilet na najbliższy lot do Warszawy. Tymczasem dziewczyna nieschuldnie powrzucała ciuchy do walizki i wraz ze swoją niedawno poznaną matką ruszyła w kierunku lotniska. Nazajutrz w Warszawie, przy śniadaniu zastanawiała się, czy aby nie postąpiła źle. Przecież zostawiła w Angli osoby, które były jej najbliższe. Które znała od zawsze i zostawiła je dla osoby, którą poznała niedawno. Dopiero teraz żałowała, że zgodziła się na ten wyjazd. Ale niestety pogodzić się musiała z faktem, że nie należy do tych osób, które najpierw myślą, a dopiero potem coś robią- coś co jest dla nich najsłuszniejsze. Myślała o tym co teraz robi Jared. Czy śpi, je, ogląda telewizor, tęskni za nią, albo po prostu czy znalazł sobie nową pannę na jedną noc. Na tę myśl, zaczęła bawić sie jajecznicą, wbijając w nią widelec, gdy z zamyśleń wyrwał ją dzwonek do drzwi. Matka obecnie była w łazience, więc mozolnie ruszyła się z miejsca i otworzyła drzwi. Niespodziewanie za nimi ujrzała właśnie JEGO. Przenikliwe, niebieskie oczy spojrzały na nią z pożądaniem, tymczasem ona leciutko, niemal niezauważalnie otworzyła usta z wrażenia, które chwilę potem zostały zamknięte namiętnym pocałunkiem. Między jednym czułym gestem, a drugim można było usłyszeć cichy szept dziewczyny: Jared... Jak ja cie kocham...
Dzisiaj Polska gra z niemcami, miejmy nadzieje, że wygrają ^^
\===========\
\===POLSKA ===\
\===========\
\
\
\