kategoria : Proza / Fikcja / Filozoficzna
Pałac śmierci
a u t o r : HubertPost
Drwiły ze mnie wichry, drwiły burze umarłych cierni. Gwiazdy już dawno spadły na srebrzyste oceany snów .Władcy mórz już na wieki przekleli człowieczeństwo mojego istnienia. O biada wasza - fałszywi pasterze umysłu. Ciemność przykrywa mnie perłową szatą barw, a ja w wulkan złości popadam. Głupcy, uważacie że królestwo wasze potęgą śmierci, a ja stopy boskie mam ozłacać. Zgładzę natchnienie wyklute z potęgi mocy Najwyższego.
Udałem się, aby stoczyć bój, a lud zaśmiał się, zadrwił z mojej posługi. Łajdacy śmiechem oczerniacie dusze wyzwoliciela. Klątwę wam ześle; zrzucę ból śmiertelny - klękniecie u stóp pogromcy sprawiedliwego. Wyruszyłem, by żniwo zebrać swoje, gdzie jest królestwo szatanów, tam ja będę trwał na malachitowym tronie.
Ujrzałem tęcze barw, a dusza moja odkryła posmak bogów. Kroczyłem przez wieki, brnąłem po ciemnych zakamarkach wszechświata, lecz znalazłem pałac cudny w brylantach wyszyty. Szukałem bogów wielebnych.. O to są; znalazłem pałac umysłu i zniszczę kurhan życia . Ach boginio marzeń daj mi siłę. Staje do boju, lecz nie zginę, szatany są ze mną. Ja zapanuje z nimi, a lud zgładzę, co obelgą na mnie splunął.
Wkroczyłem po moście marzeń do komnat pałacu. Śpiewny głos ciągle niczym hipnotyzer wzywał; ukażcie się prorokowie, ukażcie się niebiosom.Wkraczam do komnaty ciemnej - tu niewolnik przybity do krzyża śmiercią boleśnie krzyczy. Rzecze mi:" ja zgładzony zadrwili ze mnie uczniowie moi, skapuje ze mnie krew mojej mocy za ból maluje obraz mojej duszy o borze światła zabierz mnie do siebie". A głos usłuchał marzeń, wyzbył ciało z tchnienia, poprowadził człeka do krainy wiecznego utęsknienia. Potężny jesteś panie i siła godna ukłonu, lecz ja silniejszy.
Podążyłem dalej krocząc.Tu śpiewy kruków,a w ścianach oczy zaklęte spoglądają na mnie niczym tysiące umarłych krzyczących. Kroczę dalej niczym obłąkany szukający własnej muzy. Ciemność jedyny mój spowiednik..Zjednałem się z mrokiem, ściany krwawią jeziorem łez.
Na łożu postać kobiety diamentową szatą wyczarowana urzeka wszelkie posmaki świata.Gdyby choć lud ujrzał dziewicze rozkosze twojego ciała ukłon by złożył w widmach tajemnych . Nucisz pieśń tęsknoty o Andromedo pieścisz zmysły haftami skruchy. Tyś wielka, a potęga Twoja najświętszą na wieki będzie. Lecz cóż to, gdzie moje ciało się skryło? Jedynie cieniem jestem. Podstępna cudzołożnico skradasz mi serce opętane.
Przyszedł malachitowy król i ujrzałe mego potepionego cienia..I wezwał rycerzy bez twarz i kazał spalić moje ciało. A słudzy uczynili jego kaprys i śmiercią wyszyli moją egzystencję. Och cóż za bólem płone, pali mi tęcze mej duszy. Zwyciężyliście podstępni tchórze. Kosiarz losu ściął życie zrzucając mnie w kraty śmierci.
Zbudziłem się w jaskini ciemnej niczym Lucyfer. Bogowie są ze mną zniszczyli fałszerze ciało moje. Zgładzili umysł mój, lecz marzeń nie pokonali.Udałem się uzdrowiony na ziemie, gdzie przeklęty paliłem wioski, ludzi w proch staczałem - nie wiadomo kto człowiekiem, a kto obłokiem. Stanąłem na wprost pałacu, gdzie poległem - rozkazałem płonąć, a pałac w żarach tonął. I runął z siłą ptaka, malując jedynie śmierć i przepaść rozpaczy. Pozostał proch; ciemność okryła ziemie świętą. Ja światłem prawdziwym podążam w nicość trwając na wieki.