kategoria : Fanfiction / Inne / Inne
Będzie mi ciebie brakowało
a u t o r : kots
w s t ę p :
Ff do serialu LOST, który nie ma własnej kategorii.
"Trochę" niekanoniczny :)
Pisany bez znajomości trzeciego sezonu (w sumie nadal go nie znam, więc nie wiem czy to coś zmienia).
Spoilery do drugiego sezonu, odcinka "Maternity leave".
u t w ó r :
-Będzie mi ciebie brakowało- patrzy w jej oczy, które powoli napełniają się zdziwieniem, zdaje sobie sprawę, że Claire nie rozumie, co oznacza to zdanie, że nie dociera do niej jeszcze, o co chodzi. Zresztą, to nic dziwnego, w końcu sam podał jej przed chwilą środek odurzający. Chciałby jej wszystko wyjaśnić, ale czuje na plecach zimno kabla od mikrofonu wpiętego w kołnierz koszuli i to go powstrzymuje, po raz kolejny.
-Może wcale nie muszę…- słyszy jej słowa i dopiero teraz uświadamia sobie, że przed chwilą powiedział, co miał powiedzieć, że mogą już wracać.
-Szczepionki nie wystarczy dla was obojga- mówi. W słuchawce słyszy zdenerwowany głos kierującego całą akcją „Nie pytała, idioto!”. Tak, jego zadanie to odpowiadać na pytania i wzbudzać zaufanie. I od czasu do czasu powiedzieć coś, co ona musi koniecznie wiedzieć.
-A jeśli będę chciała zobaczyć dziecko?- „Zginiesz”, myśli , ale odpowiada:
-Musisz być pewna, kiedy się zdecydujesz- czuje, że musi skończyć tę rozmowę, że za chwilę nie wytrzyma nadmiaru zaufania, że złapie ją za rękę i odprowadzi daleko stąd. I poniesie karę po powrocie, bo przecież nie może zostać nigdzie indziej. Wracają do bunkra i Ethan zostawia ją samą. Idzie prosto do ponurego gabinetu, gdzie nikt nie zagląda jeśli nie musi. Z własnej woli idzie spotkać się z szefostwem.
-Chcę prosić o przydzielenie mi innego zadania.
-Słucham?
-Chcę prosić o przydzielenie mi innego zadania- powtarza niewzruszonym tonem, starając się patrzeć tylko w podłogę.
-To niemożliwe.
-Niemożliwe jest dalsze wypełnianie przeze mnie planu.
-Ależ jest możliwe i dobrze o tym wiesz.
-Nie mogę.
-Ona już zdążyła cię poznać. Ufa ci. Nie możesz zrezygnować.
-Właśnie dlatego muszę.
-Nie będziemy opóźniać planów tylko z powodu twoich emocji. One nie są ważne.
-Nie zrobię tego.
-Wróci na plażę i nawet nie będzie o nim pamiętała. O tobie też nie. Wszyscy będą zadowoleni. Przecież i tak miała go oddać, zapomniałeś? Wszystko idzie zgodnie z planem. Zrób wszystko, żeby podjęła właściwą decyzję.
Cicho zamyka za sobą drzwi. Siedzi sam w pokoju, bo nie wytrzymuje współczujących spojrzeń. Może zresztą nie są współczujące, może tylko mu się tak wydaje.
Nocą przychodzi Alex. Opowiada przejętym tonem, przestraszona. On też się boi. Nawet nie ma siły zastanowić się, jak to jest, że Alex, chociaż wychowana z nimi, ma wątpliwości co do niektórych decyzji. Przecież zwykle ci wychowywani wśród nich ślepo ufali przywódcy. A ona nie. Ale nie to było teraz ważne.
-Zajmę się tym- mówi uspokajającym tonem. Właściwie nie wie, co dokładnie zrobi. Ma przecież większe opory przed przeciwstawianiem się niż ona. Ale wie, że coś musi zrobić. I że nie może narażać Alex. A przede wszystkim, że nie może narażać Claire.
-Ale co…-dziewczyna zaczyna pytanie, on ją uprzedza, zresztą, popadł już chyba w przyzwyczajenie, nie dopuszcza do zadawania niewygodnych pytań.
-Idź spać, mamy jeszcze czas. A lepiej, żeby nie domyślili się, że coś wiesz.
-A ty nie powiesz?
-Możesz mi ufać- mówi. Od niedawna nienawidzi tych słów. Ale tym razem przynajmniej mówił prawdę.
Alex odchodzi, a on wychodzi z sypialni. Przez okno w drzwiach pokoju widzi Claire. Widzi niedokończoną skarpetkę, którą ona robi dla dziecka. Widzi jej uśmiech, który wywołał jakiś sen, pewnie pełen bezpieczeństwa i ufności. Widzi pamiętnik, w którym już od dawna nie chciało jej się pisać. Widzi jej jasne włosy rozrzucone na poduszce i nadające jej twarzy wyraz niewinności. Widzi kołdrę, która trochę się zsunęła i w ostatniej chwili powstrzymuje się, żeby tam nie wejść i jej nie poprawić. W końcu odchodzi do siebie i jeszcze bardziej czuje, że nie może tego tak zostawić. Że nie może pozwolić im jej zabić.
Od rana trwają przygotowania, więc ma za zadanie utrzymać Claire w jej pokoju. Jest przerażony, bo godziny mijają a on nadal nie ma żadnego planu. Liczy na łut szczęścia i stara się zapamiętać każdą chwilę z tamtego popołudnia. Pewnie nie będzie miał innych pamiątek. Kiedy przechodzi obok sali, ma ochotę pobiec tam i zniszczyć wszystko, co się tam znajduje. Ale nie robi tego, wciąż obmyśla plan. Kiedy stoi przy automacie z kawą, ktoś zatyka mu usta i przeciąga do pokoju. Dźwięk klucza przekręcanego w zamku jest sygnałem, po którym otrząsnął się wreszcie z szoku, dopadł do drzwi i zaczął w nie walić pięścią, krzyczeć. Słyszy tylko „to dla twojego dobra” i widzi przez okienko czyjeś plecy. Próbuje zbić szybkę, ale i tak wie, że to na nic. Siada pod drzwiami i nie może już znieść bezsilności. Kiedy słyszy zamieszanie na korytarzu, nie ma siły nawet wstać, żeby zobaczyć, co się dzieje. Dopiero, kiedy dochodzi do niego słowo „uciekła”, podnosi się. Ale nie może nic zobaczyć. Pchany absurdalną nadzieją przyciska ucho do ściany. Już chce zrezygnować, kiedy nagle słyszy stłumione „Ethan, zdecydowałam się! Ethan!!!”
-Nie…- szepcze z przerażeniem- Uciekaj!- krzyczy, chociaż wie, że ona i tak go nie usłyszy.
Następnego dnia pyta Marca, co z Claire.
-Wszystko po naszej myśli. Wspólnej myśli- odpowiada znajomy, udając, że nie widzi przerażonego spojrzenia. I jest pewien, że Claire nie żyje, dopóki szefostwo nie wzywa go po kilku dniach.
-Przyprowadzisz ją z powrotem.
-Nie- odpowiada.
-Zrobisz to.
-Nie ma mowy- jest pewien, że nie zmieni zdania, nie chce, żeby zrobili jej krzywdę.
-Nic się jej nie stanie. Urodzi dziecko normalnie, a za dwa tygodnie wróci do siebie. Zobaczysz ją znowu, Ethan, będziecie mieli dwa tygodnie dla siebie…
-Nie zrobię tego.
-Oni wmówili jej, że powinna cię nienawidzić. Przekonasz ją do siebie, a potem… kto wie, może będziecie mogli wrócić razem na plażę. Ona im wytłumaczy, że chcesz jej dobra. Wiesz, będzie tak jak w filmie z dobrym zakończeniem, w końcu ich uratują, wiesz o tym, a wtedy wrócicie razem…
-Będę mógł odejść?- w jego głosie słychać wahanie.
-Jeśli dobrze się sprawisz… Tylko musisz to zrobić, potrzebujesz jej, przecież bez niej nie będziesz miał możliwości powrotu do nich.
Zgadza się. Kolejna nieprzespana noc, znowu zastanawia się, czy dobrze zrobił. Ale pragnienie wolności, w końcu powrotu do życia, jest większe. Może nawet większe, niż pragnienie spotkania jej. Spojrzenia jej w oczy. Wzięcia ją za rękę. Kiedy przez te kilka dni żył z nimi na plaży, czuł się cudownie. Czuł, że wszystko mogłoby być inaczej. Być może nic by nie zrobił, gdyby nie jego „znajomi z pracy”. Bał się, że mogą zrobić jej krzywdę. Zresztą, bał się też, że zrobią krzywdę jemu. Ale teraz wszyscy mogą być zadowoleni. Uda mu się, jest tego pewien.
Pewność znika, kiedy spotyka ją następnego dnia. Ona się go boi, panicznie się boi, już mu nie ufa. Nie wie, co oni jej powiedzieli, wie, że ona nie pamięta go stamtąd. Chciałby już zaprowadzić ją do siebie, uspokoić, wszystko wytłumaczyć. Ale wtedy słyszy czyjeś kroki i już wszystko rozumie. Nadal nie traci nadziei, w jej oczach widzi nutkę przypomnienia, jakby coś świtało jej przez mgłę. Czuje, że może ich wszystkich przekonać do siebie, że może jeszcze wszystko naprawić, nawet jeśli ona nie pamięta.
Ale wtedy słyszy strzały. Dopiero po chwili orientuje się, że to do niego, że to już wszystko, że służba, która miała trwać rok albo dwa, zamieniła się w taką do końca życia. Oczy tych ludzi, którzy mogli go przecież uratować, dzięki którym mógł wrócić, są pełne zaskoczenia, złości, ale nie współczucia. To jest przykre, przecież oni go znali, nawet kojarzy ich imiona… ale przyzwyczaił się już do przykrych rzeczy. Zresztą, to go nie dziwi, przecież wie, za kogo go uważają. Przez chwilę widzi w jej oczach żal, i wydaje mu się, że ona pamięta, że już wie, co ich łączyło… co jego łączy nadal. Chociaż… nie, chyba tylko mu się wydawało.