kategoria : Proza / Fikcja / Romantyczna
Wiosna
a u t o r : SebastianPost
w s t ę p :
Poemat ten przynależy do cyklu o czterech porach roku. Niniejszy utwór przedstawia Wiosnę, która jest kochanką człowieka o wrażliwej duszy, i w niej widzi swoje szczęście.
u t w ó r :
W wiosennych ramiona poszarpanych mgławic,
drzewa leniwie rozpościerają gałęziste palce, oblepione
śnieżnymi płatkami nocy, unosząc szlachetne wonie ziele-
nistych szat, tkane przez pioruny rozbryzgujące świetlisty-
mi łzami.
Niebo śpiewa pieśniam świtu, dzwigając słoneczne
kształty na poszarpanej pajęczynie diamentowej rosy, by
magią oczarowywała słowiki, które pod kruchymi skrzydeł-
kami, ukrywają wiatry zmęczone od podróżowania przez
ciemniste lasy.
Daje się usłyszeć pojękiwania owadzich matek, wy-
rywających swoje dzieci z postrzępionych kokonów, aby
mogły wzbić się do góry i polecieć do otchłani tajemnych,
osiadając tam ciałami na twarzach sennych łąk, wsłuchując
się w jęki traw wyrywajacych swe nogi z czernistej ziemi.
Mgły zwisające głowami z koron dębów, zerkają na
aureolę niemych aromatów, po czym zanurzają amatysowe
skrzydła w bladym jeziorze, na dnie którego spoczywają
kryształowe głazy zrodzone z tafli umarłych smutków.
Chciałbym wyrwać swoją duszę, i pozwolić jej po-
patrzyć na otaczającą naturę ; wiem, że kochała by mnie za
to jeszcze bardziej. Mówiła mi wczoraj o nadejściu niepoję-
tej pory, krzyżując sece na witrażach błękitu.
Gdy zasnęła ukołysana na huśtawce mych rzęs,
wpatrywałem się w obraz drzew z welonem we włosach;
miałem ochotę porwać je do tańca, i usłyszeć kołysankę
nuconą im w dzieciństwie przez gwiazdy. Widziałem o świ-
cię, jak rozczesywały włosy, zatapiajc je w turkusowym je-
ziorze. Ach, jak one przepięknie wyglądają z czerwono-zło-
tymi motylami wplątanymi we własne ciała.
Wkoło natura wiruje na karuzelach tęcz, rozrzucając
płatki bzu, na falach aromatycznego powietrza namaszczo-
nego perfumami Artemidy. I niebo wzruszone zapragnęło u-
ronić miliardy łez - płacząc ludzkimi łzami odświeżając skórę więdniejącej natury.
Wiosno, zostań mą kochanką. Gdy przybywasz, z
rozpuszczonymi włosami na ramieniu, i delikatnymi piegami
na czarującej twarzy, zawsze wychodzę ci na przeciwko , i
wpadamy sobie w objęcia, całuję w usta niosąc do szafiro-
wych borów. Tyle lat czekałem na jej poświatę; przy niej o-
dkrywam w sobie boga. Leżymy całymi dniami przytulając
się nawzajem . Kocham ją, bo oczy me dla niej wykuto z
marmurowych ścian, przedstawiających malowidła nagich
dusz spacerujących po Golgocie, na której niesłyszano już
żadnych człowieczych jęków. Wpatrując si w lucyfery-
ryczne cuda przyrody, szeptała mi słowa przepojone żalem
odeszłych bogów, zmiażdżonych własnymi cieniami : "Ca-
łuj mnie, bo żyję tylko dla twoich ciernistych łez i umrę dla
nich. Jesteś jedynym, który mą schłodzoną poświatę okry-
wał bawełnianymi szatami, tkanymi w głębi duszy. Podaro-
wałeś malachitowy naszyjnik, maczany we krwi twego szla-
chetnego serca. Kiedyś odejdę, wtedy ułóż mnie w bryla-
ntowym grobie, bym tam odeszła w krainy śmierci. W tobie
jedyna nadzieja, nie płacz za mną, nie spijaj trucizny zro-
dzonej z dziewiczych zórz; powrócę zbawiona, by spijać
czerwone wino, chodzone w lodowatych kaplicach z prze-
pięknymi dziewczętami, ubranymi w ślubne suknie, nie my-
ślącymi o zmartwychwstaniu."
Przestała mówić, a wszystko natychmiast posmu-
tniało, jakby natura konać zaczeła . Nawet ptaki zamilkły o-
dlatując do gniazd, nie myśląc o wiośnie. Wtuleni w siebie,
nie raniliśmy ciszy. Za sadów wynurzały się kłębiste habi-
ty nocy, okrywając swoimi tumanami otoczenie. My nieru-
chomo zasypialiśmy w sobie, upojeni namiętnością, ocie-
rając z rzęs resztki łez cenniejszych od diamentów.
23-24.02.2006.