kategoria : / /
Patryna/Cytryna/Ewetryk/Elektr yk
a u t o r : Ultimate_Writer
w s t ę p :
Nie wiem, jak mogę to opisać.
Jest to po prostu one-shot z shipem klasowym, nic więcej
u t w ó r :
13 luty 2018 rok, wtorek,
Godzina 8:03 ,
Sala nr 42, szkoła gimnazjalno-podstawowa gdzieś na krańcu świata
Blondwłosa dziewczyna pstrykała długopisem, zastanawiając się co jest powodem poruszenia w jej klasie. Szybko zanurkowała gdzieś w odmętach swojej głowy, szukając informacji o wtorku. Oprócz tego, że przerabiali "Opowieść Wigilijną" bliżej nieokreślonego autora (Charlesa Dickensa), nie było w tym dniu nic wyjątkowego. Nawet Szymon wyjątkowo nie zasnął na kwiatko-paprotce ani nie zmacał Patryka.
-Monia!-syknęła w stronę swojej przyjaciółki, mając nadzieję, że jej przynależność do samorządu daje jednak coś więcej niż ominięcie niektórych lekcji.
-Co?-czarnowłosa pochyliła się nad rozmówczynią, patrząc jednocześnie na panią. Ta jednak stała jedynie i rozmawiała z Julitą. Droga była wolna.
-Kszy kszy. Wiesz o co chodzi z tą atmosferą w klasie?-zielonooka szepnęła pod nosem coś w stylu "Zauważyła".
-Kszy kszy tak. Ale wiesz, DYSKRECJA-dzieczyny odsunęły się od siebie, widząc, że ich koleżanka odchodzi od nauczycielki. Po chwili ucichły także rozmowy, które prowadzili uczniowie.
-Już? To świetnie. Zanim zaczniemy omawiać Scrooge'a*, mam dla Was informację. Samorząd Uczniowski, tak jak mówi kartka na holu, przygotował pewną grę na te Walentynki-po klasie rozległy się szmery, głównie zadziwione wizją Święta Zakochanych w klasie pełnej nieudanych wyglądowo skarpet bożonarodzeniowych (opinia pod tytułem "To istnieje takie święto?" została pominięta ze względu na możliwość większej ilości alkoholu niż krwi w żyłach osoby wypowiadającej)-Mogę mówić dalej?-szybko zapada cisza, pewnie ze względu na kartkówkę, która, choć nie zapowiedziana, mogła się odbyć-Wspaniale. Zasady tej zabawy, a właściwie bardziej gry, są proste. Chłopcy losują imię dziewczyny, którą potem do końca tygodnia się opiekują. To znaczy siedzą z nią na każdej lekcji...-kobieta zajrzała na kartkę, zapewne zapominając przykładów-O! Odprowadzać do domu, spędzać przerwy. A jeśli nie miałaby nic do jedzenia to też coś zaproponować...
Pomimo tego, że każdy spodziewał się wrzasków, klasa siedziała jak zaczarowana, nie odzywając się nawet słówkiem, z minami, jakby ich właśnie zesłano na ścięcie, prócz pary osób, które zaczęły narzekać. Oczywiście oprócz klasowych shipperek, które, po krótkim ataku padaczki, zaczęły szeptać między sobą rozemocjonowane, już parując kilka osób.
-No i musi być Patryna. Inaczej ja siadam w pierwszej ławce, żeby nie musieć na to patrzeć.
-Dokładnie, dokładnie.
Po wypowiedzi swojej przyjaciółki (a właściwie jej przyjaciółki i przyjaciółki swojej przyjaciółki) blondwłosa Ewelina schowała swoją delikatną twarzyczkę w dłoniach. Mimo swojego niewinnego wyglądu, w jej myślach było obmyślane masowe morderstwo, ze szczególnym okrucieństwem na osoby denerwujące ją potrójnie.
-Hej, już, cicho!-kobieta usiadła przy biurku, co oznaczało, że się poddaje. Wtedy trzeba było się zamknąć.
-No dobrze. Losowanie zrobimy pod koniec następnej lekcji. Otwórzcie proszę zeszyty i zapiszcie temat.
Ale to było tylko odwleczenie wyroku. I wszyscy doskonale o tym wiedzieli.
~*~♥~*~
-Jestem pewna, że trafi na mnie jakiś helikopter na grządce idiotyzmu. I że będę musiała słuchać jakiś wybitnie górolotnych komentarzy!-niska dziewczyna sapnęła z przejęciem, chowając się za zasłoną z włosów. Słysząc jednak, że nie ma odzewu, podniosła głowę. Tak jak się spodziewała, ciemna blondynka siedziała i grała na telefonie, jeżdżąc jakimś kolorowym autkiem, przywodzącym na myśl fluorescencyjną muchę. Normalnie nic by sobie z tego nie zrobiła, ale tym razem naprawdę nie chciała musieć doprowadzać do kłótni.
-Ewe-nee! Przestać wreszcie mnie ignorować noooooo!-brązowowłosa dziewczyna położyła głowę na nogach swojej przyjaciółki, aktualnie odpowiadającej na wszystko 'aha' bądź 'mam to gdzieś'. Miała gdzieś (tak dla odmiany), że jej przyjaciółka przeżywała kryzys i chociaż ta dobrze o tym wiedziała, to jednak nie miała zamiaru użerać się że swoim złym humorem, mówiącą o samobójstwie Ewelinie i nawałem sprawdzianów.
Zaraz powinno było jej przejść, tak jak zawsze. Gorzej jednak było z szarokolorowooką. Nie od dziś została zshipowana z Patrykiem, a miała niemal stuprocentową pewność, że to właśnie jego wylosuje. Nie, żeby jej to przeszkadzało, bo Papryk był dobrym kolego-przyjacielem, ale zdecydowanie nikim więcej. Poza tym, gdzieś miała miłość. Wymiotowała nią. Wystarczająco dużo napatrzyła się na Olę obściskującą się z Damianem. Na środku korytarza.
A więc czemu teraz czuła, jakby ktoś skręcił jej żołądek w supeł? I dlaczego, do cholery jasnej bawiła się warkoczykiem?! A, nie, to nie ona. Chociaż tyle.
-O, zadziałało! Muszę zdradzić ten patent Paprykowi, to będzie wiedział jak wyrwać Ciebie z transu-piwnooka uśmiechnęła się lekko, jakkolwiek tym czynem uspokajając słodką dziewczynę.
-A gdyby któraś z Was się stresowała, że usiądzie ze swoim obiektem X, to pamiętajcie, że to lepsze niż pedofil wiedzący gdzie mieszkacie.
-Nix ma rację. No i Kami-sama**, byleby nie Arek Profesjonalista!-trójka depresyjnego kąta zaczęła się śmiać.
A dzwonek znów poinformował ich, że zatraci ich wolność.
~*~♥~*~
-Czy ktoś jeszcze czegoś nie ma? Jak tak, to proszę, żebyście zrobili w domu. A teraz losowanie-po klasie przeszedł pomruk niezadowolenia. Chociaż niby wiedzieli, że wszystko zależy od szczęścia (którego Ewelina uważała, uważa i będzie uważać, że nie ma), to i tak jakoś nieprzyjemnie było o tym słuchać. Chyba nikt nie chciałby na siłę musieć uśmiechać się do kogoś, kogo najchętniej byś zastrzelił/powiesił/udusił własnymi rękami/niepotrzebne skreślić.
Na szczęście nieszczęśników (o ile w tym wypadku dało się cokolwiek o radości mówić), pani zapodziała gdzieś kartki z imionami. Tak, jak zostało to ustalone przez samorząd, losować mieli chłopcy, ze względu na przewagę liczebną przedstawicielek płci pięknej.
-Oi, Ewe-nee, Nix!-obydwie dziewczyny obróciły głowy w stronę swojej przyjaciółki, która najwyraźniej przestała się bać. Ta wskazała głową na tablicę, pod którą leżał pojemnik, w którym leżały przedmioty mogące odmienić ich los. Jakiś mimowolny uśmiech wpełzł na ich twarze, trochę je rozpogadzając. Bo ludzie nigdy nie patrzą tam, gdzie są miejsca widoczne.
W tym przypadku jednak ktoś (kto na sto procent stanie się teraz klasowym wyrzutkiem) podpowiedział kobiecie o "kryjówce" papierków.
-Oh, faktycznie-w tym samym ułamku sekundy zadzwonił dzwonek, ale oni, nauczeni, że "dzwonek jest dla nauczyciela", siedzieli spokojnie na miejscach, po raz kolejny mając ochotę zamordować kogoś, kto dał dorosłym takie prawa.
-Zacznę od ściany. Słuchajcie, może żeby było łatwiej, to losujemy, pakujemy się i podchodzimy do naszej panienki. Rozumiemy się?-ciemnowłosa zaczęła chodzić po sali, tak jak uprzedzała i zaraz przy ławkach zaczęły powstawać duety, które nie zawsze były udane.
Magda, pomimo swojej pewności, że może nie jest Superlicealną Szczęściarą*** ani nikim takim, trafiła dobrze, bo na Szymona, który pomimo swojej, że tak ładnie zostanie ujęte, ułomności w pewnym zakresie, był shipperem Patryny i dobrym człowiekiem, który nawet czasami pomógł jej przy tablicy na matmie. I to wystarczało, żeby na chwilę ją uspokoić. Znowu. (To ten moment, w którym nie zdążyła spojrzeć na zazdrosnego o nią Oliwiera).
Monika, pieszczotliwe nazywana Nix bądź Monix trafiła za to do jednej z wielu osób, które zdecydowanie były na pierwszych miejscach jej listy "Do zabicia". Tak jak, chcąc nie chcąc, wytrzymałaby z takim Arkiem (może nie do końca, ale raczej ducha by nie wyzionęła), tak trafiła na Adriana, bynajmniej nie pieszczotliwe nazywanego Pedofilem. Co ciekawe, najpierw wylosował on na Erwina o wyglądzie nieudanej skarpety bożonarodzeniowej, powodując tym samym krwotok wewnętrzny u większości Yaoistek, ale Pani nakazała mu jednak wylosować ponownie.
Dominika, która później przez trzy minuty biła się zeszytem po głowie i krzyczała coś w stylu "Czemu ja egzystuję?!" została, niestety, usadzona z Kacprem, z którym shipowała ją Emilka.
Pomimo gwaru, który powinien nastać w sali panowała cisza, ponieważ jako ostatni losował pewien rudowłosy chłopak, a dziewczyn zostało idealnie na tyle, by szansę, że trafi na swój obiekt siódmy, wynosiły dokładnie jedną czwartą, co było i tak bardziej zbliżone niż jedna dwudziesta dziewiąta.
Piwnooki wylosował, a następnie, oblewając się uprzednio lekkim rumieńcem (który widziała oczywiście tylko Magda), zaczął się pakować. Wtedy wszyscy (prócz Maćka, który bawił się kwiatkiem, starając się zignorować stojącą obok Zuzię, która również nie wykazywała nim większego zainteresowania) już wiedzieli, że wylosował Ewelinę. Dopiero wtedy zaczęły się śmielsze rozmowy i powolne, para za parą, wychodzenie z sali.
-Kyaaaa! Jestem taka szczęśliwa! To najlepszy prezent walentynkowy jaki mogłam dostać!-Madzix skakała z radością obok Patrynki, która szła obok siebie, zostawiając Szymonka gdzieś daleko w tyle.
-Ciebie jakoś łatwo zadowolić-mruknął wciąż obrażony z lekka blondyn.
-Nie prawda! I nie masz prawa się dąsać, bo to nie ja ciebie nie wylosowałam a ty mnie-odburknęła piwnooka. Nienawidziła się kłócić z ludźmi dla niej ważnymi i wszyscy o tym wiedzieli, ale takie reakcje też jej się czasem zdarzały, więc najspokojniej jak się dało wrócili do konwersacji.
-Czekajcie chwilę-towarzystwo, zwane przez niektórych depresyjnym, stanęło parę kroków przed Eweliną, która włączyła telefon-Ta zabawa jest od Walentynek, co nie?
-Co?-mruknął Patryk-No tak-rozmówcy ominęli fangirl Magdy.
-To po cholerę ze sobą chodzimy-widząc błyszczące oczy kręconowłosej natychmiast się poprawiła-Obok siebie. Jeszcze nie musimy.
-A nie wiem.
-Aha-odpowiedziała i ruszyła powolnym krokiem w stronę schodów-Przynajmniej angielski mamy osobno.
Kiedy już schodziły po schodach, za plecami usłyszała nienawistny, ale jednak nadal przyjacielski, głos naczelnej shipperki Patryny-Nienawidzę Was.
I tu się zgadzamy-pomyślała szarooka-Ja siebie też.
~*~♥~*~
-Czy Ty oby na pewno dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakbyś miała z czterdzieści stopni-brązowowłosa ze spokojem położyła dłoń na czole Eweliny, powodując, że ta rozszerzyła oczy jak Dominika po fanfiskszyn.
-Ale fajnie, masz zimne rączki-odparła ta, starając się ominąć pytanie. Po prostu, tak znikąd, cały czas wpadała na Patryka i zaczynała mieć już tego powoli dosyć. Nawet przez chwilę zastanawiała się, czy jej przyjaciółka jakoś nie porozumiewa się telepatycznie z Oliwierem. Ale wtedy, może tylko dla poprawy humoru, przypomniała sobie, że do osób najbardziej ogarniętych nie należy (jak zresztą większość znanych jej osób).
-Ale ja już chcę mieć spokój od nauki. A, umiesz na kartkówkę z fizy?-na chwilę zapada cisza. Młodsza wzdycha-Czyli nie.
-A z czego dzisiaj?
-Uuuggghhhh. Z tych wykresików.
-A, to umiem.
-Ta, tak samo jak robić Patrynkę.
Głośna muzyka na korytarzu skutecznie zagłuszyła pełnego delikatności facepalm'a, po którym praktycznie połowa osób pod salą podskoczyła.
-Ale wiecie, że fizy nie ma? Mamy dwie matmy.
-Ajm ałt. Wyjeżdżam na Bahamy.
Cóż za optymistyczny dzień-pomyślała Ewelina-wszyscy mają depresję.
~*~♥~*~
14 luty, 2018 rok, godzina 07:58
Ewelina westchnęła patrząc na promieniejącą szczęściem Dominikę, która z roztargnieniem uderzyła Kacpra w nos. Ten zmarszczył brwi, odsuwając się od shipperki na dobry metr. Za nic w świecie nie mogła zrozumieć czemu ludzie się tak cieszą. Owszem, niby miała być, w sensie obok Patryka do końca tygodnia i wiedziała, że jest shipowana z rudowłosym ponad pół roku, ale przecież to nic wielkiego. Na tej samej zasadzie można by było zshipować Maćka z Zuzią, Miłosza z Darią, Dominikę z Kacprem i wiele innych, totalnie bezsensownych shipów. A od bezsensownych rzeczy była w większości Ala.
-Co? O co Ci chodzi?-rudowłosy zmarszczył brwi, powodując tym samym deja vu u osób, które patrzą na ludzi.
-No bo to takie słodkie! Musicie cały czas być sobie razem no i w ogóle...Awwwww-brązowowłosa zwinęła się na ławce w kłębek i pociągnęła parokrotnie nosem (fakt o uderzeniu biednego zielonookiego został ominięty), najwyraźniej przeżywając pierwszy, ale za pewnie nie ostatni fangirl w tym dniu.
Aha-pomyślała Ewelina-Zabijmy się.
~*~♥~*~
-Ewe-nee, Patryk-kun! Jak minął Wam niemiecki?-pisarka Cytryny podbiegła do uroczej parki, uśmiechając się przy tym od przysłowiowego ucha do ucha.
Ewelina aż się uśmiechnęła. Może sama Magda nie była najlepszą osobą do złagodzenia cringu po shipowaniu Cię z jakimś rudym randomkiem (chociaż do rudych nic nie miała), ale zawsze mogła ją uratować od konieczności rozmowy z piwnooki. Kiedy jednak na nią popatrzyła, przez chwilę na myśl jej przyszło, że gdyby pełnia szczęścia miała jakąś postać, prawdopodobnie byłaby to stojąca przed nią yaoistka.
-No elo Madzix. Nie było tak super źle. Tylko Papryczek był pytany.
-Kyaaa! Przyjął na siebie twoją karę!
-K*rwa...Zamknij ryjca i idź pisać Patrynę czy coś!-pomimo swoich słów, szarokolorowooka zarumieniła się ledwie zauważalnie. Na szczęście wszystko mogła zrzucić na ciepłotę jej ciała z powodu sweterka i włączonych grzejników.
-Daj uszy, nie zdążyłabym nawet włączyć tostera-obie zaczęły się zajmować sprawą zaklejenia uszu na wuef, omijając przy tym skonfiustowanego Patryczka.
-Co? Jakie uszy? Chcesz jej uszka zakleić? A a to nie słyszeć nie będzie-zdezorientowany chłopak (niestety jeszcze nie Eweliny) zmrużył oczy i podniósł brwi, powodując u dziewczyn chęć facepalm'a i rozmknę dla Magdy.
-Patrysiu. Patryku. Cholero jedna. Staram się, żeby Twoja piękna, mądra, delikatna, słodka, urocza dziewczyna nie rozwaliła sobie tych mięciusich uszu, a Ty nawet nie wiesz, o czym ja mówię?!
-Co?
-Zabijcie się. Zabijcie się, a ja zrobię Wam wspólny grób-fuknęła Fujoshi, trochę zbyt gwałtownie dociskając plaster.
Jak mnie zabijesz, to nawet Tobie podziękuję. Naprawdę.
~*~♥~*~
Gdyby ktoś zapytał się kogoś, czy wierzy w miłość, większość dorosłych zapewne by potwierdziła, gimbusy zaczęłyby się śmiać, a Ewelina sięgnęłaby do bocznej kieszonki swojego plecaka, a następnie zadźgałaby nożyczkami w kształcie złamanego serca. Dlatego też była zdziwiona, kiedy nie tak źle zareagowała na małą kartkę, zaklejoną taśmą w tęcze. Przez chwilę zastanawiała się, czy bynajmniej nie jest od Magdy, która wielokrotnie deklamowała jej miłość (chociaż żadnego Yuri albo Shoujo-ai u nich nie było), ale zwątpiła. Był jeszcze Szymon, który przecież wysłał kartki większości znanych mu ludzi, i była też Nix, której przecież nie wiadomo co padło na głowę od zbyt długiego (dłużej niż pół minuty) przebywania w odległości metra od pewnego obrzydliwego, śmierdzącego pedofila. Kiedy ją jednak otworzyła, od razy wiedziała, że bynajmniej nie od chłopaka ją dostała. Duże, okrągłe literki wskazywały tylko na pewną shipperkę. Tym razem jednak nie podpisała jej imieniem Patryka, co można byłoby uznać za progres, gdyby nie słowa na odwrocie kartki:
Oczywiście, nie zabieram Cię Patrykowi. Nadal jesteś moim promyczkiem, a jego Słoneczkiem.
I chociaż nie był to jedyny powód, to jednak nawet nie sfangirlowała na dziejącą się obok niej 30-stkę. No, może trochę. Bardzo trochę.
Jednak po wstępnym fangirlu, zaczęła się zastanawiać, co tak właściwe jest powodem do ich shipowania. Piwnooka mówiła aż za często, że są podobni charakterologicznie, że ładnie razem wyglądają, albo, że ich poczucie humoru to ten sam poziom czarnego humoru pełnego depresji i samobójstwa, ale czy mogły to być powody prawdziwe? Znając swoje przyjaciółki, aj owszem. Ale znając ich tendencję do rozwalania shipów bez przyszłości, wszystkie jej argumenty znikały, jakby pochłonęła je masa ciała Adriana.
Dlatego też podczas nudnej lekcji polskiego, na której i tak rozumiała tyle, co większość osób na matematyce, rozmyślała nad...tym wszystkim. Starała się, oczywiście, zachować znośny wyraz twarzy, żeby NIKT nie podsuwał dziwnych teorii. Ale i tak wszystko było dziwne. Układ ławek, osób, czy głosów wydawał się tak różny. Trzecia ławka wydawała się być tylko małą wyspą, a nie całym krajem, na którym spędziła tyle czasu z Moniką.
Zastanawiała się, czy nie zapytać o wyjście do toalety. Byłoby to prostsze od pisania opisu Scrooge'a, albo do opisu odczuć wewnętrznych, czy innego tego typu wymysłu. Podniosła więc rękę, a może pół minuty później była w toalecie. Ze stoickim spokojem usiadła parapecie, wiedząc, że właśnie załatwiła sobie dobre trzy minuty przerwy. Oparła się więc na chwilę o chłodną ścianę, się zimno po chwili zrobiło się wręcz dokuczliwe. Wstała więc i podeszła do lustra. Nie lubiła tego całego dbania o wygląd. Nie miała dla kogo, a poza tym jej się nie chciało. Tym razem jednak musiała, bo po wuefie rozplątały się jej warkoczyki, przez co włosy wpadały jej do oczu. I pomimo tego, że mogła założyć je za uszy, stało się to zbyt problematyczne. Zawiązała je więc raz jeszcze, ze śmiechem wyobrażając sobie, jak koślawo musiał czesać Patryk.
Kiedy jednak była już z powrotem w sali, pomyślała, ze jednak miło byłoby, gdyby ją uczesał.
~*~♥~*~
-Wal się ty spulchniała klusko powstała w XIX wieku w amerykańskich piekarniach żelków!-Szymon zmarszczył brwi, patrząc na swojego przyjaciela rozkazującym wzrokiem.
-Coś przekręciłeś-odpowiedział ten spokojnie, a szarokolorowooka dałaby sobie rękę uciąć, że piwnooki nawet nie ma pojęcia o czym rozmawiają.
-No i co z tego?! Masz ją przytulić!
Blondynka westchnęła. Pomimo tego, ze była już końcówka dnia, a jej zostało może parę minut drogi do domu, nadal była męczona, a właściwie byli męczeni, żeby przytulić się, albo, najlepiej, pocałować. Co dziwne, sama wcale nie wzdrygała się na te słowa, jak to ładnie mówiły Magda z Dominiką, pochłaniające wszystko, co dało się czytać, a spokojnie przyjmowała to do wiadomości. I to było, zapewne nie tylko według niej, dziwne. Normalnie miałaby ochotę zadźgać kogoś cyrklem, a teraz reagowała na to spokojem.
-Dobra, nie męczcie ich. Nie przy ludziach przecież, no wiecie, muszą się ukrywać-brązowowłosa puściła oczko do siostrzyczki i przytuliła ją, jak zwykle z całą werwą. Czego jak czego, ale pokazywać emocje to ona umiała. Następnie pocałowała ją w policzek i uciekła, ciesząc się jak dziecko. Za nią poszła jak zwykle mała grupka, a ona została sama z Patrykiem.
Po chwili ciszy zaczęli iść w stronę domu dziewczyny, raz po raz zaczynając dłuższą konwersację. Wydawać by się mogło, że mają raczej mało wspólnych tematów, ale łatwo można było to obalić, gdyby tylko ktoś za nimi szedł.
Na szczęście nikt nie szedł, więc pod klatką mogli spokojnie jeszcze porozmawiać, co jakiś czas żartując sobie z pewnych par.
Niedługo potem musieli się pożegnać, bo na dworze zaczęło robić się ciemnawo.
-To eloszka Moszka.
-Hej-szarokolorowooka odwróciła się po pożegnaniu chłopaka plecami, aż nie usłyszała, jak ten woła jej imię. Zdziwiona obróciła się, a wtedy poczuła...Ciepło. Gdzie nie przeniosłaby zmysłu dotyku, czuła delikatne ciepło, bijące od przytulającego ją Patryka. Oddała uścisk, szybko uznając, że to po przyjacielsku. Kiedy jednak odsunął się od niej i spojrzał jej w oczy, coś w niej pękło. Czuła, że wygląda to jak fanfiction, ale popatrzyła na rudego chłopaka jeszcze raz. Stał blisko niej, jednak nie na tyle blisko, by stykali się nosami, czy jakieś inne dziwne rzeczy.
-Wesołych Walentynek. Czy coś.
Między nimi zapadła cisza. Ale nie dlatego, że nie mieli co powiedzieć. Wręcz przeciwnie. Mieli i to bardzo dużo. Jednak jak można mówić, kiedy ktoś kradnie Tobie twój pierwszy pocałunek?
Ewelina, pomimo swojemu logicznemu myśleniu, nie mogła się oprzeć. Do jej nozdrzy docierał przyjemny zapach. Nie potrafiła go zidentyfikować, ponieważ pocałunek był zbyt krótki, ale wiedziała, że stanie się jednym z jej ulubionych. Wręcz ukochanych. Chciała więcej i właściwie wszystkimi siłami pilnowała się, żeby się na niego nie rzucić.
A on tylko uśmiechnął się do niej, powodując, że pocałowała go raz jeszcze.
Ale kiedy szedł już do siebie, ona przejechała dłonią po ustach.
Oghhh...Co mi odbiło?!
~*~♥~*~
"Dziewczyno co tak czule
Od srebrzystego lisa
Przyjęłabyś kulę
Jak ślepotę pisarz,
Co się w sobie kryjesz
Ze strachu przed czasem.
Swą szansę ominiesz,
Już nie posłużysz się asem."
~*~♥~*~