kategoria : / /
Mok w światłości
a u t o r : bajazyd
w s t ę p :
Od autora: Hejj, to już drugi wpis tego dnia. Chciałbym zostawić na chwilę Hadriana Pottera i jego rozterki z przyjaciółką z przeszłości, a opowiedzieć coś o James'ie i Bellatrix- a dokładniej rozwiać wątpliwości o początkach ich znajomości. Przypominam tylko, że wrzucane tu opowiadanie nie są ułożone w kolejności chronologiczniej, ale są ze sobą powiązane.
u t w ó r :
Chapter 5: Atak
James Potter otworzył drzwi stylowej restauracji w Hogsmeade przed Lily Evans. Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do niego, wyminęła go i wyszła na zwenątrz. James westchnął i ruszył za nią.
Bardzo lubił osiemnastolatkę. Na początku piątej klasy zaprzyjaźnili się. Ona wybaczyła mu jego żarty które stroił sobie wraz z Huncwotami z niej i Snape'a oraz jego nękanie zdaniem: " Evans, umówisz się ze mną?! " , a on zapomniał o tych wszytkich obrazach i donosach na jego osobę. Stopniowo jego zauroczenie nią wygasło i znów cieszył się wolnością bez miłości.
Lily umawiała się przez pewien czas z Remusem, pod koniec siódmwj klasy zerwali ze sobą. Podobno dziewczyna dowiedziała się o "małym, futerkowym problemie" chłopaka i nie mogła tego znieść. Remus nie winił jej za to. Potem szkoła się skończyła, a Lily poszła na kurs magomedii.
James przez ten cały czas był sam. Oczywiście miał przyjaciół, Syriusza, Remusa i Petera, ale nie był w żadnym stałym związku, choć oczywiście miał też od czasu do czasu kogoś konkretnego.
Lily skontaktowała się z nim sama. Może zobaczyła artykuł w Proroku Codziennym o przyjęciu młodego chłopaka, James'a Pottera, do najlepszej dróżyny w Quiddichu w Angii - Aniołów z Chalsea, a może przypomniała sobie o nim tak po prostu. Przez kominek zaproponowała spotkanie, a on zaprosił ją na kolację do Hogsmeade.
- Gdzie teraz mieszkasz, Jimmy? - z zamyślenia wyrwał ją głos Lily. Śnieg skrzypiał wesoło kiedy szła ścieżką, a w rudych włosach leniwie topniały płatki śniegu - Bo wydaje mi się, że nie w Dolinie Godryka. Twój salon wyglądał kiedyś inaczej.
- Tak, kupiłem mieszkanie na Oxford Street w Londynie. Nie można przecież mieszkać cały czas u rodziców, prawda? - odparł wsuwając zmarznięte ręce do kieszeni - A ty, Lily?
- Akademik - zachichotała dziewczyna - Mam pokój z Ann Abott, ale myślę, że od Nowego Roku razem z Dorcas wynajmiemy coś na Pokątnej.
- Dorcas mieszka z Syriuszem - odparł bez namysłu James - Remus ma kawalerkę przy tej mugolskiej rzece, a Peter mieszka nad Olivanderem.
Lily wzruszyła ramionami.
- Skoro tak mówisz.
Milczeli przez chwilę. Doszli do lasu i zakręcili z powrotem do Hogsmeade.
- A co tam z pracą? - zagadnęła tym razem rudowłosa.
- Zrezygnowałem z aurorstwa. Quiddich to moje życie. Znalazł mnie trener Aniołów z Chalsea, Alois Alfferd. Podpisaliśmy kontrakt pod koniec zeszłego miesiąca. Na razie jestem tylko zastępcą szukającego, ale pnę się w górę. A ty?
- Pracuję dorywczo w magicznej aptece. Mam nadzieję, że kiedy zostanę Magomedykiem Święty Mung przyjemnie mnie na pracę przy robieniu eliksirów magomedycznych.
- Pamiętam, że profesor Slughorn zachwycał się nad twoimi eliksirami.
- A twoje zawsze wybuchały.
- To Syriusz zawsze źle coś dodawał!
Oboje zaśmiali się głośno. James przypatrzył się Lily kontem oka.
Dziewczyna miała drobne, krągłe ciało. Rude włosy spinała w niechlujny kok. Piegi zdobiły jej wystające policzki i drobny nos. Okrągłe, zielone oczy miały w sobie te radosne iskierki. Blade usta uśmiechały się szczerze.
James otworzył buzię, chcąc powiedzieć jakiś komplement Lily, lecz przerwał mu krzyk.
Równocześnie z Lily chwycili za różdżki i pobiegli w stronę hałasu. Gdy dobiegli na miejsce, staneli jak wryci. Hogsmeade płonęło. Czarodzieje biegali gdzieś w popłochu nieliczni stawiali opór postacią w czarnych płaszczach z głębokimi kapturami z twarzami ukrytymi za srebrnymi maskami - Śmierciożercami.
- Drędwota! - krzyknął James do najbliższego Śmierciożercy.
- Protego! - usłyszał piskliwy ze strachu głosik Lily, gdzieś za swoimi plecami.
Obok jego twarzy pomknął czerwony promień.
Szybko odwrócił się w stronę przeciwnika.
- Lily! - wrzasnął, ale było już za późno. Rudowłosa dziewczyna padła w konkwulsjach kilka metrów przed nim trafiona jakąś torturującą klątwą. Obok niej przykucnęła Śmierciożerczyni z srebrnym nożem w ręku.
Wiedział, że to kobieta, ponieważ nie miała na sobie płaszcza, tylko obcisły czarny gorset i czarną suknię oraz srebrną maskę na twarzy. Maskę otaczała burza czarnych loków zdecydowanie należących do kobiety.
- Petrificus Totalus! - krzyknął James w stronę kobiety. Śmierciożerczyni była jednak szybsza. Zamachem różdżki wyczarowała tarczę, od której odbiło się zaklęcie James'a. Czarnowłosy osiemnastolatek odskoczył na bok ale w jegi kierunku została posłana kolejna klątwa obezwładniająca, przed którą już nie mógł się obronić. Zemdlał.